Siedziałam oparta plecami o rozwalony mur, ręka krwawiła mi niemiłosiernie. Jakieś 30 metrów ode mnie leżał karabin. Ruszyłabym po niego, ale musiałabym wyjść za ścianę a wtedy by mnie zauważyli. Świetnie, pomyślałam, i na co ja się zgodziłam. Przecież ta symulacja to miała być bułka z masłem. Wystarczyło tylko przejść przez miasto i dostać się do budynku rządowego. Następnie Noah miał się włamać do komputerów coś tam zrobić i już. Ja miałam go osłaniać z daleka. Wszystko super tylko...GDZIE DO JASNEJ CHOLERY ON SIĘ PODZIEWA?!
-Alice! - Krzyknęłam do słuchawki - Gdzie jest Noah?
-W strefie zakaźnej - powiedziała - Zostań na miejscu, przyślę Petera i ci pomoże z ręką.
Alice została umieszczona w strategicznym miejscu, gdzie miała idealny widok na okolice. Tam mogła wydawać na polecenia. Oddychałam ciężko i starałam się zatamować krwotok. Wciągnęłam powietrze nosem i poczułam odór. O nie. Nadchodzą. Miałam tylko z 40 sekund zanim się tu zjawą. Symulacja zawierała coś takiego jak Ochroniarze, byli to ludzie lub zwierzęta którzy mają nas zabić i chronić to co mamy zabrać. W tym wypadku były to dzikie psy. Usłyszałam ich szczekanie, muszę wyjść za ściany. Ale wtedy uruchomią się systemy obronę w drugim budynku i będzie ze mnie durszlak. Wzięłam głęboki oddech i jak najszybciej pobiegłam. Zrobiłam ślizg i złapałam karabin. Zaczął się ostrzał, schowałam się za rozwaloną ścianą, ale i tak kule ją przebijały. Uciekłam do budynku i zabarykadowałam drzwi. Dopiero teraz zauważyłam że znajduję się w ciemności. Zaczęłam nerwowo oddychać, tętno podskoczyło mi bardzo wysoko. Po omacku zaczęłam szukać włącznika. Gdy go znalazłam uspokoiłam się i dopiero potem skapnęłam się gdzie się znajduję. Setki głów zaczęło podnosić się z podłogi i patrzyły prosto na mnie. No świetnie, z deszczu pod rynnę. Psy zaczęły do mnie podchodzić i warczeć. Przeładowałam karabin i zaczęłam ostrzał. Jeden jakoś dał radę ominąć moje kule i rzucił się na mnie. Waliłam go kolbą karabinu, aż padły na ziemie. Jednak to nic nie dało. Psy gryzły mnie na potęgę, było ich za dużo. Nagle usłyszałam huk. Psy uciekły zostawiając mnie samą. Zobaczyłam dużą ciężarówkę i dwie postacie. Peter wyskoczył i podbiegł do mnie.
-Coś cię boli? - Spytał wyciągając swój zestaw.
-Nie kurwa swędzi. - Odparłam, serio chyba nawet debil widzi w jakim jestem stanie. Zaciągnął mnie do samochodu i tam zaczął opatrywać mi rany.
-Cześć Bonnie - Uśmiechnęłam się do kierowcy.
-Ludki - radio odezwało się to Alice - Noah wyszedł ze Strefy zakaźnej i potrzebuje lekarstwa. Plusa.
-Mam - odpowiedział Peter - Ale nie możemy się do niego zbliżyć.
-Coś wymyślcie - i przerwała
-Mogę do niego strzelić - powiedziałam, pomiędzy syknięciami gdy Peter odkażał moje rany. - To znaczy strzałką z lekiem.
-Najpierw zajmiemy się tobą. Bonnie znajdź Noah
Gdy skończył mnie doprowadzać do porządku, zrobiliśmy razem dmuchawkę z igłą i środkiem zakaźnym. Wychyliłam się przez ciężarówkę i gdy znaleźliśmy się w pobliżu Noah strzeliłam.
-Do wozu! - Krzyknęłam.
Nie musiałam powtarzać dwa razy, natychmiast wbiegł, a właściwie wleciał do auta. Tak że głowę miał na kolanach Petera.
-Gdzie mam teraz jechać? - Spytała się Bonnie
-Budynek jest otoczony przez psy - powiedziała Alice przez radio - Nie przejedziecie tam.
-To co proponujesz Pani Siedź i Rozkazuj? - Spytał się Noah, nadal trzymając głowę na kolonach Petera.
-Infradźwięki, skutecznie je odstraszą. - Zasugerowała. - Dasz radę coś takiego zrobić Noah.
-Dam. - Odpowiedział i zamknął oczy. - Ellie karabin, Peter igła, Bonnie rozejrzyj się za jakąś liną. Będę też potrzebował akumulatora więc jak będziemy blisko budynku to się zatrzymaj.
Daliśmy mu swoje rzeczy, ten wyjął jakieś części z mojego karabinu, chwilę pogrzebał w nich igłą i czekał.
-Widzę tam jakiś szlauch - powiedziała Bonnie
-Idealnie - uśmiechnął się i wyskoczył z auta - Peter chroń mnie.
-Ciekawe jak?! - Krzyknął na odchodnym.
Noah pojawił się z szlauchem po paru minutach, gestem nakazał Bonnie ruszyć.
-I gotowe - uśmiechnął się do nas.
Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy można zrobić z kawałka karabinu igły i szlauchu, ale cóż.
-Wyjąłem część, która nie jest ci potrzebna, dlatego możesz strzelać.
Podjechaliśmy jakieś 100 metrów od budynku. Tam Noah wyjął jakieś kable z auta.
-Idziemy - machnął ręką i poszliśmy za nim.
Faktycznie przed budynkiem spała cała wataha psów.
Na paluszkach przeszliśmy między nimi.
-Czemu nie włączymy tej maszyny? - Wyszeptała Bonnie
-Chce się znaleźć w centrum by jak najwięcej psów uciekło.
Weszliśmy do budynku i się zaczęło. Drzwi wypadły z futryn i zrobiły hałas. Wszystkie psy zaczęły szczekać i ruszyły na nas. Noah nacisnął guzik. Psy nadal na nas szły.
-To nie działa! - Krzyknęłam i zaczęłam strzelać.
Noah i reszta uciekli do budynku. Nagle psy uciekły, zostawiając mnie samą.
-Co się stało? - Spytałam kiedy już wpadłam do środka.
-Przewody się nie stykały. - Wyjaśnił mi Noah. - Znajdźmy lepiej te komputery.
Dodarcie do komputerów zajęło nam parę dobrych minut, ukryte były we wnętrzu budynku. Musieliśmy przedzierać się przez klatki schodowe i inne pokoje. Parę razy spotkaliśmy watahę psów ale wynalazek Noah skutecznie je odstraszył. Gdy już je znaleźliśmy, przystąpiliśmy do działania. Noah zasiadł za komputerem, Peter i Bonnie przeszukiwali szafki w pokoju. Ja stałam na czatach z karabinem w jednej ręce i odstraszaczem w drugiej. Nagle usłyszałam strzały po lewej stronie korytarza i ujadanie psów. To Alice, pomyślałam i pobiegłam jej pomóc.
-Wracaj do nich, chroń ich! - krzyknęła Alice z końca korytarza.
Wbiegłam do pomieszczenia, gdy Noah kończył ściągać pliki. Nacisnął guzik i wtedy....
Ponownie znaleźliśmy się w białym pokoju. Nie miałam już karabinu, a ni odstraszacza. A moje rany zniknęły. To pomieszczenia wszedł Justin
-No brawo, świetnie sobie poradziliście - Uśmiechnął się do nas.
-Czułem się tak jakby to wszystko działo się naprawdę - Powiedział Peter.
-Mamy najlepszy sprzęt i tylko wykwalifikowani ludzi umieją go obsługiwać.
Nie potrzebowałam tłumacza by mi wyjaśnił co to znaczy, sama dobrze wiedziałam.
Okay moje Obiekty, mogę tak do was mówić? Tak? To super. Znów zmieniamy narratora, tym razem nie może to być Ellie. Oprócz standardowych postaci czyli
Petera
Bonnie
Noah
Alice
Ricka
dorzucam także naszych drugich bliźniaków czyli Justina i Olivie a co mi tam.
Dodatkowo zapraszam was na moje nowe opowiadanie dwa rozdziały powinny pojawić się jeszcze dzisiaj, tak więc zapraszam do czytania i komentowania
https://www.wattpad.com/story/56835382-kosmos-i-magia
Tu jest link jak coś!
CZYTASZ
Obiekt 071A
Science FictionWyobraź sobie, że budzisz się w białym pokoju i nie masz żadnych wspomnień. Nie wiesz jak się nazywasz a ni jak wyglądasz