Rozdział 31

852 77 23
                                    

Wielki powrót Obiektu 071A

3 dni później

Trzymałem karabin i próbowałem wycelować w tarczę oddaloną o 50 metrów. Ręce mi się trzęsły, tak mocno że nawet nie starałem się celować.  Strzeliłem po raz enty w ścianę.

-Mam dość! - Krzyknąłem - Czemu to ja muszę strzelać!

-Bo do pracy przy komputerach się nadajesz. - Skomentował Brian, oprócz niego na strzelnicy było chyba z 10 chłopaków.

-Nie po to zmarnowałem swoje dzieciństwo na naukę nazwy każdej kości u człowieka, nie po to zarywałem noce by dowiedzieć się jak leczyć złamanie otwarte i jak robić przeszczep nerek. I nie po to uczyłem się jaki lek jest na katar, jaki na zapalenie prostaty a jaki na pierdoloną sraczkę! By teraz celować z jakiegoś pieprzonego karabinu! Od tego jest Ellie!

-Już ci tłumaczyłem, że kobiety u nas nie strzelają.

-W nosie to mam. Idę do Matki i żądam zamiany! - Powiedziałem wściekły do granic możliwości.

Wyszedłem z sali a Brian musiał iść za mną. Przez te 3 dni robił za moją niańkę, oprowadzał mnie po Jaskiniach,  mówił mi co mogę robić a czego nie. 

-Po raz ostatni macam tą cholerną śledzionę, Tracy! - Usłyszałem krzyk z drugiego końca korytarza.

Spotkałem się z Ellie w połowie drogi, Tracy jej "opiekunka" miała brązowe włosy z wygolonym bokiem i tyle kolczyków w uszach, że nie mogłem ich zliczyć. Na rękach miała kupę tatuaży.

-Dobrze że jesteś - Uśmiechnęła się blondyna do mnie. - Chcę się z tobą zamienić.

-A ja chce tego samego i gorącą czekoladę.

-Musicie robić większe zamieszanie? - Spytał się Brian.

-Odwróciłem się do niego i zadarłem głowę. 

-Jeśli chcesz bym na misji był z tobą, a ona by miała cię potem ratować to powodzenia. Ona nawet nie potrafi plastra porządnie nakleić.

-Potwierdzam - Odezwała się Ellie.

-Chyba musimy coś z tym zrobić Tracy - Zwrócił się Brian do dziewczyny. - Chodźmy z nimi lepiej do Matki, chyba że Ojciec już wrócił

-Niestety nie, jeszcze go nie ma. 

-Znowu będziemy musieli słuchać jej ględzenia - Westchnął Brian - Dobra idziemy.

Weszliśmy do gabinetu Stephanie.

-Czego? Mówiłam że jestem zajęta - Powiedziała Matka, nie patrząc nawet na nas tylko na komputer.

Brian i Tracy wyjaśnili o co chodzi.

-Chcecie ich zamienić? - Zdziwiła się - Wykluczone.

-Ale to Ellie jest od strzelenia, a ja od leczenia. -Tłumaczyłem - Ja nawet nie wiem jak przeładować broń.

-To się nauczysz.

-Czemu mam marnować lata stracone na nauce medycyny? Skoro mogę się przydać na oddziale szpitalnym.

-Dobrze, zgoda. - Odezwała się Matka - Możecie się zamienić. Zamieniacie się też wszystkimi, pokojami, opiekunami. Ty Ellie żyjesz wśród chłopaków a ty Peter wśród dziewczyn. Jak wam to nie pasuje...

-Pasuje - powiedzieliśmy jednocześnie.

-Świetnie, a teraz zostawcie mnie w spokoju.

-No i dopięliśmy swego - powiedziała Ellie. - Widziałeś może Bonnie?

Obiekt 071AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz