Przejażdżka

2.6K 129 12
                                    

- bardzo dobrze, Lisa. Pochwal go, zrób ostatnia wolte i możesz schodzić. - powiedziała moja mama. - Zaprowadź go odrazu na dużą polanę.
Kiwnelam głowa i bez problemu wykonaliśmy ostatnie polecenie.

Była pierwsza po południu, a ja kończyłam trening na moim ulubionym, siwym walachu - Arpegio. Był to jeden z niewielu koni, których nie sprzedaliśmy. U mnie panuje jedna, najważniejsza zasada : wszystkiewszystkie konie, kiedy dorosną zostają sprzedane. Moi rodzice prowadzą hodowlę koni pełnej krwi angielskiej oraz kuców connemara na uboczu miasta.
Rozsiodlalam Arpegia i zaprowadziłam go na największą łąkę. Zasługuje na nagrodę po tak dobrej jeździe. Po drodze do domu spotkałam tatę z moją strarszą siostrą Kaylą wracających z przejażdżki.
- cześć śpiąca Królewno, ty juz na nogach ? - zapytała Kayla, takim tonem jakbym spała co najmniej do południa.
- tez byś się nie wyspala, gdyby przez całą noc ktoś łaził pod twoimi drzwiami w tą i spowrotem. Ale mniejsza o to, jak przejażdżka ? - tej nocy mój dziesięcioletni brat Tommy nie umiał zasnąć, wiec musiał obudzić tez mnie.
- dzisiaj jako pierwsi wypróbowaliśmy nową trasę przelajową. - odpowiedział tata.
- zaprosilibysmy cię, ale szkoda by było cię budzić.
- to jutro wstanę wcześniej i sama przejadę te trasę. - odpowiedziałam - tylko tato, powiedz Tomowi, że jak nie umie zasnąć to niech nie chodzi w kółko tylko liczy owce, bo mnie nie posłucha.
- ok, my jedziemy rozsiodłać konie.
- tata odjechał na Kosmosie w stronę stajni, a za nim Kayla na Pralince.
" właściwie po co mam czekać, jak mogę odrazu jechać " - pomyslałam sobie, po czym poszłam do boksu Komety. Gdy przechodziłam przez stajnię, podeszłam do lustra wiszącego przy wejściu do siodlarni. Kiedy spojrzałam na swoje odbicie, nie mogłam uwierzyć, że czas tak szybko minął i mam już 16 lat. W lustrze zobaczyłam wysoką dziewczynę o jasno-zielonych oczach i czarnych włosach, związanych w długą kitkę. Miałam na sobie beżowe bryczesy i czerwony T-shirt z galopującym koniem. Przywitałam się z kilkoma końmi i poszłam do Komety.
Piękna, kara klacz rasy angielskiej stała spokojnie z przymkniętymi oczami.
- szkoda mi cię budzić, ale ta jazda też ci się spodoba. - powiedziałam radosnym tonem, przypielam jej uwiąz i dziesięć minut później miała na sobie ciemnobrązowe siodło, ogłowie oraz pomarańczowy czaprak z napisem : "Kometa" i ochraniacze tego samego koloru.
Zręcznie wsiadłam na jej grzbiet, podciągnęłam popręg i strzemiona.
- jesteśmy gotowe ? - w odpowiedzi Kometa cicho zarżała i przestąpiła z nogi na nogę, tak jakby nie mogła się już doczekać. - więc jedziemy.
Ruszyłam stępem w stronę lasu. Po drodze minęłysmy dwa pastwiska i drugą stajnię. Kiedy wjechałysmy do lasu, zaklusowalam. Nie chciałam przemęczać Komety przed ścieżką z przeszkodami. W końcu skręciłam w prawo i klacz zagalopowała. Uwielbiam przejażdżki do lasu. Tym bardziej jesienią, kiedy liście mienią sie pięknymi kolorami. Nie chciałam ani myślec o tym, że następnego dnia bedzie poniedziałek i trzeba bedzie iść do szkoły. Dojechałyśmy do pierwszej przeszkody. Był to niewysoki, przewrócony pieniek. Kometa przeskoczyła go z lekkością i gracją, tak jakby wogóle go tam nie było. Następny był strumyk, który także nie sprawił jej problemu. Trzeci w kolejności był podwójny, biały płotek. Na początku trochę się zawachała, ale w końcu jej kopyta odbiły się od ziemi i przeskoczyła go ze sporym zapasem. Wydawało mi się jakbyśmy zawisły na cheilę w powietrzu. Kometa to nasza najlepsza klacz do crossu. Nie bała sie przeszkód i zdawało się jakby latała zamiast je przeskakiwać. Pokonałyśmy resztę trasy i wróciłyśmy do stajni.
- świetnie ci dzisiaj poszło. W nagrodę przyniosę ci kilka marchewek. - wprowadziłam Kometę do boksu i poszłam do domu. Weszłam do białego, piętrowego budynku, który znajdował się zaraz za stajnią. Przechodząc przez salon minęłam Toma, który zamiast iść do koni, jak zwykle marnował czas przed telewizorem. Salon był największym pokojem w domu miał szaro-pomarańczowe ściany i podłogę w kolorze kawy. Był częściowo połączony z jadalnią, a kuchnia znajdowała się zaraz na przeciwko telewizora. Kiedy weszłam do kuchni, na blacie leżała karteczka, na której pisało: "tata, Kayla i ja pojechaliśmy do dziadków. W salonie masz obiad. Mama". Po przeczytaniu przypomniałam sobie, że nie jadłam nic od... sama nawet nie pamiętam od kiedy. Wyszłam z kuchni i spojrzałam na stolik przed telewizorem. "No jasne. Mogłam się tego spodziewać". Na stole leżał talerz z resztkami jedzenia. Tommy zjadł moją porcję. No cóż w takich sytuacjach zostaje jeszcze lodówka. Zrobiłam sobie dwie kanapki z serem i wzięłam marchewki dla Komety. Podczas karmienia Komety zadzwonił mi telefon. Spojrzałam na wyświetlacz: "nie zapomnij czarny książę o szóstej". To była moja przyjaciółka Mary. Poprosiłam ją żeby mi przypomniała o filmie w telewizji. Posiedziałam jeszcze trochę w stajni i pograłam w gry na telefonie. Potem poszłam do domu. Na szczęście Toma już nie było w salonie. Cieżko było by go wygonić. Po obejrzeniu filmu przyjechali Kayla z rodzicami. Zjedliśmy kolację i poszłam spać.

KarmelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz