- Oszalałaś?! - jęczał z bólu masując sobie tyłek - Boli mnie. - zrobił smutną minkę - Musisz mi go teraz dobrze wymasować.
- Idź zgiń.
- Teraz ty jesteś dla mnie niemiła. - pożalił się.
- Ojj... Naprawdę? - zmartwiłam się - Tak bardzo Cię przepraszam.
- Serio? - wyprostował się.
- Nie, idioto.
Udał obrażonego.
- Spadam stąd. Nie zamierzam tu z tobą siedzieć, ani chwili dłużej. - zebralam się do wyjścia.
Stanełam przed domem. Jestem w lesie. Dosłownie. I gdzie mam teraz iść? Nawet nie wiem jak daleko od Londynu jestem. Ruszyłam ścieżką przed siebie.
Bałam się. To chyba oczywiste. Najdziwniejsze jest to, że czułam się źle z tym, że Styles mnie nie zatrzymał. Zwyczajnie został w domu. Idiota, no!
Szłam już z pół godziny ścieżką. Tą samą którą jechaliśmy, widziałam ślady opon.
Grzmot.
Kap....
Kap....
Kap....
Ale leje!!!