6.12

600 71 1
                                    

Dni mijały szybko, a rodzina przyjaciele codziennie mnie odwiedzali. Jasper nadal trenował z Karmelem, ponieważ ten koń nikomu innemu nie ufał. Mówił, że dobrze mu już idzie. Dostałam chyba tonę kwiatów. One były wszędzie. Każdy kto mnie odwiedzał, codziennie przynosił nowy bukiet. Przynajmniej miałam tu kolorowo. W końcu straciłam poczucie czasu i nie wiedziałam jaki jest miesiąc, czy dzień tygodnia. Widziałam tylko przez okno, że na dworze zaczął już padać śnieg. Czułam się już lepiej, a lekarz powiedział, że mogę już ćwiczyć chodzenie po pokoju. cieszyłam się, że już niedługo będę mogła wrócić do domu, ale jednocześnie było mi przykro, że Kosmos nie żyje. Nie jestem zła na wilki, bo takie się urodziły, i taka była ich natura. Tego się nie dało zmienić. Były poprostu głodne. Może gdyby ludzie je dokarmiali, nie wyrządzałyby tyle szkód. W tym lesie było bardzo mało zwierząt. Kiedyś nawet wilki zaatakowały konie z pastwiska. Moje rozmyślania przerwała Sara.
- cześć, zgadnij co ci przyniosłam.
- hmm.. sama nie wiem, może kwiatki ?
- skąd wiedziałaś ?
- miałam takie przeczucie. - zaśmiałyśmy się. - dziękuję, postaw na oknie. Gdzie jest Mary ?
- pojechała do dziadków
- tak w roku szkolnym ?
- dzisiaj jest 6 grudnia i to piątek. Mamy trzy dni wolnego.
- aha. A Jasper ?
- a co się tak o niego wypytujesz ?
- nie wypytuję się. Poprostu zawsze przychodził z wami
- ii...
- i .. zajmuje się moim koniem ?
- ii...
- i nie wiem o co ci jeszcze może chodzić.
- przecież widzę jak na niego patrzysz.
- po to chyba mam oczy. Żeby patrzeć.
- powiedział, że przyjedzie trochę później.
- aha.
- a i jeszcze coś. Kayli, Toma i twoich rodziców dzisiaj nie będzie, bo pojechali do jakiegoś domu dziecka, czy coś takiego. Kayla powiedziała że będziesz wiedziała o co chodzi. - co rok na mikołajki przebieraliśmy Gratkę za renifera i jeździliśmy do domu dziecka. W klasie robiłam wtedy zbiórkę zabawek, które później dawaliśmy dzieciom. Szkoda, że mnie tam nie było.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, aż Sara wyszła. Czekałam trochę na Jaspera, ale on nie przychodził. Słońce już zachodziło, a śnieg przestał padać. W końcu się doczekałam i przyszedł uśmiechnięty.
- cześć, jak się czujesz ?
- cześć, dobrze. - odpowiedziałam - Czemu przyszedłeś tak późno ?
- bo mam dla ciebie niespodziankę.
- kolejne kwiatki ?
- nie tym razem. - podszedł do mnie - niedawno pytałem lekarza, kiedy będziesz mogła wyjsć ze szpitala. Powiedział, że dopiero za kilka dni ale utargowaliśmy z Kaylą dzisiaj. - wstałam i się uśmiechnęłam. - powiedzmy, że to taki prezent ode mnie i Kayli na mikołajki
- dziękuję ! - krzyknęłam i go uścisnęłam - już mi się tu zaczynało nudzić.
- podziękuj swojej siostrze. Bez niej by się nie udało. - zauważyłam, że dalej go ściskam, wię odsunęłam się trochę
- przepraszam, ja tylko tak bardzo się cieszę
Założyłam buty i wyszłam z Jasperem przed szpital. Kiedy znalazłam się na zewnątrz wzięłam do ręki trochę śniegu i rzuciłam w niego. On jednak zdążył zrobić unik i też we mnie rzucił. Przez kilka minut rzucaliśmy się śnieżkami, a potem usiedliśmy na ławce. Byłam taka szczęśliwa. Nie chciałam wracać do szpitala, tylko tam zostać.
- muszę tam wracać ? - zapytałam ze smutkiem.
- raczej tak, ale jak chcesz możemy tu jeszcze posiedzieć.
Siedzieliśmy tak w milczeniu przez jakieś dziesięć minut, a potem wstałam i zaczęłam rysować w śniegu. Narysowałam gwiazdy, a potem księżyc. Jasper natomiast narysował słońce i chmury.
- chyba musimy już iść.
- jeszcze chwilkę
Narysowałam jeszcze serce, a w środku konia przypominającego rasę arabską. To miał być Karmel. Tęskniłam za nim, a Jasper mówił, że on też za mną tęskni. Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.
- czekaj ! - zawołał.
Odwróciłam się, a wtedy on podbiegł spojrzał mi w oczy, a wtedy zbliżył się do mnie i się pocałowaliśmy. Potem ja spojrzałam na niego, uśmiechnęłam się, złapałam za rękę i poszliśmy razem spowrotem do szpitala. Było już wtedy ciemno, a nad nami świeciły miliony gwiazd. Sara miała rację, że jest coś na rzeczy. On mi się naprawdę podobał i chyba ja mu też.

KarmelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz