13

3.4K 164 3
                                    

Maddie:

Obudził mnie okropny zapach, albo raczej smród spalenizny.
W głowie zrodził mi się najciemniejszy scenariusz.
Jak najszybciej wyskoczyłam z łóżka i popędziłam do kuchni.
Oby to nie był pożar...wiem, że panikuję, ale...
Moim oczom ukazał się Harry, z kciukiem w ustach, dzieckiem na rękach i wzrokiem wlepionym w patelnię, na której zostały tylko czarne szczątki po naleśniku.
Podbiegłam do niego i wzięłam małą, po czym usadowiłam ją na blacie kuchennym. Chłopak szybko znalazł się przy umywalce i odkręcił kurek z zimną wodą, aby schłodzić oparzenie.
Spojrzałam ukradkiem na dziewczynkę, która miała niezły ubaw z całej tej sytuacji. Klaskając w swoje małe dłonie, zwijała się ze śmiechu.
Ja za to, byłam lekko przerażona stanem kuchni, naleśników no i oczywiście Harry'ego oraz jego palców.
-Wszystko w porządku?- Zapytałam.
-Jest dobrze, to nic takiego- Zaśmiał się nerwowo i podmuchał na oparzenie.- Chciałem zrobić Wam coś na śniadanie i...- zawieśił wzrok na spalonym na wiór naleśniku.- W każdym bądź razie...gotowanie to nie moja bajka.- Przyznał. Z tym się chyba zgodzę.
Ponownie rozejrzałam się do okoła. Kuchnia przypominała pobojowisko. Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem na to całe zajście. Harry rzeczywiście nie sprawdził się w roli kucharza.
Chłopak posłał mi mordercze spojrzenie.
-Ha, ha. Bardzo zabawne.- W jego słowach sarkazm był wyczuwalny na kilometr. Wyszedł z kuchni udając obrażonego.
Ja zostałam z małą, wciąż śmiejąc się z niego i całej tej sytuacji z naleśnikami.
Po co on się w ogóle za to brał?
Brzuch zaczynał mnie boleć ze śmiechu.
Oj Harry, Harry.

***

Siedziałam na kanapie, czekając, aż Harry ubierze małą, abyśmy mogli w końcu wyjść na miasto i zjeść coś pożądnego.
On naprawdę musi lubić tą swoją "koleżankę", jeśli zgodził się nianczyć jej córkę. W sumie ciekawi mnie też to, że zgodził się abym tu przyjechała i zawracała mu głowę. Ciekawe, dlaczego nie odmówił, gdy rodzice Jessici, go o to poprosili.
Uśmiechnęłam się, gdy Harry z małą na rękach wyszedł z salonu.
Widać, że obydwoje mają ze sobą bardzo dobry kontakt i długo się znają.
Dziewczynka nieśmiało na mnie spoglądała. Jest na prawdę urocza.
Miała na sobie różową bluzeczkę i białe krótkie spodenki.
Zaraz, zaraz...coś mi tu nie pasuje...
- Harry?- Zasłoniłam usta ręką, aby nie wybuchnąć śmiechem. -założyłeś jej spodenki tyłem do przodu.- Skrzywiłam się, a ten
Wywrócił na mnie oczami.
Po chwili przyjrzał się małej uważnie.
-Właśnie się zastanawiałem kto wymyśla takie gówniane spodenki zapinane od tyłu.- Potarł dłonią kark.-Chodź Emily - Poczochrał jej blond włoski.- Idziemy się przebrać.- Dziewczynka zachichotała i pacnęła go w czoło swoją małą rączką. Rozbawiło mnie to, szczególnie, że Emily miała minę mówiącą "Harry, ty głupku".

-Okej, jesteśmy gotowi! - Po kilku minutach wrócili do salonu. - Idziemy? - Harry spojrzał na mnie wyczekująco.
- Jasne. - Zerwałam się z kanapy - możemy wychodzić. - Uśmiechnęłam się.
Pominęłam już fakt, że Emily ma dwie różne skarpetki- jedną w kropki, a drugą w kucyki. Nie chciałam odbierać Harry'emu tej satysfakcji, że sam ubrał dziecko.
Zgarnęłam ze stolika do kawy moją torebkę i razem ruszyliśmy do wyjścia.

-To na co panie mają ochotę? - Zażartował Harry, po wyjściu z mieszkania.
-Hm...-Zamyśliłam się. - W sumie, to dochodzi już trzynasta, więc równie dobrze zamiast śniadania, możemy zjeść obiad.
Szliśmy teraz piękną jedną z wielu, uliczką Londynu, wypatrując jakiejś dobrej restauracji, czy na przykład bistro. Wszystko jedno, tylko żeby w końcu coś zjeść.
-To! Chcę to! - Emily wskazała paluszkiem, na budkę z goframi. O mało z podekscytowania nie zleciała z karku Harry'ego, na którym siedziała, bo jak sobie wymyśliła: "Nóżki mnie bolą", dzięki czemu, Harry od razu wziął ją "na barana".
- No dobra. Nie ma to jak gofry na obiad. - Przystał na propozycję małej, wiedząc, że gdyby odmówił byłby najgorszym człowiekiem na świecie.
Ja też bez wachania się zgodziłam, bo sama bardzo dawno jadłam tą pyszność, która chyba najbardziej kojaży mi się właśnie z wakacjami.
Podeszliśmy do kolorowej budki
- Poproszę trzy gofry - Powiedział Harry, wyjmując portfel z tylniej kieszeni spodni.
Emily oblizała usta i cały czas wpatrywała się w obrazek na którym widniał ogromny gofr.
Wciąż siedząc Harry'emu na barana, pociągnęła go za włosy, aby zwrócić na siebie jego uwagę.
-Tego chcę! - Wskazał na plakat, który był dwa razy większy od niej.
- Jasne, dostaniesz identycznego. - Wymamrotał, szukając w portfelu drobnych, aby zapłacić za nasz hm..."obiad".
- Z czym mają być? Bita śmietana? Polewa? Mamy jeszcze owoce, tęczową posypkę, czekoladę i...- Emily nie dała dokończyć pani, która nas obsługiwała, tylko krzyknęła szczęśliwa
- Ze wszystkim!
Spojrzeliśmy po sobie z Harry'm i wybuchnęliśmy śmiechem.
-Niech będzie - Chłopak zapłacił i pozostało nam już tylko czekać, na nasze gofry "ze wszystkim".
Chwilę potem odebraliśmy trzy wypasione gofry. Ślinka ciekła mi na ich widok. Czego tam nie było.
- Ale to nie jest tak duże jak tamto - Emily wydęła dolną wargę i wskazała na plakat.
- I tak byś tego nie zjadła. - Powiedziawszy to Harry wgryzł się w swojego gofra.
- A właśnie, że tak. - Mała, skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie.- Harry się upierał. Nie ma podejścia do dzieci.
- Emily? - Zwróciłam się do blond aniołka. - jak zjesz tego i będziesz chciała jeszcze, to kupimy ci największego gofra na świecie, dobrze? - Uśmiechnęła się i nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała główką, co chyba miało oznaczać to, że się zgodziła i foch przeszedł.
Posłałam Harry'emu spojżenie typu "tak to się robi", na co wystawił mi język.

Siedzieliśmy na ławce w parku i jedliśmy nasz "słodki obiad".
- Już nie mogę...- Marudziła Emily. Zrobiła zaledwie kilka małych gryzków. No, ale czemu się tu dziwić, skoro zażyczyła sobie gofra "ze wszystkim"? Ja zjadłam połowę i sama nie wiem, czy dam radę więcej. Jest naprawdę syty.
Harry za to, bez problemu kończył właśnie swojego.
- Mówiłem, żebyś nie brała podwójnej bitej śmietany, nie mówiąc już o tym, że chciałaś gofra większego od ciebie...Wiedziałem, że tak będzie - Westchnął.
Dziewczynka wręczyła gofra Harry'emu.
-Nie chcę. - oddał jej go spowrotem. - Jak nie możesz to wyrzuć - Wzruszył ramionami.
Emily spojrzała na niego wrokiem szczeniaczka. Buźkę miała umazaną od bitej śmietany, a blond włosy rozwiane po całej twarzy.
- Ale jemu będzie przykro - Wdrapała się Harry'emu na kolana i podstawiła mu kolejny raz pod nos gofra.
-Jemu czyli komu, Em? - Mimowolnie się uśmiechnął.
- Goferkowi. - zamrugała swoimi długimi rzęsami.
Harry zmarszczył brwi po czym uległ i z niechęcią wziął gofra od dziewczynki, po czym go ugryzł.
Emily dała mu buziala w policzek i niezgrabnie zsunęła się z jego kolan, a potem podbiegła do kaczek i zaczęła coś do nich gadać w swoim własnym dziecięcym języku. I tak, jak na trzylatkę bardzo ładnie składa zdania, choć czasem się zawiesza, ale jest to urocze.
- Wiesz...w sumie, to ja też już nie dam rady zjęść tego do końca, więc jeśli chcesz to...
-Nie! - Posłał mi mordercze spojżenie. - Chciałyście gofry, a teraz ja mam je po was zjadać. Nie, nie i jeszcze raz nie. Twojemu, na pewno nie będzie przykro jeśli go wyrzucisz, a nawet jeśli to mam to w dupie, bo pożygam się jeśli zjem jeszcze jednego. - Zaśmiałam się głośno na jego reakcję. Coś mi się wydaje, że Harry będzie miał dość gofrów jak na jakiś czas.
Wstałam z ławki i podeszłam do Emily. Nie była do mnie jeszcze przekonana, ale myślę, że się polubimy. Ukucnęłam obo niej.
- Nakarmimy kaczuszki? - Uśmiechnęłam się i oderwałam kawałek ciasta, po czym rzuciłam go ptakom. Emily pokiwała głową i zrobiła to samo co ja.
Oto sposób, aby "goferkowi nie było smutno" (zaśmiałam się na wspomnienie słów małej i jej poważnej miny) i aby nie męczyć się z jego jedzeniem, co aktualnie robi Harry, aby nie zawieść Emily, która spoglądała na niego co chwlę, by sprawdzić, czy nie wyrzucił "goferka".

Taki "słodki" ( XDDD) rozdział, na rozluźnienie. Jestem chora i nudzę się w domku, więc jak macie jakieś ciekawe fanfiki do polecenia, to piszcze w komentarzach, chętnie wpadnę :')

Good Bad GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz