Part 6.

3.6K 310 21
                                    

****L*O*U*I*S****



Tak bardzo mi go brakowało. Tak bardzo za nim tęskniłem. Moje życie było tak bardzo puste bez niego. Wiele razy miałem ochotę wybrać jego numer i zadzwonić, ale za każdym razem brakowało mi odwagi. Media znowu szalały po tym jak przyłapali mnie na opuszczaniu naszego domu wczesnym rankiem. Musiałem zaprzeczać, że nie wróciliśmy do siebie. Nienawidziłem Amber i wiedziałem, że nigdy z nią nie będę. Zgodziłem się na uznanie dziecka jeśli testy potwierdzą moje ojcostwo. Wiedziałem, że będę je odwiedzał, zapewnię mu godny byt, będę sprawiał, że będzie szczęśliwe, ale nigdy nie będę z jego matką. Ono od samego początku będzie wiedziało, że to Harry zajmuje większość miejsca w moim sercu.

Leżałem w hotelowym pokoju i przeglądałem internet. Twitter szalał przez zdjęcia z jakiejś imprezy, na których była Amber z kieliszkiem szampana. Ludzie mieszali ja z błotem, mówiąc, że w ciąży się nie pije i ona nie nadaje się na matkę. Nie było mi jej żal, bo to jej wina. Mogła dotrzymać umowy i nie pokazywać się publicznie, a już na pewno nie powinna publikować takich zdjęć na Instagramie. Wiedziałem, że zarząd już od rana będzie zły i Amber dostanie porządną reprymendę. Niech ma za swoje.

Chwyciłem komórkę i wystukałem krótkie:


Mmm, idealna z Ciebie matka. Dobry był alkohol?


Jeśli przez takie imprezy dziecku coś się stanie to ona nie zobaczy moich pieniędzy. Albo dziecka. Wtedy wezmę je do siebie i wychowam z Harrym. W końcu to z nim miałem stworzyć rodzinę.

Spojrzałem na zegarek. Mijała trzecia, a ja wiedziałem, że to najwyższa pora na sen. Obejrzałem jeszcze kilka zdjęć i filmików nagrywanych na backstage ze Stylesem po czym wreszcie udało mi się zasnąć. Od ósmej mój telefon wydawał z siebie tak bardzo znienawidzony dźwięk.

- W biurze za kwadrans - usłyszałem po odebraniu.

- O co chodzi?

- Kwadrans! - krzyknął Paul, a ja odsunąłem telefon od ucha.

Zwlokłem się z łóżka i poszedłem pod prysznic. Postanowiłem kawę kupić w miejscowej kafejce. Wiedziałem, że będzie wielu fanów proszących o autografy, ale ja chcę im pokazać, że Amber nie chodzi ze mną cały czas. Wchodząc do pomieszczenia grzebałem w portfelu w poszukiwaniu drobnych. Zająłem kolejkę i rozejrzałem się. Dziewczyny już mnie rozpoznały i zaczęły podchodzić. Cierpliwie odpowiadałem na pytania i podpisywałem kartki.

- Powiedz, że Larry nadal istnieje - poprosiła jedna, a ja zauważyłem łzy w jej oczach.

Uśmiechnąłem się, nie odpowiadając nic.

- Ja wiem, że wy się kochacie - szepnęła. - Kochasz Amber?

- Moje serce ma miejsce tylko na jedną osobę - odpowiedziałem z delikatnym uśmiechem. Wiedziałem, że zaraz Twitter będzie zaspamowany filmikami, że "Larry is still real".

- Harry?

- Kupić ci coś? - zaproponowałem, bo akurat była moja kolej.

- Ja... ja...

- Chcecie dwie kawy? - przeniosłem wzrok na jej koleżankę.

Obie pokiwały zgodnie głowami, a ja podałem zamówienie. Kiedy kobieta zapytała o nasze imiona, odpowiedziałem, że ja podpiszę. Poprosiłem o imiona i zapisałem je na kubeczkach. Wiedziałem, że styropianowa pamiątka zostanie na zawsze. Dla mnie to było obrzydliwe, a one starannie umyją i wysuszą to, co dla mnie jest śmieciem.

W końcu pożegnałem się i opuściłem lokal. Wchodząc do budynku zarządu czułem jakąś dziwną radość. Nie mogłem doczekać się aż usłyszę obelgi lecące w stronę Amber. Nienawidziłem tego jak każdy się nad nią litował. Zapukałem do drzwi z odpowiednim nazwiskiem wszedłem do środka. Był już tam mój manager, ludzie z zarządu i Amber. Dziewczyna wyglądała na smutną, a mnie to śmieszyło.

- Spóźniłeś się.

- Ale już jestem. Co jest?

- Siadaj - Paul wskazał na fotel.

Zająłem mebel, a Amber złapała mnie za rękę i położyła ją na swoim okrągłym brzuchu, który już zdradzał jej stan. Od razu wyrwałem dłoń z jej uścisku i złączyłem na kubku kawy. Mężczyzna, który zajmował się naszym zespołem opowiadał o nieprzychylnych komentarzach w sieci na temat zachowania Amber. Oni również mnie obarczali winą, a to już była przesada.

- Ona nie jest małym dzieckiem - wskazałem na dziewczynę. - Nie będę jej pilnował, jasne? To mi się posypał związek. Widzieliście Harry'ego ostatnio?

- Louis, ty już nie jesteś z Harrym. Jesteś z Amber, jasne?

- Nie! Tego nie było w umowie! Uznam dziecko, ale ja nigdy z nią nie będę, jasne?!

- Louis...

- Nie zmusicie mnie do tego! Nie zmusicie mnie do kłamstwa. Przez tyle lat ukrywałem się z Harrym! Nie zmusicie mnie teraz do udawania miłości do Amber! Wystarczy, że musiałem udawać z Eleanor!

- Ale Amber...

- Mam w dupie Amber, rozumiecie?! - wiedziałem, że zaczynam przeginać, ale nie mogłem inaczej. - Staram się żeby Harry mi wybaczył i do mnie wrócił więc nie mogę pokazywać jak zależy mi na Amber!

- Albo zwiążesz się z Amber albo pożegnasz z One Direction, rozumiesz?

- Nie zrobicie tego! Nawet nie próbuj! Jeśli mnie wyrzucicie to Harry też odejdzie! A wtedy co? Będziecie promować 1D jako Nialla, Liama i Zayna? Błagam was - prychnąłem. - Fanki znienawidzą was i zespół.

- One są głupie, Louis. Tak głupie jak ty.

- Amber, na dzisiaj to tyle. Pamiętaj co ci powiedzieliśmy i dbaj o siebie - Paul pożegnał dziewczynę.

- Odwieziesz mnie, kochanie?

- Jeszcze słowo, a oberwiesz - warknąłem, patrząc na nią. - Nie obchodzi mnie, że jesteś kobietą i to w ciąży, ale oberwiesz.

Wyszła, a wtedy zaczęło się piekło. Zarząd zaczął na mnie naskakiwać, a ja czułem się przy nich malutki. Miałem ochotę prychać za każdym razem, gdy mówili, że z Harrym związku już nie będzie i mam o nim zapomnieć.

- Jej zależy tylko na pieniądzach, nie widzisz tego?! - warknąłem w końcu. - Podaj jej sumę, a ona to dziecko odda bez mrugnięcia okiem! Niech ktoś inny zapłaci jej, a wyda wszystkie tajemnice zespołu! Nie widzicie tego?! Równie dobrze mogę jej zapłacić, by po porodzie może oddała mi dziecko i zniknęła - wykrzyczałem, a po chwili zaczęło docierać do mnie co właśnie zrobiłem. To był najlepszy pomysł w moim życiu.

This mistake is miracle - Larry FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz