Sally była gotowa o 2.
Mimo że uzgodnialiśmy że o 5 wstajemy. Ale cóż.
Spałem sobie w spokoju, gdy usłyszałem pukanie. Ale to nie pumanie do pokoju, tylko ogółem pukanie do domu.- Wychodzcie FBI -.
Powtarzało się to zdanie. Ale coś im nie wierzyłem. Spojrzałem przez okno, widząc ok. 50 osób z strzelbami skierowanymi w strone drzwi.
Bez pośrednio, wstałem i włączyłem alarm. Alarm ten był słyszany tylko w pokojach.
Nie długo po tym, Wszyscy się znaleźliśmy w moim pokoju.Zaczełem się tłumaczyć, i wziełem dowodznie.
- Jeff, weź dzieciaki i uciekajcie przez tylnie drzwi jak tylko usłyszycie że alarm się wyłączył.
Evil, Pappy idzcie zwrócić na siebie uwage, Jak mniej więcej połowa z nich będzie was obserwować niech Pappy wyłączy alarm.
Reszta chodzcie za mną-.-Jack! Ale mieliśmy jechać do zamku! -. Żekła oburzona Sally.
- Sally pojedziemy jutro -.
Wiedziałem że nie będzie szczęśliwa. I się obrazi, ale jutro jej przejdzie. Chyba.Zaprowadziłem wszystkich na strych. Z tamtąd mogliśmy widzieć wszystko co się dzieje bez bycia zauwarzonym.
-Dobra,teraz mamy tylko czekać-.
Po ok. 15 minutach, alarm został wyłączony, po kolei wszyscy podeszliśmy do drugiego okna z drugiej strony pokoju.
Widzieliśmy jak Jeff ucieka z dzieciakami.
- No dobrze... -.Jednak Jeff'owi się udało, ale ledwo. Gdyż po chwili, nasz domu został ponownie otoczony.
-Mam już tego dość!- Wykrzyknoł kapitan FBI.
-Wchodzimy, panowie. Zabrać ich-.Kurde, nie... Co teraz. Mam pomysł.
- Pappy! -. Pappy się do nas tepnoł.
- Zapomniałem że tak moge, zaraz wracam ide po Evil -.
Wszyscy ustawili się w linie.
Po chwili wszyscy znaleźliśmy się za Jeffem.-Wszystko wporządku? Wszyscy cali? -.
Wszyscy tylko przytakiwali.
Pappy teleportnoł wszystkich oprócz mnie i Jeffa.
- Porozmawiajcie -.
I znikł.Jeff się do mnie przytulił.
- Zimno mi -. Powiedział wtulając się wemnie.
- Chodzmy lepiej, ogrzejesz się -.******************************
Dobry, dawno mnie nie było.
Ale wracam. Obiecuje że w wakacje będe częściej pisać. :)
Miłego dnia.