Choroba

9 1 0
                                    

Pov: Toya

Gdy byłem w szkole Kohane i An zasypały mnie mnóstwą masą pytań co się wczoraj stało. Na szczęście gdy w końcu się uspokoiły mogłem normalnie pouczyć się na lekcje chociaż I tak się o mnie martwiły.
Nie minęła 1 lekcja gdy ktoś wszedł do naszej sali lekcyjnej była to nasza wychowawczyni.
- Dzień dobry przepraszam że przerywam lekcje jest może Toya? - powiedziała pani uśmiechając się.
- Um.. tak jestem..? - powiedziałem nie wiedząc o co chodzi.
- Toya proszę spakuj się weź plecak I chodź ze mną dobrze? - powiedziała czekając na mnie przy drzwiach na co ja nie wiedząc o co chodzi po prostu się spakowałem i wyszedłem z nią. Poszliśmy koło drzwi wyjściowych do szkoły gdzie nagle zobaczyłem mojego ojca oczywiści uśmiechał się przy nauczycielce.
- Dziękuję bardzo, z synem musimy jechać do lekarza, zwolnię go ten raz przepraszam za kłopot naprawdę. - powiedział miło do mojej nauczycielki.
- Na spokojnie nie ma żadnego problemu, zdrowie najważniejsze. No idź Toya z tatą zobaczymy się jutro dowidzenia - powiedziała uśmiechając się znów do mnie.
- Mh.. dziękuję dowidzenia - powiedziałem podchodząc do ojca i idąc z nim do auta trzasnął drzwiami ruszając do domu.

Oczywiście nie odezwałem się słowem bałem się.
- Gdzie byłeś, co robiłeś, u kogo byłeś. - spytał mnie ojciec jak na jakimś komisariacie.
- Ja.. uh.. miałem zły dzień byłem u koleżanki a później um.. zasnąłem u niej i no tak wyszło..  - skłamałem. Musiałem skłamać. Akito by nie przeżył chyba gdybym powiedział mojemu ojcu o nim.

Mój tata się już nie odezwał dojechaliśmy do domu.
- Cześć mamo.. - uśmiechnąłem się lekko do niej. Naprawdę ona jedyna chyba mnie utrzymuje przy życiu w tym domu.
- Cześć Kochanie - uśmiechnęła sie do mnie mówiąc łagodnie. Za to ojciec wszedł z niezadowoloną miną.
- Uczysz się nowych piosenek na fortepianie i skrzypcach aż do obiadu. Położyłem Ci je na biurku. - powiedział idąc do swojego biura. Czyżby jeszcze nie widział ocen...? Coś za normalny jest. Nawet jeszcze na mnie nie krzyknął..  dziwne...

Po prostu potaknąłem głową kierując się do pokoju, popatrzyłem na teksty jednak telefon mi zawibrował, miałem go wyciszyć ale popatrzyłem kto napisał I się uśmiechnąłem lekko. Napisał Mikado mój brat. Tak naprawdę jako jedyny jeszcze pyta co u mnie i jak się trzymam, mam wrażenie że Akeo mój najstarszy brat w ogóle się mną nie obchodzi, jakbym nie istniał.
Mikado
Siema Toyaaa jak tam?
Toya
A no.. jak zawsze w miarę
Mikado
Aaa to dobrze wiesz co chciałem was odwiedzić w przyszłym miesiącu ale niestety mi nie pasi bo coś mi wypadło przyjadę napewno w grudniu i może zostanę na jakieś 2 tygodnie. Przywiozę ci coś w przeprosiny!!!
Toya
Dobraa spokooo spokojnie nie musisz mi nic przywozić, będę kończył bo muszę grać na skrzypcach.
Mikado
Okej okej powodzenia nie przemęczaj się mocnooo!
Wyłączyłem telefon i zacząłem grać.
Byla jakąś 8:30 więc jak zawsze grałem na skrzypcach przez jakieś 3 godziny a pozostałe 3 grałem na pianinie. Następnie zostałem zawołany na obiad.
- Toya!!! Obiad zejdź! - krzyknęła z dołu mama.
- Już idę mamo! - powiedziałem schodząc z siedzenia i kierując się na dół przy stole siedział już tata, a mama nałożyła mu jedzenie jak i mi i usiadła również jedząc.
- Dziękuję za obiad smacznego wam - uśmiechnąłem się głównie do mamy nie do tego psychola obok mnie. Za to mama uśmiechnęła się do mnie z wzajemnością.
- Kochanie ja wyjdę na zakupy po obiedzie tak jak mówiłam i pójdę do urzędu. - powiedziała mama do mojego taty.
OHO wyczuwam zagrożenie mama wychodzi mam przejebane.
- Jasne jasne załatw co trzeba i wracaj do domu nie śpiesz się. - powiedział tata uśmiechając się.

Gdy zjedliśmy obiad mama posprzątała a ja jej pomogłem. Później wyszła a ja grzecznie tak jak ojciec mi kazał udałem się do pokoju tym razem ucząc się do szkoły. Minęły około 2 godziny i robiło się już ciemno gdy ojciec wszedł mi so pokoju.
- Synu. Czy ja mam się za ciebie wstydzić. Powiedz mi czemu hańbisz tak nasze nazwisko. - powiedział z poważną miną.
- Tato.. ja te jedynki.. to był przypadek poprawie je.. - powiedziałem opuszczając głowę.
- PRZYPADEK!?! PRZYPADEK!?!?!  - krzyknął na mnie gdy nagle poczułem mocne uderzenie.
- WYCHODZI SZLAJA SIE PO NOCY! DOSTAJE JEDYNKI W SZKOLE! CO Z CIEBIE WYROŚNIE MI POWIEDZ!? HAŃBA NASZEGO NAZWISKA CHYBA! JA CHCE DLA CIEBIE DOBRZE A TY CO!? POWIEDZ MI JAK TY SIE ODWDZIĘCZASS OJCI TY SZCZYLU TY BACHORZE MAŁY - krzyknął uderzając mnie tym razem smykiem od skrzypców. Krew się polała. Bolało. Bolało bardzo.
To było chyba jedno z dłuższych kłótni mojej z ojcem.. a raczej moich pobić..  przez niego. Po tym wszystkim miałem mu zagrać na fortepianie za to też mnie skarcił.

W końcu gdy wyszedł sięgnąłem po apteczkę owijając sobie krwawe rany i kładąc się do łóżka. Włączyłem telefon by zobaczyć czy ktoś napisał, sporo osób ale ja rzadko odpisuje. Jedno rzuciło mi się w oczy.
Akito
Nie wiem czy Ena ci wszystko wyjaśniła ale... dostałem solidną zjebke od An I wiem że zjebałem nie powinienem był cie tak potraktować i przepraszam że cie zawiodłem. Jeśli mogę to jakoś jeszcze uratować i coś zrobić dla ciebie to pisz. Nie będzie mnie najbliższy czas w szkole pochorowałem się mocno po wczorajszym nocnym wyjściu.

Wow... mocno się rozpisał nie wiedziałem że tak umie.. lekko się uśmiechnąłem do telefonu.
Wpadłem na pomysł że w sumie to mogę tam przyjść i z nim pogadać..  ojciec wyszedł pewnie wróci w nocy więc co staje na przeszkodzie?

Wyszedłem do domu akito miałem 20 minut. Zadzwoniłem dzwonkiem, myślałem że otworzy ena, ku mojemu zaskoczeniu otworzył po chwili schorowany rudy.
-Mhm... Toya... - powiedział zawijając się bardziej na stojąco kocem
- Boże Akito- aż tak jesteś chory - patrzyłem z niedowierzaniem i wszedłem do środka.
- Gdzie jest Ena? - spytałem go.
- Uh.. musiała pilnie wyjść mhm... - powiedział lekko nie kontaktując.
- Boże... do łóżka! raz dwa! - powiedziałem rozkazująco pomagając mu dojść do pokoju. Położył się na łóżku od razu zawijając się w kołdrę.

A ja poszedłem na dół w poszukiwaniu termometru i innych potrzebnych rzeczy.
Gdy w końcu znalazłem skierowałem się do pokoju Akito od razu mierząc mu temperaturę.
- He- a no tak.. zapomniałem że wy umieracie z temperaturą 37.0 a co dopiero 38.3 czujesz jeszcze ze żyjesz w ogóle? - powiedziałem lekko się śmiejąc.
- Aha... Nie nie czuje.. umieram...a ty co nie masz tak.. - spytał się akito
- Dla mnie gorączka się dopiero zaczyna od 39.5 jak jest poniżej to jest git. - powiedziałem wzruszając ramionami i idąc mu po leki I wodę.
- Masz popij wodą weź te tabletki. - powiedziałem podając mu je. Niechętnie ale szybko je wziął kaszląc.
- Jeszcze raz przepraszam.. za tamto w klasie.. nie powinienem od razu cie skreślać z listy przyjaciół..  - powiedział Akito na co ja lekko się uśmiechnąłem.
- Spokojnie.. to ja dziękuję że wtedy przyszedłeś uratowałeś mnie i tu przyprowadziłeś.. Nie wiem co by ze mną było gdyby nie ty - powiedziałem lekko przysiadając na jego łóżku. Akito chwilę na mnie patrzył i podwinął mi rękaw.
- Co to... - spytał lekko zdenerwowany. Krew z bandaże ubarwiła mi lekko bluzę więc akito ją podwinął.
- Oh to wiesz.. uh... - lekko spanikowałem.
- To... to z wczoraj! Wiesz jak ten typo mnie napadł! - stwierdziłem na co on wzdechnął zamykając oczy.
- Wiem że mnie kłamiesz bo oglądałem cie wczoraj dokładnie i tego nie miałeś. Ja nie wiem czemu wy mnie wszyscy okłamujecie i nie chcecie powiedzieć prawdy. A to podobno rude ma być fałszywe tsch. - powiedział cicho zirytowany rudy na co ja lekko opuściłem głowę.
- To uh.. sprawy prywatne.. - powiedziałem.
- Japierdole czy wy mnie macie za debila? Myślisz że nie widziałem nawet jak się nie lubiliśmy jak czasami kulałeś zaciskałeś zęby z bólu albo miałeś siniaki? Powiedz prawdę. Masz przemoc w domu. - powiedział poważnie gdy nagle Ena weszła nam do pokoju.
- Akito kupiłam ci! oh- toya? - popatrzyła zdziwiona na co ja wstałem szybko.
- Mh tak właśnie miałem wychodzić sorki za najście dostał już leki jakby co to pa! - powiedziałem wychodząc szybko z jego pokoju.

Pov: Akito

- Toya- Eh... - Wzdechnąłem gdy zobaczyłem jak wychodzi z pokoju I po prostu się przykryłem kołdrą.
- Co tu sie- - spytała ena niedowierzając.
- Sam nie wiem po prostu przyszedł... chce iść spać.. dobranoc.. - powiedziałem zamykając oczy.
- Taa.... dobranoc - powiedziała ena I wyszła mi z pokoju zostawiając leki na szafce.

Przed zaśnięciem tak naprawdę myślałem o tym wszystkim i tym jak toya ominął ten temat o po prostu uciekł..  no cóż..  widocznie nie dane jest mi dowiedzieć się o co chodzi przynajmniej nie teraz...

To ty mnie uratowałeś - Akito x ToyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz