06.| Luke

2K 202 24
                                    

Zamknąłem drzwi od domu, gwiżdżąc jakąś melodię, wyszedłem z lasu do realnego świata. Dlatego,że to było w środku dnia i było dużo ludzi, to musiałem tak zrobić abym wyglądał normalnie,że szedłem z lasu. To znaczy, aby to nie było podejrzane. Poszedłem do lokalnego sklepu, chwytając wózek, bo wiem,że muszę zrobić duże zakupy.Szedłem między półkami, badając każdą rzecz. Moje oczy rozszerzyły się, gdy starsza pani szukała, podeszła do mnie, rozglądając się nerwowo. Miała smugi łez na policzkach, a jej oczy były przekrwione. Miała takie same niebieskie oczy jak Callie. Cóż, tak naprawdę wyglądała jak starsza wersja Callie.

- Widziałeś moją córkę?- zapytała drżącym głosem, po czym podniosła zdjęcie Callie. Moje oczy rozszerzyły się jeszcze więcej. To była jej matka. O mój Boże. Zakasłał, poprawiając czapkę, którą miał na głowie.

- N-nie, ja nie. Mam nadzieję,że pani ją znajdzie.- jąkał się przygryzając wargę nerwowo. Na początku spojrzała na mnie dziwnie, ale tylko chwilowo.

-Mam nadzieję,że ją znajdę- powiedziała, a jej łzy zaczęły spływać po jej policzkach.O Boże, nie mam pojęcia co mam robić. Głupio przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem, a jej szloch był głośniejszy. Chwyciła moją koszulkę i płakała, ja niezdarnie przetarłem jej plecy. Jestem tym, który porwał jej córkę a ja ją pocieszam. Kto chory psychicznie tak robi?O prawda, to ja.

Po kilku minutach, puściła się mnie, pocierając oczy; przy tym ścierała rozmazany już makijaż.

- Mam nadzieję,że ją znajdziesz.- kłamstwo. Po prostu kłamałem zrozpaczonej kobiecie. Ona myśli,że zobaczy jeszcze Callie, gdy wiem,że tak nie będzie. Tej kobiecie podano właśnie fałszywa nadzieję i to byłem ja.

- Dziękuję.- powiedziała nieśmiało zanim odeszła. Odetchnąłem. Spojrzałem na moją koszulkę, aby zobaczyć bardzo mokre miejsce,w którym płakała.

Wróciłem do mojego wózka, kontynuując wrzucanie artykułów spożywczych. Później udałem się do kasy.Kasjerka próbowała ze mną flirtrować; nie jest nawet w moim typie i pokazywała swoje nogi, o ile to były nogi.. Bez ogródek patrzyła prosto w moja twarz, przez co mało się co nie zesikałem. Wziąłem wszystkie swoje zakupy, później ruszyłem w kierunku lasu. Szybko poszłem starając się być nie zauważonym przez innych pieszych, którzy patrzyli na mnie podejrzanie ze względuna mój wygląd. Udałem się do domu, zamykając drzwi. Ustawiałem troby na stole, kiedy usłyszałem huk. Co jest kurwa? Ruszyłem w kierunku piwnicy, ponieważ wiedziałem,że tylko Callie była jedyna w domu. Słyszałem poruszanie się a schody zaczęły skrzypieć. Czy ktoś odnalazł kabinę i Callie? Po cichu wyciągnąłem klucz, spokojnie trafiając kluczem w otwór. Szybko otworzyłem drzwi, a Callie stała na najwyższym stopniu z szeroko otwartymi oczami. Wzdrygnąłem się, kiedy zaczęła krzyczeć, szybko owinąłem ramiona wokół jej talii, ciągnąc ją do góry. Uderzyłem nią o ścianę; moja twarz była bardzo blisko niej. Jej oczy były pełne łez, spływające po jej policzkach. Jej dolna warga drżała i nie wyobrażałem sobie jej matki, patrzącej na to.

-Jak chciałaś wyjść?- warknął. Rozejrzała się wokół, starając się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego ze mną. Chwyciłem ją za podbródek, aby na mnie spojrzała. Jęknęła, a jej łzy zaczęły szybciej spływać.

-Powiedziałem, jak chciałaś wyjść?!- Spytałem jeszcze raz, a ona zaczęła piszczeć, jej ręce były na mojej klatce piersiowej i pchały mnie, ale to i tak nie pomagało;moja zaleta to 6 stóp wzrostu.

- K-klimatyzacja, p-przewrócony, s- stolik,tam był p-przycisk wyłącz- powiedziała z czkawką pomiędzy słowami. Jęknąłem,zamykając oczy, przetarłem ręką twarz. Otworzyłem je, patrząc na Callie, która próbowała wytworzyć jak największą odległość między nami. Pchnąłem ją mocniej do ściany.

-Kto powiedział,że możesz iść otworzyć sobie?-powiedziałem, a ona pokręciła głową.

- Czy zamierzasz przeprosić za takie coś?- zapytałem, a ona pokręciła głową.

Moja kara.

Chwyciłem ją za biodra, popychając ją jeszcze mocniej do ściany,szlochała jeszcze bardziej. Mój chwyt zaostrzyłem jeszcze bardziej, przeniosłem moje usta do jej ucha, szepcząc słowa.

-Więc chyba będziesz musiała przejść przez kary.- a jej oczy rozszerzyły się. Zaczęła mówić w kółko "przepraszam", a ja pokręciłem głową. Przerzuciłem ją przez ramię, krzyczała głośno, szlochając i bijąc mnie po plecach. Wróciłem po schodach do piwnicy, widząc bałagan, który był wykonany. Mam zamiar to posprzątać,ale to później. Poszedłem do drugiej strony piwnicy, gdzie była ciemniejsza.To tu dawałem kary. Przykułem ją do nowego zestawu łańcuchów. Ona błagała mnie, mówiła że strasznie jej przykro i że nigdy więcej tego nie zrobi, ja tylko pokręciłem głową chwytając taser* z ziemi, gdzie był zrzucony. Wróciłem twarzą w jej stronę z uśmieszkiem na twarzy, a ona rozszerzyła oczy.

Wiem,że to nie ja.

To było zwierzę wewnątrz mnie.

Górowało nade mną.

Ja nie byłem pod kontrolą.

Odróciłem go, usłyszałem dźwięk. Jej krzyki i błagania stawały się głośniejsze. Przybliżyłem się. Wyraźnie dałem jej znak, a jej ciało się wyrównało. Słyszałem tylko dźwięk tasera i głośne wołanie Callie o pomoc i mnie, abym przestał.

Ale to wszystko zostało zablokowane przez bestie w moim umyśle.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No i proszę kolejny..:D

Jakby ktoś nie wiedział;

*taser-elektryczny paralizator--> (tak w skrócie.)

Był komentarz o karach że "ala Greya", nie tu nie będzie takich. xD

JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ ZOSTAW PO SOBIE GWIAZDKĘ ALBO KOMENTARZ. :))

Chce ktoś dedykację=PISAĆ ŚMIAŁO!. :D

A no i nwm czy jutro uda mi się dodać kolejny rozdział.. :/

Dziękuję.. :* 

xx


Blue Eyed Bandit (fanfiction Luke Hemmings- tłumaczenie PL)Where stories live. Discover now