[36]

827 53 19
                                    

"The worst things in life come free to us"*

*perspektywa Melisy*

Obudziły mnie promienie słoneczne padające na moją twarz. Wszystko mnie bolało. no pomyślmy... może to dlatego, że spałam na ziemi? Ach ten mój pieprzony sarkazm.

Wstałam z podłogi i zaczęłam się rozciągać. Po porannej gimnastyce podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej mój ulubiony komplet ubrań (media) czyli dżinsowe szorty, dżinsową koszulę, szary sweter, czarne rajstopy no i oczywiście czystą bieliznę. Poszłam do łazienki i wzięłam długi gorący prysznic. Nałożyłam na siebie wcześniej przygotowane ubrania i podeszłam do lustra. Zakryłam korektorem wory pod oczami i zrobiłam mój tradycyjny makijaż czyli tusz, kreski i krwistoczerwona szminka. Doprowadziłam do ładu moje długie włosy pozwalając im delikatnie opaść na moje ramiona. Byłam gotowa do spotkania z Filipem. Nie wiem jak się na nim zachowam, ale mam nadzieję, że strach mną nie zawładnie.

Wróciłam do pokoju i spojrzałam na wyświetlacz mojego iPhone'a. 9.30. Do spotkania z Filipem pozostało mi 30 minut.

Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie tosty, które szybko zjadłam.

Dokładnie o 9.50 wyszłam z domu i 10 minut później czekałam na Smava w parku.

- Hej kochanie. - powiedział chłopak i chciał mnie przytulić. "Chciał", bo zanim to zrobił odskoczyłam do tyłu.

- Przepraszam Filip.

- Nie możesz się mnie wiecznie bać?! - krzyknął chłopak. W tej chwili zaczęłam się bać go jeszcze bardziej. - Daj spokój Melisa, jesteśmy razem, czy nie? Bo zachowujesz się jak wystraszona dwulatka.

- Boję się ciebie. - powiedziałam szeptem.

- Tak? W takim razie ten związek nie ma sensu! - krzyknął i poszedł sobie.

- Filip! Czekaj!

- Na co? Aż łaskawie zechcesz przytulić czy pocałować własnego chłopaka? Nie dziękuję. Nie mam tyle czasu. - po chwili znikł mi z pola widzenia.

Ja zostałam na środku parku ze łzami w oczach. Usiadłam na jednej z ławek na uboczu.

Po kilku godzinach, a w zasadzie to był już późny wieczór, wstałam z ławki.

Muszę go przeprosić to moja wina. Nie powinnam tak reagować na własnego chłopaka! Mówiło moje serce, ale mózg nadal się bał. Tak, bałam się Filipa. W zasadzie to bałam się każdego mężczyzny.

Jednak serce kazało porzucić strach. Ruszyłam dobrze znaną mi drogą w kierunku domu chłopaka.

Po kilku minutach byłam na miejscu. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi szatyn. Był w samych bokserkach, a jego włosy był zmierzwione bardziej niż zwykle.

- Filip... ja... przepraszam za to w parku... - powiedziałam.

- Fifi? Kto to? - usłyszałam damski głos. Zobaczyłam blond plastik w samym szlafroku. Coś we mnie pękło. Normalnie zapewne zachowała bym zimną krew i po prostu odeszła, ale w ostatnim czasie zbyt dużo wydarzyło się w moim życiu. W moich oczach znów pojawiły się łzy.

- Widzę, że już nie mam tu co robić. - ze łzami w oczach odwróciłam się i pobiegłam prosto przed siebie.

Słyszałam za sobą krzyki chłopaka, ale to było za wiele. Nie chciałam go już znać.

********************************

456 słów.

*The worst things in life come free to us - Najgorsze rzeczy w życiu przychodzą do nas same. - Ed Sheeran "The A Team"

********************************

Filip ty chuju!
Może część z Was wie, a może nie, ale planowałam odejść z wattpada.
Postanowiłam jednak, ze nie bd suką i dostaniecie Nieszczęśliwą do końca, a potem to sie zobaczy.

Pisze dzis probne wiec juz wychodzic z donu powinnam xD

Sorki za bledy, pisalam na telefonie.

~LunaShadow

(Nie)szczęśliwa |FF Smav|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz