[38]

752 54 12
                                    

"Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc."

*perspektywa Melisy*

Weszłam do łazienki. Wyciągnęłam żyletkę i zaczęłam jeździć nią po mojej skórze. To już chyba ten czas. Czas, aby wreszcie odejść. Do taty, do Michała... Już nic nie ma sensu. Filip mnie zdradził, przyjaciel odszedł... To koniec. Czas umrzeć. Tylko, że tym razem zrobię to jak trzeba.

Usiadłam na wannie...

Ostateczne pociągnięcie. Poczułam jak słabnę, uśmiechnęłam się. Wykrwawiam się, leżę w wannie we własnej krwi. Umieram... Wreszcie umieram... I tym razem nikt mnie nie "uratuje". Tym razem odejdę na zawsze...

Obraz zaczął mi się zamazywać, a po chwili nie widziałam już nic prócz ciemności.

*perspektywa Filipa*

Melisa od kilku dni nie odbiera telefonów. Martwię się. Cholernie się martwię i tak kurewsko żałuję tego co zrobiłem. Jak mogłem chcieć przespać się z jakąś przypadkową laską?! nie doszło do niczego między mną a nią, bo kiedy pojawiła się Melisa w progu mojego domu wyrzuciłem tamtą dziewczynę za drzwi.

Teraz stoję przed drzwiami wejściowymi do domu szatynki i próbuję dostać się do środka. Wiem, że jest w domu, bo światło w jej pokoju się świeci.

Poszedłem pod pokój Melisy. Drzwi balkonowe są uchylone. Wspiąłem się na balkon i wszedłem do jej pokoju. Światło w łazience się świeciło.

- Melisa otwórz! - cisza. - Melisa! - cisza.

Nacisnąłem na klamkę. Otwarte. To co zobaczyłem sprawiło, że nie mogłem wydusić z siebie żadnego dźwięku. Melisa leżała nieprzytomna we własnej krwi.

Szybko wyciągnąłem apteczkę i zatamowałem krwawienie w miarę możliwości, zadzwoniłem na pogotowie.

Po chwili, która dla mnie trwała wieczność zjawiła się karetka i lekarze zabrali Lisę do szpitala.

- Jakie ma szanse? - zapytałem jednego z nich.

- Kim jesteś?

- Ja ją znalazłem. Jestem jej chłopakiem.

- Szanse są niewielkie.

- Mogę z wami jechać.

- No... dobrze, ale zadzwoń do jej rodziców. - niechętnie się zgodził.

Wsiadłem do karetki. Obserwowałem jak walczą o jej życie, ale sam nie mogłem nic zrobić. Moja Melisa umiera....

***********************************

347 słów.

No co to sie porobilo xD
Przed nami juz tylko 2 rozdzialy i epilog! Jak to szybko zleciało :') Od razu takie info małe: EPILOG OPUBLIKUJE W URODZINY SMAVA! Także wtedy spodziewajcie sie zakonczenia tej historii.

Uwielbiam Was!
~LunaShadow

JEŚLI ROZDZIAŁ SIĘ SPODOBAŁ ZOSTAW GWIAZDKĘ, KOMENTARZ, USTOSTĘPNIJ!

<3

(Nie)szczęśliwa |FF Smav|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz