#PMrossa <— na Twitterze.🫡
CAROLINE
-Cześć Camell.-witam się z moją przyjaciółką, gdy przekraczam próg ośrodka, w którym pracuje.-Jak dzisiaj nasi pacjenci, dają ci w kość?
-Wszystko przebiega jak z płatka.-uśmiecha się Camell.-Darcy bardzo chciała z tobą porozmawiać. Twiedzi, że umiera, a ciebie lubi najbardziej ze wszystkich.
-Cami, ona twiedzi tak od pół roku.-wzdycham ciężko.-Ale oczywiście, z chęcią spędzę z nią dzisiejszy dzień.
-Tutaj masz papiery do wypełnienia.-podsuwa mi stos papierów.-Zrób to proszę, bo będziemy musieli jeszcze przyjąć dość dużo nowych pacjentów w tym tygodniu. Bez sensu, żeby wszystko nam się piętrzyło.
-Jasne, zrobię to.-potakuje i zamykam się w pokoju socjalnym, gdzie mogę oddać się robieniu dokumentów.
Później pójdę do Darcy i zapytam dlaczego ma tego typu myśli.
Pracuje w ośrodku opieki dla osób starszych. Nie jest to hospicjum, chociaż zdarzają się tutaj również pacjenci z naprawdę poważnymi schorzeniami, ale jednak nie tak nazywamy to miejsce. Jest to po prostu dom opieki, w którym zajmujemy się starszymi osobami, które są chore na bardzo różne typy chorób. Mamy tutaj specjalne oddziały. Pacjenci są podzieleni na tych ze specjalnymi schorzeniami, szczególnie tymi psychicznym i na tych, którzy mają problemy fizyczne. Na oddziale z osobami z problemami psychicznymi znajduje się specjalistyczna kadra, a na tym drugim takie osoby jak ja. Skończyłam magistra pielęgniarstwa, ale doktoratu nie zrobiłam. Nigdy nie miałam aż takich ambicji, aby zostać lekarzem. Praca pielęgniarki mi odpowiada i jest dla mnie satysfakcjonująca.
Skończyłam szkołę w Nowym Jorku, sześcioletnie studia pielęgniarskie. Odbywałam tam rok stażu w prywatnej klinice o zdecydowanie gorszej renomie niż ta, w której obecnie pracuje. Postanowiłam, że chce zmienić coś w swoim życiu, bo dobijała mnie praca tam, gdzie mnie nie doceniano. Nowy Jork zupełnie mi się znudził pod każdym względem. Nie widziałam tam dla siebie przyszłości ani możliwości rozwoju. Nie należę raczej do osób, które przejmują się jakoś bardzo zmianą miejsca zamieszkania, więc wyjazd do Miami nie zrobił na mnie jakiegoś większego wrażenia. Chodzi mi konkretnie o to, że po prostu nie bałam się tego zrobić. Uwielbiam wykonywać radykalne kroki i uważam, że czasami są one bardzo potrzebne. Skoro Nowy Jork mnie nudził, dlaczego nie miałabym czegoś zmienić?
Moja mama bardzo to przeżywała, bo bardzo chciała, abym została na miejscu. Uwielbia mieć najbliższe osoby obok siebie i nie wyobrażała sobie w jaki sposób mogłybyśmy mieszkać oddzielnie. To dziwne, bo przecież, gdy się wyprowadzałam miałam dwadzieścia pięć lat, a to zdecydowanie normalny wiek na to. I tak jestem bardzo zacofana. Moje obie przyjaciółki, Laura i Lily, z którymi poznałam się na obozie już mają mężczyzn, z którymi chcą spędzić całe życie. Laura jest z Etanem, z którym mieszka i jestem przekonana, że w niedługim czasie na pewno się zaręczą. Czuć to w powietrzu. Lily i Louis wzięli ślub dwa miesiące temu i tylko czekać na to aż zrobią sobie gromadkę dzieci. Tylko ja jestem taką przegrywką, że nie potrafię sobie nikogo znaleźć. Ba, nawet nikt się koło mnie nie kręci i to dosłownie. Nawet już nie pamiętam kiedy ostatnio raz ktoś mnie podrywał. Być może dlatego, że po prostu nie mam zwyczajnie na to czasu. Spędzam bardzo wiele czasu w klinice, czasami nawet po dwanaście godzin. Nie mam osiemnastu lat, żeby biegać po klubach albo bawić się w aplikacje randkowe, więc to również odpada. Czasami zdarza się, że wyjdę z moją przyjaciółką Cami w jakieś miejsce, ale ona też rzadko ma czas. Łączy prace z kliniką, z narzeczonym i dzieckiem, więc to jednak sprawia dość duży problem, aby jeszcze ze mną wychodziła. Często spotykamy się po prostu u niej w domu.
![](https://img.wattpad.com/cover/375638727-288-k638555.jpg)
CZYTASZ
Pretty Madness
Teen FictionCaroline Jenkins skończyła pielęgniarstwo i pracuje w zawodzie. Nie zarabia zbyt dużo pieniędzy, w związku z czym, mieszka w rozpadającym się mieszkaniu. Jest zmuszona się wyprowadzić, kiedy zauważa, że nawet tynk odpada ze ścian, a w okolicy jest c...