#2

1.1K 50 17
                                    

Kiedy ów samochód, zatrzymał się, nie wiedziałam czy to może zwiastować coś jeszcze gorszego, czy jednak ktoś jest mi w stanie pomóc. Nie miałam pojęcia, czy się cieszyć, czy płakać. W mojej głowie snuły się różne teorie na temat tego, co zaraz mogło się stać, lecz żadna nie była trafna. Kiedy uchyliły się drzwi od samochodu i zapaliło się światło w środku, własnym oczom nie uwierzyłam. Moje serce zaczęło bić jak szalone, byłam w kompletnym szoku. Moje emocje wzięły górę, natychmiast napłynęły mi łzy do oczu. Nie wiedziałam co mam począć, stałam tylko nieruchomo, zakrywając swoją dłonią usta. Wszystko dlatego, ponieważ ukazała mi się przed oczyma osoba, która zawsze dla mnie wiele znaczyła, która była dla mnie ogromnie ważna, tak to był Remek. Chłopak o ciemnych, rozczochranych i bujnych włosach, wyrazistych brwiach i pięknych brązowych oczach. Takiego właśnie zawsze go spostrzegałam, a więc nie mogło być tym razem inaczej, tyle że wydawał się być jeszcze bardziej przystojny niż na filmach (nie sądziłam wcześniej, że w ogóle może być to możliwe). Już go raz widziałam na żywo, na meet up'e i moja reakcja na ujrzenie go po raz pierwszy była całkiem podobna, jednak to nie było to samo. Tym razem nie było tłumu, byłam z nim sam na sam, mogłam mu się przyjrzeć dokładnie z bliska, jednak i tak było mi to utrudnione przez rozmazany obraz w wyniku łez.

- Co ty tutaj sama o tej porze robisz?! I jeszcze przy takiej ulewie! - rozległ się zaniepokojony i donośny głos Remigiusza.

Nie potrafiłam wykrztusić z siebie żadnego słowa, nie tylko ze względu na to, że dalej nie mogło do mnie dostrzec, że właśnie stoję przed Rezim we własnej osobie. Nie miałam pojęcia co mu odpowiedzieć, "Uciekłam z domu i właśnie przed chwilą gonił mnie jakiś gwałciciel, ale chyba udało Ci się go przepędzić"?! Przecież nie mogłam mu powiedzieć prawdy, przynajmniej nie od razu i nie w taki sposób. Zastanawiając się nad odpowiedzią, i równocześnie mając tysiące myśli dotyczącego tego niesamowitego zbiegu okoliczności, Remek już zdążył znowu coś powiedzieć.
- Coś się stało? - zapytał zauważając moje zaczerwienione i spuchnięte oczy - Wsiadaj szybko! Nie będziesz przecież dalej tak tu moknąć - dodał szybko.
W dalszym szoku i stresie weszłam powoli do wnętrza samochodu, usiadłam ostrożnie na przednim siedzeniu i zamknęłam za sobą drzwi, w pojeździe byliśmy sami. Wiedziałam, że teraz już muszę się odezwać, wyjaśniając mniej więcej jak się tu znalazłam.

- Wysiadłam na złym przystanku - powiedziałam zapewne mało przekonująco, z załamującym się głosem

- Okej, spokojnie - powiedział z troską zauważając moje zawahanie w głosie - chcesz chusteczkę? - zapytał z uśmiechem.

Wtedy już byłam pewna, że zauważył moje szklanki w oczach. W tamtym momencie nie wiedziałam czy mu powiedzieć co jest rzeczywiście tego powodem, czy lepiej już nic nie mówić. On zapewne myślał że to przez moje "zgubienie się", jednak szklane oczy były powodem szczęścia. Nie chciałam by uznał mnie za jakąś nachalną fanką, ale z drugiej strony chciałam, by dowiedział się kim on dla mnie jest. Zaryzykowałam upokorzeniem się i zaczęłam:

- Nie potrzebuje chusteczki, nie chcę ścierać moich łez ze szczęścia, nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się, że Cię widzę. Dziękuje za wszystko: za każdy twój film, który miałam okazje obejrzeć, za każdy uśmiech, który wywołałeś na mojej twarzy, za wsparcie i wdzięczność swoim widzom. Nie mówiąc już o tym że ocaliłeś... - i w tym momencie chciałam wspomnieć o dziwnym mężczyźnie, podążającym za mną, ale się powstrzymałam, jednak nie w porę...

- "Ocaliłeś..."? - zacytował Remek.

- Emm... No dobra, to już Ci powiem... - odpuściłam - bo widzisz, kiedy zatrzymałeś mnie, właśnie uciekałam przed kimś... nie wiem kto to był, ale na pewno nie miał dobrych zamiarów, pojawiłeś się w odpowiednim momencie, dziękuję.

- Co ty gadasz!? - przestraszył się - Nie dziękuj, to było akurat dla mnie oczywiste by zabrać dziewczynę, która sama się włóczy w deszczu po nocach. - rzekł z przekonaniem Remek - a co do tych podziękowań, to cieszę się że mnie oglądasz i bardzo mi miło, że mogłem Ci sprawić odrobinę radości - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.

Wsłuchiwałam się uważnie w to co mówił i ogromnie się cieszyłam, że pozytywnie mnie odebrał.

- Znasz moje imię, ale tak właściwie ja nie znam twojego - powiedział sugerująco.

- Wiktoria - uśmiechnęłam się podając mu rękę.

- Miło mi - odpowiedział również podając dłoń.

Jego ręka była bardzo gładka i przyjemna w dotyku, a moja - mokra z potu i deszczu.

- A więc gdzie chcesz się dostać? - zapytał po chwili chłopak.

Trudno mi było odpowiedzieć, nie tylko dlatego, że nie wiedziałam gdzie właściwie zmierzam, ale dlatego też, że nie chciałam się mu narzucać. Zamierzałam jakoś ominąć ten temat. Nie miałam za wiele czasu na odpowiedź, więc musiałam coś szybko wymyślić.

- Oj, przepraszam ale zagadałam się, na mnie już czas... Na prawdę cieszę się, że Cię mogłam poznać i jeszcze raz dziękuję za "przepędzenie" tego mężczyzny - powiedziałam ze szczerym uśmiechem i już miałam zamiar otworzyć drzwiczki od samochodu, by wyjść, kiedy Remek nagle je zablokował automatycznie.

- Chyba nie myślałaś że Cię wypuszczę. - rzekł, po czym przekrzywił lekko głowę na prawą stronę, podniósł brwi lekko do góry i zrobił charakterystyczną minę pasującą do tej sytuacji.

- Dlaczego? - zapytałam z lekką drwiną w głosie i zmarszczonymi brwiami.

- Bo jest późno, niebezpiecznie i pada? - powiedział pytająco i jak gdyby to było oczywiste - a ja nie pozwolę byś się tak włóczyła - dokończył, po czym zwolnił hamulec ręczny i zjechał z pobocza na drogę.

Wiedziałam już, że z nim nie wygram, więc nawet nie próbowałam protestować.

- To gdzie chcesz jechać? - powtórzył zaczynając już jazdę.

- To niech będzie do Wodzisławia - nie chciałam robić jeszcze większego problemu, by jeszcze musiał zbaczać z kursu, by mnie zwieźć gdzie indziej.

- Na pewno? Bo jeżeli chciałabyś dostać się w inne miejsce, to nie ma problemu - Jak by czytał w moich myślach, dokładnie przed chwilą pomyślałam o tym, że to właśnie był by problem. Ostatnie cztery słowa, wypowiedział entuzjastycznie, z lekko zmienionym głosem, przy czym jeszcze się uśmiechnął.

- Nie, na prawdę nie trzeba - rzekłam.

- No to szykuj się na dłuuuugą drogę - przeciągnął - mam nadzieję, że jakoś ze mną wytrzymasz - zaśmiał się.

- No chyba nie mam innego wyjścia - odpowiedziałam z ironią i uśmiechem na twarzy.

Nie czułam się już tak skrępowana w jego towarzystwie, mimo tego, że dalej miałam świadomość, iż był to chłopak, którego zawsze chciałam spotkać i wielce podziwiałam. Moja pierwsza reakcja rzeczywiście była szokiem, ale z upływem czasu, (powiedzmy), że przyzwyczaiłam się do jego towarzystwa. Zdawał się on być na prawdę całkiem normalny, nie przypominał on ani trochę jakiejś "gwiazdeczki".

Trzy ŻyczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz