[1]

1.9K 97 11
                                    

Każdy ma prawo do własnych wyborów. Mi tego wyboru nie pozwolono podjąć. Wybrałam śmierć, ale "uratowali" mnie. Ja bym tego ratunkiem nie nazwała. 
Całe życie ktoś decyduje za mnie. A może ja nigdy nie chciałam żyć? Może nie chciałam zawsze zostawać sama z problemami? No właśnie. Matka ma mnie gdzieś. Bardziej interesuje ją jej obecny mąż i praca. Chyba nawet cieszyła się ze śmierci mojego ojca. To smutne. Gdyby nie mój tata to pewnie nawet nigdy nie widywałabym się z rodzicami. Matka całymi dniami była w pracy. Patrząc z perspektywy czasu nawet myślę, że zdradzała wtedy ojca. Tata też pracował, ale mniej. Wychowywały mnie niańki. Nigdy nie doznałam miłości matki, a kiedy straciłam ojca pozbawiono mnie jakiejkolwiek miłości. 

Kolejny durny dzień. Dziś pierwszy dzień dla mnie w nowej szkole. Nowi ludzie. Nowe znajomości. Będę teraz chodzić do drugiej klasy technikum. Jestem na profilu fotograficznym. Matka tego nie popiera, ale też nie ma nic przeciwko. Jednym słowem ma mnie w głębokim poważaniu. 

Zwlokłam się leniwie z łóżka. Zabrałam z garderoby pierwszą lepszą czarną bluzkę z długim rękawem by zakryć blizny i białą spódniczkę (patrz media). Do tego jakieś dodatki. Wzięłam jeszcze czarne wysokie szpilki i udałam się do łazienki w celach wiadomych. Kiedy już byłam ubrana zrobiłam jeszcze lekki makijaż i założyłam na twarz jeden z setek moich sztucznych uśmiechów. Wychodząc z domu zjadłam jabłko i pożegnałam się z pracownikami, których spotykałam po drodze. Czas znów zacząć udawanie szczęśliwej. Nie ukrywam, że łatwiej jest mi się uśmiechać do kamery w moim pokoju niż do ludzi przez cały czas. Przed kamerą mogę wszystko powtórzyć kilka razy, a przy ludziach nie mam takiej możliwości. 

Przerywając moje rozmyślenia wsiadłam do czarnego samochodu.

- Witaj Sebastianie. - uśmiechnęłam się przyjaźnie do kierowcy. Był naszym pracownikiem od dawna. Bardzo go lubiłam. Zresztą mój ojciec też go lubił. Tylko i wyłącznie dzięki mnie tu pracuje, bo mój ojczym chciał go zwolnić setki razy. Nie pozwolę na to nigdy!

- Miło cię widzieć Melisa. Jak tam humor? 

- Nieźle.

- Stresujesz się?

- Trochę się boje, że źle mnie tam przyjmą. No wiesz nowa i w ogóle.

- Na pewno cię polubią. Ciebie nie da się nie lubić.

- Dzięki za wsparcie. 

Po około 15 minutach byliśmy pod moją nową szkołą. 

- Paa. - pomachałam do kierowcy.

- O której po ciebie mam przyjechać?

- Zadzwonię do ciebie. 

- Okej. - uśmiechnął się przyjaźnie co odwzajemniłam. 

Ludzie gapili się na mnie. No cóż, takie życie. 

Weszłam do budynku i wyjęłam z torby plan lekcji. Miałam być w 2a. Czyli mam teraz lekcje w sali 48. Na drodze zatrzymała mnie jakaś blondynka. Miała błękitne oczy i szeroki uśmiech. Wyglądała na miłą.

- Hej, jesteś nowa?

- Tak. Szukam sali 48,wiesz może gdzie jest?

- Jasne. Widzę, że będziesz ze mną w klasie. Jestem Sara.

- Miło poznać. Melisa. 

Dziewczyna pomogła mi znaleźć salę. Kiedy weszłyśmy patrzyli się na nas, a raczej na mnie. 

- Muszę poczekać na nauczyciela.

- Jasne. Jak coś to siądź później ze mną. - odpowiedziałam jej przyjaznym uśmiechem i czekałam oparta o biurko nauczyciela. 

Po kilku minutach do sali wszedł mężczyzna w średnim wieku.

- Dzień dobry, ja jestem nową uczennicą.

- A tak. Melisa jeśli dobrze pamiętam? - wydawał się być miły.

- Zgadza się. 

- Pozwól, że przedstawię cie klasie. - odwrócił się w stronę uczniów.

- Klaso, to jest wasza nowa koleżanka. - wskazał na mnie. - Może powiesz coś o sobie. - Przytaknęłam.

- Nazywam się Melisa Adel, wcześniej mieszkałam w Warszawie, moje pasje to fotografia i rysunek.

- Usiądź Meliso.

Podeszłam do Sary. Usiadła w ostatniej ławce pod oknem. Idealnie.

Przez 30 minut nauczyciel coś tam mówił, ale nie słuchałam. Po tym wszystkim od razu założyłam słuchawki na uszy i wyszłam ze szkoły. Wzięłam telefon do ręki i przeszukiwałam kontakty w celu odnalezienia numeru Sebastiana. W tym momencie ktoś wpadł na mnie i telefon wypadł mi z ręki, a ja sama także wylądowałam na ziemi.

- Nic ci nie jest? 

- Nie. Jest spoko.

- Strasznie cie przepraszam. - popatrzyłam na chłopaka. Wysoki, przystojny brązowooki szatyn. 

- Nic mi nie jest i naprawdę nie przejmuj się. - podał mi rękę bym wstała. Skorzystałam z pomocy i zaczęłam rozglądać się za moim telefonem. Znalazłam go na ziemi. Miał pękniętą szybkę.

- Prosze, prosze, byle działał - mówiłam do siebie. - No nie.

- Coś się stało?

- Miałam zadzwonić, żeby po mnie przyjechali. Teraz to nici z tego bo numeru nie pamiętam. No nic przejdę się.

- Odprowadzę cię. 

- Nie musisz. Dam sobie radę. 

- To nie było pytanie. - uśmiechnęłam się do niego.

- Jestem Melisa. 

- Wiem. Ja nazywam się Filip. 

- Skąd wiesz...

- Jesteś znaną youtuberką, nagrywasz z skkf'em. To chyba logiczne, że jego znajomy cię kojarzy.

- A więc znasz Florka?

- Czuje się urażony tym, że mnie nie znasz. Jestem youtuberem. - udał obrażonego.

- Znamy się 10 minut a ty już się fochasz. 

- Daj się zaprosić na kawę to ci wybaczę.

- No dobra. Kiedy?

- Teraz!

- Oooo nie. Musze iść do domu. Masz mój numer - napisałam mu te 9 cyfr. - Jutro już pewnie będę mieć telefon, więc dzwoń. Ewentualnie w szkole się zgadamy, chociaż to czy będę jest wątpliwe.

- Okej, ale i tak cię odprowadzę. - już nie miałam ochoty protestować.

- To się rusz. 

Udaliśmy się w kierunku mojego domu. Kiedy dochodziliśmy zauważyłam przed furtką dobrze znaną mi osobę...

********************************

851 słów. 

Pisałam to już w Zimnej jak lód.. NIE JESTEM WCALE POLSATEM, ja po prostu zawsze kończe pisać jak coś się dzieje. Ale to zwykły przypadek xDD

Mamy pierwszy rozdział xD 

Rozdziały będę publikować we WTORKI i SOBOTY

A i jeszcze pytanko: 

Podoba Wam się okładka? 

~Luna ;3


(Nie)szczęśliwa |FF Smav|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz