5

262 27 2
                                    

Obudziłam się koło 8 zlana potem i z szybko bijącym sercem. Podniosła się do pozycji siedzącej. Kiedy się trochę uspokoiłam opadłam bezwładnie na poduszki i ciężko westchnęłam. Nie mogłam już zasnąć a nie bardzo chciało mi się wstawać, dlatego wyjęłam z szuflady słuchawki i podłączyłam je do telefonu. Włączyłam jak zawsze Spotify i nacisnęłam na losowe odtwarzanie. Na początek poleciała piosenka Something About the Sunshine- Anny Margaret. To z jakiegoś filmu na Disney Chanel. Bardzo mi się spodobała i był taki okres gdzie słuchałam jej na okrągło. Po przesłuchaniu co najmniej 10 utworów wyszłam z łóżka. Było trochę po 9 więc na pewno nie tylko ja już wstałam. Założyłam na siebie legginsy i bluzę z nadrukiem. Wzięłam jeszcze telefon i zeszłam na dół. Dziś sobota. W kuchni zastałam mojego wujka. Od razu się uśmiechnął kiedy mnie zobaczył. W radiu leciała piosenka Adama Lamberta- Whataya Want From Me. Wujek złożył na moim czole całusa i podsunął mi talerz z goframi. Na stole stała Nutella i dżem z czarnej porzeczki. Na jedną porcję nałożyłam sobie czekoladę a na drugą dżem. Po łącznie 4 porcjach byłam pełna.
▶Chcesz jeszcze? -zapytał z pełną buzia przez co zaczęłam się śmiać.
▶Dzięki ale nie. Już czuję, że trzeszczy mi w środku - oznajmiłam masując swój brzuszek. Wtedy do kuchni wszedł Adam.
▶Już jesteś w ciąży? Jestem za młody żeby zostać wujkiem -powiedział robiąc sobie kawę.
▶Ha. Ha. Ha. Ale się uśmiałam -prychnęłam z irytacją.
▶Oj no niedenerwuj się tak- powiedział przytulając mnie.
▶Lepiej odejdź bo ci jebne - powiedziałam wkurzona a chłopak od razu się ode mnie odsunał podnosząc ręce w geście obronnym.

Po śniadaniu postanowiłam iść do sklepu pani Barnaby. Jest to starsza kobieta, która prowadzi sklep muzyczny. A właściwie sprzedaje różne płyty. Uwielbiam tam chodzić. Czasem siedzę tam cały dzień. Nie raz już pomagałam jej kiedy miała większy ruch.
Weszłam do sklepu, który jeszcze był zamknięty ale pani Barnaby już tutaj jest. Kiedy przeszłam przez próg kobieta odwróciła się w moją stronę a na jej twarzy pojawił się od razu szeroki uśmiech.
▶Bello- przywitała mnie mocno ściskając.
▶Dzień dobry- zaśmiałam się.
▶Miałam nową dostawę. Jeszcze nie skończyłam ich rozkładać- uśmiechnęła się promiennie.
▶Chętnie pomogę. Wiem gdzie co lezy- obie się zaśmiałyśmy i zaczęliśmy układanie płyt. Przychodzili już pierwsi klienci, którymi zajmowała się wlascicielka sklepu a ja dalej rozdzielałam płyty na odpowiednią półkę. Dziś nie włożyłam soczewek dlatego przyszłam w okularach. To rzadki widok ale się zdarza.
▶Bello? Gdzie są płyty The Ofsprings? -zapytała mnie kobieta.
▶Tutaj- wskazałam na półkę obok, której stała lada z kasą.
▶Oh no tak, dziękuję - uśmiechnęła się co odwzajemniłam. Ona jest taka miła. Zawsze uśmiechnięta i do wszystkiego podchodzi od pozytywnych stron.
▶Przepraszam gdzie mogę znaleźć... -odwróciła się i zobaczyłam Jackoba.
▶Cześć - uśmiechnęłam się do niego.
▶Cześć. Pracujesz tu? - zapytał. Zeszłam z małej drabinki i stanęłam obok niego. Chociaż chyba wolałam patrzeć na niego na równi a nie pod górę.
▶Oficjalnie nie. Czasami pomagam pani Barnaby.
▶Serio? Ja jej przynoszę towar.
▶Ooo właśnie rozkładam najnowszą dostawę.
▶Właśnie... gdzie jest pani Barnaby? -zapytał. Cały czas praktycznie patrzył się wprost na mnie.
▶Przy kasie- akurat kasowała kilku klientów. Zauważyłam, że dziś jest straszny ruch.
▶O... dzięki - również się uśmiechnął i podszedł do pani Carnaby, która na jego widok uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Długo o czymś rozmawiali. Zaniosłam puste kartony za lade tym samym słysząc trochę ich rozmowy.
▶Jak się czuję Billy? -zapytała kobieta.
▶Dobrze. Jak na swoje lata ma bardzo dużo energii- zaśmiali się.
▶Przekaż mu, że zamówiłam już to co chciał i jak tylko przyjdzie od razu go odwiedzę.
▶Jasne. Nie ma problemu- uśmiechnął się.

Zostawiłam ich i kończyłam sortowanie wszystkich płyt. Jestem niska a drabinka nie jest aż taka wysoka; żebym bez problemu sięgała do najwyższych półek. Stanęłam na palcach i próbowałam włożyć płytę. Jedną mi się udało. Sukces. Próbowałam kolejną i kolejna... Nie mogłam sięgnąć i kombinowałam jak mam to zrobić. Podskoczyłam i płyta była na swoim miejscu ale ja spadłam... prosto w czyjeś ręce.
▶Nic ci nie jest? - zapytał Jackob, który mnie złapał.
▶O matko... dziękuję - wtuliłam się w niego.
▶O mój Boże, Bello nic ci nie jest? Rany Boskie Jackob ale ty masz szybki refleks! - starsza kobieta szła w naszą stronę. Czułam, że cała drżę. Niesamowicie się wystraszyłam.
▶Nic mi nie jest- uśmiechnęłam się do kobiety jednak cały czas tuliłam się do chłopaka.

Jackob został aż do zamknięcia. Pożegnaliśmy się i każdy z nas wsiadł do swojego auta. Jednak mój no cóż... Nie chciał ruszyć. Meczyłam się z nim kilka minut.
▶Zaczekaj sprawdzę to- powiedział chłopak i otworzył klapę z której aż się dymiło. Wysiadłam z auta i podeszłam do niego.
▶Niedojade do domu prawda?
▶Niestety nie. Ale mogę zabrać auto do siebie i to naprawić. Nawet teraz jeśli chcesz to mogę Cię odwieźć do domu i...
▶Mogę jechać z tobą? Mam czas, poczekam.
▶No dobra. To poczekaj wezmę linkę.
Podczepił linkę do mojego auta i swojego i powoli ruszyliśmy. Nie sądziłam, że on tak daleko mieszka. Jego dom jest pod samymi górami. Mój jest w przeciwną stronę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce było już ciemno ale całe ogromne podwórze jest dobrze oświetlone. Jackob wjechał do dużej szopy takiej jak tak u nas tylko większej i odczepił nasze auta.
▶Seth! -krzyknął a chłopak niemal od razu się pojawił.
▶Cześć - uśmiechnął się do mnie.
▶Pomożesz mi przestawić auto Belli - oznajmił chłopak.
▶Okey.

Wystraszyłam się kiedy poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę.
▶Witaj Bello. Jestem Billy- to był ten mężczyzna na wózku o którym opowiadał mi Adam.
▶Dzień dobry- uśmiechnął się na moje nerwowo wypowiedziane słowa.
▶Widzę, że Cię wystraszyłem. Przepraszam -uśmiechnął się.
▶Nic nie szkodzi- odwzajemniłam go.
▶Może wejdziesz do domu? Tu jest zimno a po za tym chłopcy się zajmą twoim autem
▶Dobry pomysł. Uwielbiam zimę ale zamarzam. Nie wiem jakim cudem Seth i Jackob zawsze mają taką ciepłą skórę. Jakby mieli wieczną gorączkę - Billy się zaśmiał.
▶Wieczna gorączka? - zaczął się śmiać ale potem sama też wybuchnęłam śmiechem.
Weszliśmy do niedużego domu i skierowaliśmy się na prawo, prosto do kuchni w której była młoda dziewczyna o długich ciemnych włosach i karnacji takiej jak chłopcy.
▶Bello poznaj ich siostrę. Rachel to Bella- przedstawił nas sobie. Dziewczyna odwróciła się do mnie z uśmiechem i uściskała mnie.
▶Cześć Bello- powiedziała kiedy już się od siebie odsunęłyśmy.
▶Hej- uśmiechnęłam się.
▶Właśnie robię kakao. Napijesz się? - zaproponowała.
▶Chętnie.
Po kilku minutach dziewczyna podała nam w kubkach z wizerunkami wilków gorące kakao z piankami! Uwielbiam...
▶Zaniosę chłopakom - powiedziała ale wtedy właśnie ci weszli do kuchni.
▶Kakao z piankami? - powiedział Jackob rzucając się po kubek.

Około 22 Jackob i Seth odwieźli mnie do domu. Tak konkretnie to moim autem jechał Jackob razem ze mną a Seth prowadził auto brata.
▶Dziękuję za wszystko- powiedziałam kiedy całą trójką stanęliśmy między autami obok mojego domu. Kiedy przytuliłam obu Jackob oddał mi klucze do mojego samochodu a z domu wyszedł wujek.
▶Oo Jackob i Seth. Dawno was tutaj nie widziałem. Co u Billy'ego? -czemu każdy zawsze pyta o niego.
▶Dobry wieczór. Wszystko u niego w porządku. Samochód Belli się zepsuł ale razem z bratem już to naprawiliśmy i chodzi jak nowy - powiedział starszy.
▶Bel... Wiem, że jesteś psują ale dlaczego to autko co dwa tygodnie jest zepsute? - powiedział wujek obejmując mnie.
▶To nie moja wina! - powiedziałam oburzona a wszyscy zaczęli się śmiać.
Po dłuższej rozmowie Seth i Jackob pojechali a ja z wujkiem wróciłam do domu.
________________
Ciekawe co jeszcze zepsuje

MY HEART SURVIVE - ZakończoneWhere stories live. Discover now