Piątek

485 62 1
                                    

W piątek mieliśmy w szkole wigilijkę klasową i dałam przyjaciółkom prezenty. Mary bardzo się ucieszyła ze swojego, a Sary reakcji nie widziałam, bo musiała odrazu wracać do domu. Potem, po wigilijce dałam prezent Jasperowi. Powiedział, że włoży go pod choinkę i otworzy dopiero w święta. On też dał mi podarunek, więc obiecałam mu to samo. Od Mary dostałam białą koszulkę z kasztanowatym koniem, a od Sary błękitną derkę dla Kamela.
Po powrocie do domu ubierałam z mamą choinkę, a potem poszłam do stajni. Tego dnia śnieg przestał padać, z czego bardzo się ucieszyłam. Odśnieżyłam odkrytą ujeżdżlnię i przyprowadziłam na nią Karmela. Był zdziwiony, że nie idziemy do środka, ale chciałam skorzystać z okazji i pojeździć na świeżym powietrzu. Na początku było mi bardzo zimno, ale potem się rozgrzałam. Karmel chyba też. Poćwiczyłam z nim dużo figur w kłusie, a potem galopie, bo chciałam go trochę zmęczyć przed zawodami. Dobrze by było gdyby nie rwał tak do każdej przeszkody. Poszło mu świetnie. Ćwiczyłam z nim też ostrzejsze zakręty, bo takie mogły się zdarzyć na zawodach. Potem robiliśmy lotne zmiany nogi, zagalopowania ze stępa i żucie z ręki. Kiedy odprowadziłam konia do boksu i zmieniłam mu ściółkę. Wyczyściłam i sprawdziłam, czy nie ma nigdzie jakiejś rany, czy czegoś takiego. Był gotowy na konkurs, więc poszłam przygotować jego sprzęt i wyprasować koszulę. Kiedy wszystko już zrobiłam, przyjechały przyjaciółki na lekcję jazdy konnej, a potem położyłam się spać.

Wiem, że rozdział krótki ale nie miałam pomysłu ;)

KarmelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz