Rozdział 19

1.2K 109 5
                                    


Perspektywa Ellie

Siedzieliśmy jeszcze jakieś 20 minut w jadalni, aż przyszła po nas jedna z pielęgniarek i zaprowadziła do Ricka.

-Możecie wejść wszyscy naraz, ale macie być cicho - Ostrzegła nas i otworzyła nam drzwi.

Pokój był urządzony w podobny sposób jak ten w którym znaleźliśmy się na początku, gdy uratowano nas z pustyni. Jedynym wyjątkiem była pikająca aparatura obok łóżka Ricka. Rudzielec siedział w pozycji pół leżącej. Uśmiechał się do nas, zapewne cieszył się na nasz widok. Bonnie natychmiast do niego podbiegła i go przytuliła. Rodzinna scenka i takie tam. Chłopacy i Bonnie gadali z nimi. Alice i ja trzymałyśmy się na uboczu.  

-Jak się czujesz? - Spytała Bonnie, trzymając swojego brata za rękę. 

-Peter -  Rick zwrócił się do Pana Medyka - Ile waży taka jedna nerka?

Chłopak przez chwilę myślał, pytanie wyraźnie go zdziwiło. Zresztą nie tylko jego.

-Około 3 kilo, może mniej - Odpowiedział z wahaniem

-Bonnie - Rick uśmiechnął się do siostry - Czuję się o 3 kilo lżej.

Wszyscy parsknęli śmiechem, jednak kiedy przypomniałam sobie kto go "odchudził" natychmiast przestałam. Nie on miał być moim celem, nie on. Była to cholerna głupia zmienna. Musiał się rzucać na mnie i przyjąć strzał. 

Po tym jak strzeliłam, coś dziwnego się ze mną działo. Jakbym jechała swoim autem, ale to nie ja byłam kierowcą. Doskonale zdawałem sobie sprawę co robię i co chcę zrobić. Jednak nie ja tym sterowałam. Dopiero po wystrzale przejęłam kontrolę. 

-Gdyby nie Ellie, miałbyś dwie nerki i nie musiałbyś tu leżeć - Odparła Bonnie, ona chyba też zrozumiała kto go postrzelił.

-Już mówiłam że to był wypadek! - Zaczęłam podnosić głos.

-Wmawiaj to sobie dalej - Bonnie, chyba mnie szczerze nienawidziła.

Podeszłam bliżej łóżka. Popatrzyłam na wiecznie uśmiechniętą twarz Ricka, z opowiastek słyszałam że był wiecznie uśmiechniętą osobą i potrafił znaleźć coś pozytywnego w każdej osobie.

-Rick - spojrzałam w jego zielono-niebieskie oczy - Przepraszam. Nie mam pojęcia jak to się stało ty...

-Nie miałem być celem, wiem. Nadal uważam że ratując Petera, postąpiłem słusznie. Ale ty chyba nadal go nie przeprosiłaś, prawda?

Spojrzałam na Petera, jego olbrzymie czarne oczy wydawały się jeszcze większe. Nie wiem z jakiego powodu. Już miałam coś powiedzieć kiedy ktoś mnie stuknął w ramię

-Możemy pogadać? - To była Alice.

-Teraz? - Zdziwiłam się, kiedy dziewczyna szła w stronę drzwi.

-Tak, teraz. - Zapukała do drzwi i czekała. 

Ostrożnie podeszłam do niej i czekałam aż nam otworzą.  

-Już chcecie wyjść? - Zdziwiła się pielęgniarka.

-Tak. - Powiedziała Alice - Odprowadzisz nas do pokoju czy sami mamy znaleźć drogę.

-Och nie mogę zostawić reszty, jestem za was odpowiedzialna,

-Nie ważne, same trafimy.

Alice ruszyła dziarskim krokiem przed siebie. Po kilku minutach staliśmy pod naszymi drzwiami. Otworzyła je i kazała mi wejść.

Obiekt 071AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz