Wbrew wszystkim
Damian złapał ją za rękę.
– Chodź! – krzyknął i zaczął biec w kierunku wyjścia z parku. Anka, choć zdezorientowana, podążyła za nim, czując, że musi mu zaufać.
Biegli przez kilka minut, aż dotarli na stary parking, gdzie stał jego motocykl.
– Wsiadaj – powiedział, wskazując na miejsce za nim.
– Dokąd jedziemy?
– Daleko stąd.
Anka wsiadła, a chłodny wiatr owiał jej twarz, kiedy ruszyli. Nie wiedziała, co ją czeka, ale czuła, że od tego momentu jej życie już nigdy nie będzie takie samo.
CZYTASZ
Między Słowami
Randomhejka jeśli zerknąłeś na moją książkę miło by mi było gdybyś dal/dała jakiś miły komentarz staram się pisać jak najciekawsze książki tak więc miłego czytania❤️