Lonża

613 77 6
                                    

W niedzielę zaspałam z nakarmieniem konia, ale Karmel na szczęście się na mnie nie obraził. Nawet zarżał na powitanie, kiedy podeszłam do jego boksu. Nie był już taki chudy, a jego sierść zyskała dawny blask. Wreszcie zaczął mi przypominać konia, którego zobaczyłam na ogłoszeniu. Arabek był wreszcie gotowy na pierwszy trening na lonży. Jasper nie przyjechał tego dnia. Ostatnio rzadko mi pomagał. Po obiedzie wyprowadziłam go na lonżownik i popędziłam do stępa. Posłuchał i wykonał moje polecenie bez problemu. Tym razem nie brałam bata, tylko podawałam komendy głosowe. Na początku był spięty i szedł bardzo sztywno. Po kilku minutach stępa w obu kierunkach popędziłam go do kłusa. Kiedy już zauważył, że nic mu się złego nie dzieje zaczął poruszać się elastycznie i jednostajnie. Wreszcie miałam okazję zobaczyć jego chody. Wyglądał przepięknie. Wydawało się, jakby szedł w powietrzu. Najlepiej mi się jednak oglądało jego galop. Galopował z dumnie podniesioną głową i ogonem. Nie widziałam wielu koni arabskich, ale zawsze uwielbiałam patrzeć na to jak się poruszają. Wyglądają bardzo elegancko i szlachetnie. Przez chwilę wyobraziłam sobie, że siedzę na jego grzbiecie i galopuję po polach. Może kiedyś moje marzenie się spęłni. Tak się rozmarzyłam, że nie zauważyłam ciągłego przyspieszania swojego konia. Ten koń uwielbiał szybkość, ale niestety musiałam go zwolnić. Ta lekcja chyba mu się spodobała, bo nie chciał wychodzić z ukeżdżalni i zaparł się nogami przed wyjściem. Jednak nie trwało to długo, kiedy wyjęłam marchewkę z kieszeni. Tego dnia Karmel zaczął mi ufać. To był świetny dzień dla nas obu.

KarmelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz