Rozdział 6

1.5K 150 4
                                    

Krzyk kobiety obudził mnie. Był to krzyk wypełniony tysiącem emocji. Każda z nich próbowała być pierwsza.  W pokoju było cicho. Podniosłem głowę i zauważyłem że wszyscy śpią. Dziwne. Podobno, ja zawsze śpię najdłużej. Jako,że i tak nie mogłem z nikim rozmawiać położyłem głowę na poduszce i zamknąłem oczy. 

Znalazłem się w gabinecie lekarskim, siedziałem na kozetce. Nade mną stał chudy, łysy facet w okularach. Rozmawiał z kobietą z moich snów. Słyszałem tylko strzępki rozmowy, jakby byli tysiące kilometrów ode mnie, a nie tuż obok. 

-I jak z nim doktorze? - Spytała się kobieta z wyraźną troską. 

-Pani mąż umarł na Plusa, tak?

-Owszem, mógł go zarazić? 

-Czy Peter chodził do szkoły, w ostatnim miesiącu?  - Zadał inne pytanie doktor 

Peter? Kim jest ten Peter? Drugi raz w moim śnie się pojawił

-Nie. Skąd że, od czasu kwarantanny nie kontaktował się z dziećmi. 

-A dostał Minusa, jako szczepionkę? 

-Sam pan dobrze wie, że urodził się w generacji w której odkryto wady szczepionki. Nie dostał Minusa. 

-I to mnie najbardziej martwi - lekarz usiadł za biurkiem i wyciągnął z szuflady papiery. - Pobraliśmy Peterowi krew i wyniki są tak szokujące, że chyba musimy je powtórzyć. 

Spojrzałem na swoje ramię. W zgięciu była mała ranka, jak gdyby ktoś mi wbił igłę. Zszokowało mnie coś jeszcze. Ręka była mała, o wiele mniejsza niż ta którą widzę na jawie. Spojrzałem w dół na swoje nogi. Były króciutkie, tak że dyndały swobodnie. 

-Panie doktorze czy on? 

-Tak, Peter jest zarażony Minusem. 

-Hej,stary obudź się, hej - usłyszałem stłumiony głos chłopaka z celi. 

-Sso? Co się dzieje? - Spytałem, podrywając się z miejsca. Od razu tego pożałowałem, bo zakręciło mi się w głowie. 

-Przyszedł posiłek, może zechcesz zjeść? 

-Posiłek? Kolejny? Przecież dopiero co jedliśmy. - Odezwałem się. Ile czasu minęło. 

-Też to wiem, ale wygląda na to że siedzimy tu znacznie dłużej nisz jak byliśmy sami czy w dwójkach. 

Podszedłem do ściany i wziąłem swoją miskę. Tym razem był to gęsty krem, w kolorze pomarańczowym. Ostrożnie powąchałem, pachniało znakomicie. Zanurzyłem łyżkę i włożyłem ją do ust.  Gdy zjedliśmy, oddaliśmy łyżki i miski. 

Rozłożyliśmy materace tak żeby być blisko i zaczęliśmy gadać. Sami nie wiedzieliśmy o czym. Najpierw były kalambury drużynowe. Ja grałem z 054B. Musiałem jej pokazywać rzeczy, wskazane przez 032B i 035A. Przegraliśmy 3 do 2. Chłopak ma dobre skojarzenia, albo 032B jest świetna w pokazywaniu. Gdy graliśmy ostatnią rundę 035A pokazywał nie wiadomo co, zemdlał. Brunetka podbiegła do niego i Zaczęła nim trząść.  Pociągnąłem nosem i poczułem dziwny zapach. 

-Nie oddychajcie! - krzyknęła z zatkanym blondyna. - To gaz.

-Co nam da nie oddychanie jak  i tak zemdlejemy? - powiedziałem

Dziewczyny osunęły się na ziemię. Mnie zaczęło się kręcić w głowie i również upadłem. Na całe szczęście na materac. 


Obiekt 071AOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz