🖋️ 2p!PolIta week dzień 2 - nauczyciele w szkole

35 7 0
                                    


Piłka do koszykówki odbiła się od ściany i prawie uderzyła Luciano w głowę.

– Ej! – krzyknął – Ale uważać trochę!

– Przepraszamy Panie Vargas! – krzyknęło kilka uczniów jednocześnie.

– Zamach na moje życie – westchnął Luciano na to tylko, a dzieciaki się zaśmiały.

Ach, ta młodzież. Chociaż może Luciano nie powinien tak mówić. Nie był przecież aż tak stary. Nie nie, trzydzieści lat to nie starość. Chociaż może licealiści by się z nim nie zgodzili.

– No ale skupić się! – krzyknął. – Julia, rzucaj do tą piłką do kosza, nie w głowę koleżanki!

– Staram się! – krzyknęła dziewczyna, prawie potykając się o swoje własne nogi.

– Rzucaj! – Luciano machnął energicznie ręką. Da radę. Rzuci do kosza. Oh, aż wracają wspomnienia, jak on sam grał w drużynie koszykówki. Najlepszy na boisku, najlepszy w szkole, najlepszy na awfie. Prawa, lewa, rzut...

Julia jednak ewidentnie najlepsza nie była, bo zamiast rzucić piłkę przed siebie, rzuciła ją w lewo.

Przez całe boisko, na drzwi.

Które były otwarte.

I stał w nich nauczyciel.

– Uwaga! – wrzasnął Luciano, zrywając się z miejsca.

Nauczyciel w ostatnim momencie odskoczył, a okulary, które miał na nosie, prawie spadły.

- Aj, cholera – syknął Luciano. No to przesrane.

- Jezu, on mnie zabije – powiedziała Julia przerażona, chowając twarz w dłoniach.

W teorii, Luciano powinien ją skarcić, bo nie mówi się on, tylko pan nauczyciel, i w dodatku się przeprasza, ale generalnie zgadzał się z sentymentem.

Nawet z tej odległości widział twarz praktycznie ciskającą gromy nienawiści.

No dobra Luciano, pora użyć swojej boskiej charyzmy.

– Grajcie dalej – polecił uczniom, a sam w kilku krótkich podskokach znalazł się przy drugim nauczycielu.

To będzie ciężka rozmowa.

– Łukasiewicz – uśmiechnął się szeroko.

– Vargas – warknął Łukasiewicz.

– Co sprowadza cię na moje lekcje? Chcesz sobie porzucać piłkami? – zaśmiał się Luciano. Łukasiewicz biegający po boisku, ha! Chyba prędzej świnie zaczną latać.

– Zaraz ma się tu odbyć generalna próba poloneza – powiedział Łukasiewicz, poprawiając okulary. – A wy tu dalej jesteście.

– Serio? – Luciano przechylił głowę. – Jakoś... nie słyszałem, żeby miało coś tu być. Ani że ty będziesz to prowadził.

– Doprawdy? – odparł Franciszek sucho – Dyrektorka wspominała o tym na ostatniej radzie, ale faktycznie może nie usłyszałeś. Czasem zbyt dużo urazów w głowę, na przykład od... piłek do koszykówki – zerknął w stronę boiska. – może powodować utratę słuchu. Z tym, jak uczysz swoich podopiecznych nimi rzucać, nie zdziwiłbym się, jakby się pojawił jakiś problem. Badałeś się już u lekarza? – zapytał, wbijając w niego wzrok.

Jakby spojrzenie mogło zamrażać, to to Łukasiewicza zamieniłoby Luciano w rzeźbę lodową. Luciano utrzymał uśmiech, ale stał się on bardziej wymuszony.

KWIATKI LUCIANO I FRANCISZKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz