3 miesiące później...
Praktycznie wszystko co się wydarzyło, widzę jakby za mgłą. Jak się trzymam? Właściwie to się nie trzymam. Moje życie nie wygląda już tak samo. Myślałam, że wracając do codzienności, będę potrafiła zastąpić myśli bieżącymi sprawami, jednak tak nie jest.
Wszyscy się na mnie zawiedli. Zaczynając od przyjaciół, kończąc na rodzinie. Szczerze, to nie dziwię się. Nawet nie mogłam im powiedzieć całej prawdy - i tak by nie uwierzyli. Poza za tym, nie chciałam o tym opowiadać, już mi wystarczyło to, że codziennie o tym myślałam.
4 miesiąc
Jeszcze nigdy nie czułam się tak przybita... moje serce rozsadzane było od środka. Jeszcze świadomość, że nic nie mogę zrobić, zawalczyć... Zawsze staram się do upadłego, jednak w tej sytuacji to już jest ewidentny koniec. Nawet, gdybym mogła jeszcze cokolwiek zrobić, nie byłoby to rozsądne, bo to tylko rozdrapywanie ran.
5 miesiąc
Każdej nocy i każdego dnia tęsknię za tym, czego już nie ma. Tęsknię za osobą, która dawała mi poczucie szczęścia i zapewniała dowartościowanie samej siebie. Dzięki Niemu czułam się wreszcie dla kogoś ważna, miałam taką swoją osobę, dla której mogłabym poświęcić wszystko. A jednocześnie taką, na której mogłam polegać w każdej sytuacji. Nasze szczęście opierało się na tym, że mieliśmy siebie. Myślałam, że tylko tyle (a może aż) nam wystarczy do pełni szczęścia.
Miłość bywa złudna - ciężko zliczyć ile razy się o tym przekonałam. Jednak naprawdę myślałam, że tym razem, w końcu, po tylu porażkach, trafiłam na coś prawdziwego. Z trudem mi nawet uwierzyć, że jeszcze doznam coś podobnego, bo uważam, że to co najlepsze, jest już za mną.
6 miesiąc
Moja rozpacz z dnia na dzień zamiast się pomniejszać, jeszcze bardziej się pogłębia. Nie pamiętam już co ostatnio robiłam prócz płakania. Tak właśnie wyglądają moje dni... Izoluję się od ludzi, zamykam w sobie i "umieram" z bólu.
Wiem, że powinnam się czymś zająć, przebywać z innymi, aby się nie zadręczać, ale nie potrafię udawać, robić coś na siłę. Już zbyt wiele razy nosiłam "maski".
rok później...
Długo się nie odzywałam, straciłam potrzebę uzewnętrzniania się, jednak przez ten czas wszystko się odwróciło. Już teraz wiem, że warto było tyle czekać...
Nie bez powodu moja opowieść nazywa się "Trzy Życzenia". Trzecie życzenie miało miejsce i to one zaważyło nad wszystkim.
Musiałam bardzo długo czekać, aż ono padnie, jednak dzięki temu, moja decyzja była bardziej przemyślana i pewna. Jeśli nasze uczucie, bez jakiegokolwiek kontaktu trwało tak długo, to... musiało być właśnie to..
Ja, jak i on, nie mogliśmy się pogodzić z tak wielką stratą. Żyliśmy swoim, życiem, jednak wciąż tęskniąc za sobą.
Przyszedł dzień, w którym musieliśmy się przemóc, odważyć się być szczęśliwi. Nie pytajcie jak to się stało, w jaki sposób po tak długim czasie odnaleźliśmy się... to po prostu było przeznaczenie.
Poprosił mnie o możliwość skorzystania, ze swojego ostatniego życzenia. Wcale nie musiałam się godzić.. zbyt wiele minęło... Nie zamierzałam jednak robić czegoś wbrew sobie. Pokierowałam się głosem serca. Co ukrywało się pod życzeniem? To były dwa proste słowa "Kochaj mnie". Jeszcze jakiś czas temu stwierdziłabym, że już od dawna je spełniałam, jednak dopiero teraz zrozumiałam, co znaczy prawdziwie kochać. Kochać po cichu, podczas poddania się - nie jest miłością. Prawdziwa miłość to dawanie z siebie wszystkiego, troska o drugą osobę, uszczęśliwianie jej, stawianie jej ponad wszystko, a przede wszystkim walka - nie tyle co do upadłego, ale ciągła walka w nieskończoność. Nie ma tu mowy na poddawaniu się. Gdy się kogoś kocha, robi się wszystko, aby być u jej boku, na zawsze... O takie kochanie właśnie mu chodziło. Mi też. Zrozumiałam, że to jest coś, czego najbardziej pragnę. Kocham go nad życie i już nigdy nic nas nie rozdzieli.
CZYTASZ
Trzy Życzenia
FanficFan Fiction o Rezigiuszu Pewna dziewczyna znajduje się w potrzebie a zarazem niebezpieczeństwie. W nieoczekiwanych okolicznościach wspiera i pomaga jej osoba, po której nigdy by się tego nie spodziewała. Remek zawsze był dla niej kimś ważnym, jednak...