-Halo?-Usłyszałam gruby męski głos po drugiej stronie linii.
-Tata?-Pisnęłam rzałośnie do słuchawki.
-Jessica? Skąd dzwonisz?-Zapytał zdziwiony.-Zaraz, zaraz...tylko mi nie mów, że...-Przerwałam mu.
-Tak. Zabierz mnie stąd.-Rzuciłam do słuchawki. Liczyłam na jakąkolwiek odpowiedź, ale zakończył połączenie bez słowa. Pozostało mi tylko czekać, aż odbierze mnie z tego zapyziałego komisariatu.
Usiadłam na plastikowym krzesełku i rozglądałam się na boki. Po chwili podszedł do mnie Gruby Pit. Wszyscy tutaj tak go nazywają. Wiem to, bo ostatnio coraz częściej mam przyjność tutaj gościć. Ja i tutejsza policja staliśmy się już dobrymy znajomymi. Jeszcze kilka razy, a zawrzemy prawdziwą przyjaźń.
-Nadal upierasz się przy tym, że nie wiesz kto jeszcze bierze w tym udział?- Zapytał i posłał mi wyczekujące spojrzenie.
-Nawet nie wiecie jak dużo ludzi robi to co ja i jakoś nic im się nie dzieje. Nie wiem dlaczego zabraniacie ścigać nam się na własną rękę.- Wzruszyłam ramionami.
-Po pierwsze...nie macie sędziego, jeżeli ktoś będzie miał wypadek albo...-przerwałam mu.
-Tak, tę wersję już znam na pamięć, chciałam coś konkretniejszego.- wywróciłam oczymi.
-Kontynułując...chciałem wspomnieć o tym, że wasze małe "poprawki", czyli "ulepszanie" maszyn, są tak niebezpieczne, że nawet nie wyobrażasz sobie co może się stać. Dajmy na to, że hamulec zawiedzie. Przy prędkości jaką osiągacie, jest to śmietelne. Jessica...wszyscy chcą tu dla ciebie dobrze...- Nie mogłam tego słuchać. Po prostu wielka drama o to, że ktoś ma pasję. Wielkie dzięki, za takie "my tylko chcemy dobrze". Szlag mie trafia jak to słyszę. Dobrze to wy sobie możecie robić sami. Albo nawzajem. Ja pierdole, najlepiej weście się za trójkąciki, ale zostawcie mnie w spokoju!Czekałam cały czas, aż przyjedzie po mnie tata, pogada z kolegami, da mi kolejny wykład, dostanę szlaban i dalej będę żyć moim nudnym jakże życiem.
Na początku trochę się stresowałam tym jak tata zareaguje na to, że znów znalazłam się na komisariacie, tymbardziej po naszej ostatniej rozmowie. Ale teraz...teraz tak sobie myślę, że wszyscy wyolbżymiają sprawę. Na prawdę, to jest przesada. Teraz wszystko po mnie spływa. Tata pokrzyczy, pokrzyczy i przestanie. Będzie dobrze.-Gdzie ona jest?!- Dobiegł mnie donośny głos z końca korytarza. Po chwili ujżałam ojca biegnącego w moją stronę. Moje mięśnie lekko się napięły, ale szybko potem rozluźniły. Tata był wściekły. Ominął mnie bez słowa i poszedł w kierunku gabinetu grubego Pita. To starzy kumple. Pit znosi mnie chyba jeszcze tylko dlatego, że jestem córką jego przyjaciela.
Wszedł bez pukanka do środka i zamknął za sobą drzwi. Chcę już do domu...
Co oni tam jeszcze robią? Gadają od jakiejś pół godziny nie wiadomo o czym, (choć...podejżewam, że głównym tematem rozmów jest moja skromna osoba. Oh, jak miło), a ja czekam tu i się nudzę.
Nareszcie, po dłuższym czasie wyszli. Wymienili przyjacielskie uściski, a tata podziękował grubemu pitowi. Wskazał na mnie głową i coś jeszcze do niego powiedział, ale nie usłyszałam.
Potem, podszedł do mnie i oschle powiedział
-Do samochodu, zaraz do ciebie dojdę.
Skinęłam tylko głową i ruszyłam w stronę wyjścia, rozmyślając o czym tak długo rozmawiali tata i gruby Pit.Zatrzasnęłam dzrzwi od samochodu i usadowiłam się wygodnie na przednim siedzeniu. Po chwili dołączył do mnie tata, zajmując miejsce kierowcy. Odwróciłam wzrok, aby nie musieć na niego patrzeć. Wyjżałam przez okno. Słońce mocno raziło w oczy, znów przyszły upały. Nigdy nie umiem długo usiedzieć w ciszy i choć miałam zamiar się nie odzywać, ciekawość wzięła górę.
-Miałeś już mi nie pomagać.
-Nie chcę, żebyś skończyła w więzieniu. Co prawda Pit się za tobą wstawił i dlatego trochę zmieniłem moje zdanie, ale i tak tym razem nie skończy się to na głupiej rozmowie. Musimy coś z tym zrobić.-Odparł skupiając swój wzrok na mojej twarzy.***
Siedziałam tak przy kolacji dłubiąc widelcem w talerzu. Jakoś wyśmienity kurczak mamy, dziś nie przechodził mi przez gardło. Miałam właśnie podziękować i iść do swojego pokoju, gdy tata ruchem ręki wskazał abym została na miejscu.
Ździwiona ponownie usiadłam na krzesło.
-Wyjeżdżasz.-Dopiero po chwili dotarło do mnie to co powiedział. Wytrzeszczyłam na niego moje i tak duże błękitne oczy i zapytałam z niedowierzaniem
-Co?!
-Wyjeżdżasz-Powtórzył niewzruszony moją reakcją-Do Londynu.- Dodał po chwili.
Spojżałam na mamę z wyczekiwaniem, ale ta tylko przyglądała się całej tej sytuacji. Ciekawe czy o wszystkim wiedziała.
- Powiedz, że to żart.- Starałam się zachować spokuj. Przecież nie mogę wyjechać. Mam tutaj wszystko. Zresztą, na ile i kiedy miłabym jechać do Londynu? No i po co?!
-Nie. Jessica. Gdy zaczną się wakacje, lecisz do Londynu. Do Harry'ego.-Teraz to już w ogóle gubiłam się we własnych myślach. Po pierwsze. To już za tydzień, a po drugie...nawet nie pamiętam mojego starszego brata...
-Nie! Nie zgadzam się!-Ze zdenerwowania przeczesałam ręką włosy. Mama popatrzyła na mnie z szklącym się wzrokiem.
-Tak będzie lepiej kotku. Odetniesz się od tego...uhm...towarzystwa.- Nie zwracając na nikogo uwagi pobiegłam do mojego pokoju. Nie wierzę w to co usłyszałam.Ten rozdział jest specjalnie dla przemiłej osóbki, która komentuje i wydaje mi się, że tylko ona to czyta. Ona wie, że tutaj chodzi o nią, więc dziękuję Ci xxxxxx
CZYTASZ
Good Bad Girl
RandomJessica trochę narozrabiała i teraz musi ponieść tego konsekwencje. Za karę, całe wakacje ma spędzić w Londynie. Dziewczyna jednak ma plan jak się od tego wymigać, lecz do jego zrealizowania, potrzebuje pomocy pewnej osoby, za którą nie zabardzo p...