Rozdział 3

2.2K 192 13
                                    

Znów ten sen, tym razem bardziej realistyczny. Nie mam pojęcia na jakiej ulicy jestem a ni w jakim mieście. Obok mnie leży przewrócony samochód. Płonie. Po przeciwnej stronie stoi kobieta, przy biodrze trzyma dziecko. Przypatruje mu się. To dziewczynka, na oko 3-4 lata. Kurczowo trzyma się nogi kobiety. Coś krzyczy, ale nie wiem co. Sen się kończy.

Otwieram oczy, głowa mnie boli, ale co dziwniejsze moja głowa leży na czymś miękkim. Rozglądam się by zobaczyć gdzie jestem. Wciąż jestem w celi. Czy to możliwe że mnie uśpili? A może to był tylko sen. Obiekt 071A czy tak się nazywam? Podnoszę głowę i widzę że dostałem poduszkę, świetnie. Może to jest moja nagroda za siedzenie tutaj. Unoszę się do pozycji leżącej i nieomal krzyczę. Pod ścianą leży jakaś postać. Ma długie, tłuste, blond włosy które zakrywają twarz między kolanami. Ma taki sam strój jak ja. Nie wiem czy to sen. Może w zastrzyku który mi podali był jakiś środek wywołujący halucynacje. Ostrożnie podchodzę do postaci. Gdy już prawie dotykam jej ramienia. Ta się odsuwa. Dostrzegam twarz to dziewczyna o jasnej cerze i dużych oczach. Wydają się duże, bo jej twarz jest mocno wychudzona tak że widać kości policzkowe. Patrzy na mnie przez parę sekund, bierze wdech.
 -Myślałam że podłożyli mi trupa do celi - powiedziała z wyraźną ulgą.
 -Do celi? A to nie jest moja cela? - Zdziwiłem się. Wszystko wygląda tu tak samo.
 -A może to twoja, sama nie wiem.
 -Poczekaj - powiedziałem do niej i skierowałem się do rogu pokoju.
 Powinna tam być milimetrowa szpara, którą wystukałem paznokciem. Powierzchnia była gładka.
 -Albo to jest twoja cela, albo jakaś inna. - Odpowiadam - Bo na pewno nie moja.
 -Czy ty? - Pyta się dziewczyna, leżąc na ziemi opierając się o ścianę, tak jak ja dostała poduszkę, na której teraz siedzi. - Czy coś pamiętasz?
 -W sensie zanim się tu znalazłem? Nie. Obudziłem się w celi i siedziałem tam szmat czasu.
 -Zupełnie jak ja - odpowiedziała. - Potem podali mi jedzenie, jakąś szarą papkę i łyżkę na łańcuszku. A po paru godzinach usłyszałam jak mnie wołają bym wstała.
 -Jak cię nazwali - spytałem, biorąc poduszkę i siadając obok niej.
 -Obiekt 032B.
 -Mnie nazwali Obiekt 071A
 -Miło mi cię poznać Obiekcie 071A - Uśmiechnęła się do mnie i podała mi rękę
 -Wzajemnie Obiekcie O32B.  Ciekawe ile będziemy tu razem siedzieć?
 Jak się okazało siedzieliśmy razem bardzo długo. Najpierw graliśmy w grę wymyśloną przez nią. Polegała na tym by opisać jakąś rzecz bez słów. Tylko gesty. Ponoć nazywa się to kalambury i też znam tą grę, ale nie wiem z kim ją grałem, a ni kiedy.  Później pytaliśmy jaki kolor ma dana rzecz, np. Ja mówiłem liść a ona że jest zielony. Niebo - niebieskie i tak dalej przez długie godziny. W ciągu tych długich godzin nauczyłem się na jej włosach robić warkocze. Może już wcześniej je robiłem, a może nie. Zamiast grzebienia, używaliśmy swoich palców.
 -Tak się zapytam - powiedziała 032B do mnie, gdy robiłem jej francuza. - Jakiego koloru są moje oczy?
 -Niebieskie,  takie jasne. A jaki ja mam kolor oczu i włosów? - Przerwałem robienie fryzury, która natychmiast się rozpadła i usiadłem naprzeciwko niej.
 -Włosy to ty masz czarne i oczy też, tak czarne że nie widać ci źrenic.   
 -Dziękuje, bo wiesz nie wiem jak wyglądam. A nigdzie nie ma żadnego lustra.
 Usłyszałem dźwięk, ten sam co wtedy kiedy byłem w sam w celi.
 - O jedzenie - powiedziała dziewczyna i wstała z miejsca.  Na ścianie znów znajdowała się tacka.     

Podeszliśmy do niej. Była na niej tylko jedna szara miska i łyżka, tym razem nie była przywiązana. A zawartość miski była biała, a nie szara. Gdy przyglądaliśmy się misce, usłyszeliśmy trzaski a zaraz  potem głos. 

-Obiekty 032B i 071A to wasz posiłek. Musicie się nim podzielić i nakarmić. Nie możecie sami siebie karmić. 

Później była cisza. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy przez kilka sekund. W końcu dziewczyna podniosła łyżkę. 

-No otwieraj, mam cię nakarmić.   

Otworzyłem buzię, posiłek był zimny, ale z pewnością smakował lepiej niż ten poprzedni.  Odebrałem od niej łyżkę i nabrałem papki. 

-Leci samolocik do buzi - zaśmiałem się gdy, ją karmiłem. Dziewczyna zesztywniała. -Co ci się stało? 

-Skąd znasz samolocika? - Spytała z przerażeniem w oczach. 

-Nie mam pojęcia, ale tak jakoś mi wpadło do głowy. A ty? 

-Też nie wiem, ale przez sekundę miałam taki dziwny przebłysk. -

 Wsadziłem jej łyżkę do buzi. 

Przez cały czas jedliśmy na zmianę, aż miska była pusta. 

-Co robimy teraz? - Spytałem z łyżką w ręce. 

-Myślę, że powinniśmy ją odłożyć czy coś takiego. 

Odłożyłem łyżkę na miejsce i razem usiedliśmy na poduszkach. Po paru minutach rozmowy moja poduszka znalazła się pod moją głową a ja zasnąłem. 


Obiekt 071AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz