POV Jeffa
Ehh...
Tak się poświęcać dla znajomego.
Dobra ide po niego.
Ubrałem jakieś stare buty i jakąś grubą kurtke, padał śnieg.
Zaczełem biec, gdyż zaczełem się troche martwić o Jacka.Gdy dotarłem go nie było tam, co mam robić?
Była jego maska którą wczoraj zostawiłem obok drzewa.
Było także troche krwi na śniegu,
Śniegu było ledwo do kostek.
Zastanawiałem się, czy on dalej żyje. Jeśli nie... Nie wybacze sobie tego.Niestety Jack musiał się ulotnić zanim spadł śnieg bo niema ani śladu...
Nagle coś ciężkiego spadło na mnie.
- Jack? -.Ehh to tylko troche śniegu z gałęzi.
Zaczełem się bardziej martwić.
Usłyszałem coś.
Odwróciłem się, był tam człowiek ze szczelbą.
Był ubrant w grubą kurtke i czapke, miał brodę i dziwne blond włosy.- Nie ruszaj się, dzwonie na policję -.
Po czym dalej skierowaną w moją strone szczelbe lekko kiwnoł i wyjoł telefon, uderzyłem nogą w drzewo co spowodowało że śnieg powalił męszczyzne.
Wyciągłem go ze śniegu i zawiązałem jego ręce, po czym go uderzełem.- To za to że chciałeś mnie wydać, to za to że prawdo podobnie byś mnie zastrzelił, to za to że ...
Że... Masz Jacka?! ... -.
Dotarło do mnie...Tak mam Jacka!
Ale ci go nie oddam, nie musze stary głupi -Zatkałem mu buzię, by niemógł mówić, zaczoł się wiercić...
- Cicho! Coś tu jest -.
Spojrzałem do okoła.Nie wiedziałem czy ten facet na serio ma Jacka czy udaje.
Postanowiłem mu "uwierzyć"
Ale czyżby na długo?
Oto jest pytanie...-----------------.--------'---------.----------,-----
Hey kolejny rozdział :)
Specialnie do tego przebrałam się za Jeffa, oraz z nadchodzącego Haloween :D.
Dziękuje za czytanie ♥
I wybaczcie za ortografie :(
Paa ♥