- Podoba Ci się? - pyta zacieszając michę - Więc chodź do środka.
Do środka?!
Niewiele myśląc złapałam jeden z patyków leżących na ziemi, wycelowałam w niego trzymając jak miecz.
- Teraz zawieź mnie do domu! - krzyknełam do niego, sama nie wiem po co.
Stał zaledwie trzy metry ode mnie. Był chyba w lekkim szoku.
Szybko się otrząsnął i też złapał patyka. Dobra. Teraz chwila prawdy.
- Dlaczego we mnie celujesz? - pytam wkurzona.
- Ty pierwsza we mnie wycelowałaś. - śmieje się.
Ohhh! Jak ten idiota mnie wkurza! Rozpędziłam się żeby nadziać go na pal. Nikt mnie tak nie drażnił jak on w tej chwili.
- Uroczo wyglądasz, gdy się denerwujesz. - lekko umknął przed moim ciosem patykowym mieczem - Robią ci się wypieki na twarzy.
Nie go... Nie nawidzę tego. I jego też nienawidzę.
Kolejny atak, machałam patykiem na oślep. Zrobił szybki unik i już jego ramiona oplatają od tyłu moją talię.
- Wygrałem! - cieszy się, a jego zachrypnięty głos sprawia, że mam gęsią skórkę - Za to robisz mi lody!
Szczerzy się.