CAROLINE
Wiszę głową do dołu i uderzam z otwartej dłoni kilka razy w plecy Liama. Ten idiota postanowił, że za moje sarkastyczne teksty wniesie mnie do restauracji na baranach. Czuje na sobie spojrzenia wszystkich, a reakcje są dość podzielone. Niektórzy zerkają na nas z rozbawieniem, ale zdecydowana większość patrzy na nas jednak jak na totalnych debili. Kto by im się dziwił ?
-Nie wierzgaj tak lisico, bo będę musiał cię ustabilizować.-parska.
-Postaw mnie natychmiast!-uderzam go z całej siły w plecy po raz któryś z kolei.
-Caroline, nie czuje nawet tych twoich uderzeń.-wybucha śmiechem.-Marnujesz tylko swoje siły.
Wzdycham z irytacją i przysięgam sobie, że tego pożałuje. Jutro jak będę miała okazje, dorzucę mu do jego szamponu jakiś barwnik. Akurat mam w swojej kosmetyczce różowy, który się zmywa, więc to będzie idealne. Moore zapamięta już na zawsze, żeby nie kłaść na mnie swoich łap.
-Jeżeli za sekundę nie postawisz mnie na ziemi, to przysięgam, że zacznę się drzeć, że jesteś moim porywaczem.
-Według twoich książek, które czytasz, gdybym był twoim porywaczem, to nawet byś się cieszyła.-jego klatka wibruje od śmiechu, ale po chwili stawia mnie już na ziemi.
Zataczam się do tyłu, bo krew spłynęła mi już do głowy, a przed oczami zaczynam mieć czarne plamy. Mam tak za każdym razem, gdy za szybko wstanę na przykład z łóżka.
Rozglądam się wokół i dostrzegam szyld z nazwą lokalu. Jest on w kolorach ciemnej zieleni oraz szarości i raczej wyróżnia się na tle innych fast foodów. Nie ma nic wspólnego z takim typowym wyglądem, a można pokusić się nawet o stwierdzenie, że wygląda dość elegancko jak na tego typu restauracje. W środku znajdują się drewniane stoliki i kilkoro ludzi, ale nie jest ich jakoś dużo, a to pewnie przez to, że jesteśmy tutaj kilkanaście minut przed zamknięciem.
-Masz szczęście, że odstawiłeś mnie na podłogę.-syczę w stronę blondyna.-Nie ręczyłabym za siebie, gdyby było inaczej.
-Jeszcze nie zauważyłaś, że jakoś za bardzo się tym nie przejąłem?-prycha.
Ten facet naprawdę niedługo doprowadzi mnie do szału. Jego zachowanie jest bardzo sprzeczne ze sobą i zupełnie go nie pojmuje.
Cały czas się do mnie o coś przyczepia, negatywnie mnie komentuje, a później staje w mojej obronie na imprezie i zabiera mnie na swoje ulubione burgery. Jakoś niezbyt wierze w jego dobre intencje, więc może po prostu zrobił to z łaski. Było mu mnie szkoda, patrząc na to jak bardzo nie odnajdowałam się w całym towarzystwie, więc postanowił oszczędzić sobie patrzenia na to.-Mam nadzieje, że zestaw mogę wybrać sobie sama?-drwiąco na niego spoglądam.-Czy to też zrobisz za mnie?
-Oczywiście, że zrobię to za ciebie.-kręci głową.-Musisz spróbować tego co najlepsze.
-Dlaczego mam wrażenie, że poprosisz obsługę o to, żeby czegoś mi do tego dosypali?-zerkam na niego podejrzliwe.
-Byłem przekonany, że dam radę jakoś to ukryć, ale możesz dalej udawać, że nic ci o tym nie wiadomo.-puszcza mi oczko, a następnie podchodzi do lady.
Śmieje się pod nosem i siadam przy pierwszym lepszym stoliku, czekając aż złoży zamówienie. Obserwuje jego posturę ciała i z podziwem skanuje każdą jego krzywiznę. Liam naprawdę bardzo się zmienił od czasów obozu, widać, że dużo pracował nad swoim wyglądem. Podziwiam takich ludzi, którzy mają w sobie na tyle zaparcia, aby być w stanie przejść taką zmianę zewnętrzną. Z moją motywacją i bardzo dużymi problemami z cierpliwością na pewno chodzenie na siłownie znudziłoby mi się już po miesiącu.
CZYTASZ
Pretty Madness
Teen FictionCaroline skończyła pielęgniarstwo i postanowiła zmienić nudny Nowy Jork, na słoneczne Miami. Od roku pracuje w domu opieki dla ludzi starszych i uwielbia to robić. Mimo miłości do tego zawodu zarabia mało pieniędzy, przez co mieszka w miejscu, któr...