Krzyk kobiety obudził mnie. Był to krzyk wypełniony tysiącem emocji. Każda z nich próbowała być pierwsza. W pokoju było cicho. Podniosłem głowę i zauważyłem że wszyscy śpią. Dziwne. Podobno, ja zawsze śpię najdłużej. Jako,że i tak nie mogłem z nikim rozmawiać położyłem głowę na poduszce i zamknąłem oczy.
Znalazłem się w gabinecie lekarskim, siedziałem na kozetce. Nade mną stał chudy, łysy facet w okularach. Rozmawiał z kobietą z moich snów. Słyszałem tylko strzępki rozmowy, jakby byli tysiące kilometrów ode mnie, a nie tuż obok.
-I jak z nim doktorze? - Spytała się kobieta z wyraźną troską.
-Pani mąż umarł na Plusa, tak?
-Owszem, mógł go zarazić?
-Czy Peter chodził do szkoły, w ostatnim miesiącu? - Zadał inne pytanie doktor
Peter? Kim jest ten Peter? Drugi raz w moim śnie się pojawił
-Nie. Skąd że, od czasu kwarantanny nie kontaktował się z dziećmi.
-A dostał Minusa, jako szczepionkę?
-Sam pan dobrze wie, że urodził się w generacji w której odkryto wady szczepionki. Nie dostał Minusa.
-I to mnie najbardziej martwi - lekarz usiadł za biurkiem i wyciągnął z szuflady papiery. - Pobraliśmy Peterowi krew i wyniki są tak szokujące, że chyba musimy je powtórzyć.
Spojrzałem na swoje ramię. W zgięciu była mała ranka, jak gdyby ktoś mi wbił igłę. Zszokowało mnie coś jeszcze. Ręka była mała, o wiele mniejsza niż ta którą widzę na jawie. Spojrzałem w dół na swoje nogi. Były króciutkie, tak że dyndały swobodnie.
-Panie doktorze czy on?
-Tak, Peter jest zarażony Minusem.
-Hej,stary obudź się, hej - usłyszałem stłumiony głos chłopaka z celi.
-Sso? Co się dzieje? - Spytałem, podrywając się z miejsca. Od razu tego pożałowałem, bo zakręciło mi się w głowie.
-Przyszedł posiłek, może zechcesz zjeść?
-Posiłek? Kolejny? Przecież dopiero co jedliśmy. - Odezwałem się. Ile czasu minęło.
-Też to wiem, ale wygląda na to że siedzimy tu znacznie dłużej nisz jak byliśmy sami czy w dwójkach.
Podszedłem do ściany i wziąłem swoją miskę. Tym razem był to gęsty krem, w kolorze pomarańczowym. Ostrożnie powąchałem, pachniało znakomicie. Zanurzyłem łyżkę i włożyłem ją do ust. Gdy zjedliśmy, oddaliśmy łyżki i miski.
Rozłożyliśmy materace tak żeby być blisko i zaczęliśmy gadać. Sami nie wiedzieliśmy o czym. Najpierw były kalambury drużynowe. Ja grałem z 054B. Musiałem jej pokazywać rzeczy, wskazane przez 032B i 035A. Przegraliśmy 3 do 2. Chłopak ma dobre skojarzenia, albo 032B jest świetna w pokazywaniu. Gdy graliśmy ostatnią rundę 035A pokazywał nie wiadomo co, zemdlał. Brunetka podbiegła do niego i Zaczęła nim trząść. Pociągnąłem nosem i poczułem dziwny zapach.
-Nie oddychajcie! - krzyknęła z zatkanym blondyna. - To gaz.
-Co nam da nie oddychanie jak i tak zemdlejemy? - powiedziałem
Dziewczyny osunęły się na ziemię. Mnie zaczęło się kręcić w głowie i również upadłem. Na całe szczęście na materac.
CZYTASZ
Obiekt 071A
Science FictionWyobraź sobie, że budzisz się w białym pokoju i nie masz żadnych wspomnień. Nie wiesz jak się nazywasz a ni jak wyglądasz