Chatous // c.h

Rozdział 24

Calum siedział w sypialni na łóżku z basem na kolanach oraz podłączonymi słuchawkami do niego, aby nikt nie słyszał jak gra. Z tego co kojarzył była czwarta rano wiec nie specjalnie chciał budzić chłopców. Z resztą pewnie by go zabili gdyby to zrobił.
Brunet zastanawiał się czy jest zły czy raczej mu przykro w związku z sytuacją związaną z Daisy. Był zły o to że mu nie powiedziała, no i oczywiście o to co mu napisała. Jednak nie sądził, że dziewczyna się do niego w jakiś sposób przywiązała. No tak, on ją bardzo lubił, i przez ten tydzień bez jej wiadomości czuł się bardzo nie swojo, ale nie wiedział czy pisząc do niej przypadkiem nie pogorszy sprawy. Mieli się spotkać dokładnie za sześć dni. Oczywiście że pójdzie do tej kawiarenki z samego rana, może Daisy się pojawi mimo ich kłótni, może jednak jej zależy.
Taka nadzieja tliła się w jego sercu i umyśle. Zdecydowanie chciał aby się tak stało. Niestety jako baran nie pomyślał o tym, że skoro nie rozmawia z Daisy to nie wie o której godzinie dziewczyna mogłaby się zjawić w kawiarni. Dlatego przyjdzie już rano, zajmie sobie jakiś przyjemny fotel i będzie czytać lub odpisywać fanom na twitterze. Zdecydowanie dawno tego nie robił, może nawet wysili się na jakieś followspree. To byłoby fajne.
Jeżeli Daisy się nie zjawi to będzie zwiastowało najgorsze, ale chyba na razie nie chciał o tym myśleć.
Nagle do pokoju otworzyły się drzwi a w nich stanął Ashton ubrany w swoje koszykarskie spodenki a na ramionach czarna koszulka z długim rękawem, cóż w Glasgow było zdecydowanie chłodniej niż w ich ukochanej Australii ale co mieli zrobić. Na ramieniu miał przyczepiony telefon a na jego szyi wisiały słuchawki.
- To jak? Wschód słońca?
- Jasne czemu nie. - Irwin opuścił pokój Caluma, który odwiesił bas na miejsce po czym szybko przebrał się w strój do biegania i wyszedł przed dom gdzie jego przyjaciel zaczął się rozgrzewać. Po chwili biegli razem uliczkami miasta by na sam koniec podziwiać wschód słońca.