- I co teraz ? - usiadłam na kanapie przyciągając kolano pod brodę, o które ją oparłam. Luke usiadł tuż obok mnie. Fady usiadł obok mnie na podłokietniku mimo, że fotel był wolny. Daniel znów zatopił się w laptopie. Mój chłopak mierzył brata przyjaciółki chociaż ten nic mu nie zrobił, no i przy okazji nie słuchał tego o czym mówiliśmy.
- Poczekamy tydzień żeby nie wzbudzić jego podejrzeń. Teraz musimy na spokojnie wszystko zaplanować. Narazie próbujemy włamać się do systemu hotelu i przejąć kamerę na drzwi jego pokoju, no i zamek z pokoju żeby wiedzieć kiedy wychodzi - kiedy Beau skończył wywód zatopił się w chipsach.
- Boże i kiedyś myślałam, że jedynym co robicie to dokuczanie innym.
- Corin - Lu objął mnie mocniej. Chłopcy posmutnieli.
- To było złe - Jai odezwał się pierwszy - wiemy o tym, że to co robiliśmy raniło cię, ale nie mówmy o tym.
- Wszystko co robimy ją rani - ukochany oparł brodę na moim ramieniu.
- Nie powinniśmy cię w to wciągać - no i w tym momencie złapały mnie wyrzuty. Po co ja się odzywałam. Każdy był przybity. Nawet Daniel nie był teraz zajęty komputerem.
- To ja się w to wciągnęłam. Zrobiłam to świadomie i przez moje nie przemyślane pomysły cierpimy razem tak ? Mogliśmy załatwić to w Melbourne, ale tak wyszło, że jesteśmy tutaj. Gdybyście się przyjrzeli temu zobaczylibyście plusy, które ja widzę.
- Corin w tym nie ma plusów - Beau odwrócił się do mnie mówiąc cicho.
- A to, że James jest z Jess ? To, że dowiedziałam się jaki jest mój ojciec, no i fakt, że znalazłam mamę i brata ? - wstałam - Wiecie nie mam ochoty z wami rozmawiać - zobaczyłam jak Brooks wstaje - Nie. Luke chce być S A M A - pognałam biegiem na górę. Rzuciłam się na łóżko i przytuliłam poduszkę, która w obecnym czasie prawdopodobnie miała należeć do mnie i Lu. Po 20 minutach zmęczona próbami snu wstałam i udałam się do łazienki. Jedyne miejsce, które nie ważne w czyim mieszkaniu było, miało kontakt z krainą całkowitego odprężania. Zapach ulubionego truskawkowego żelu pod prysznic rozniósł się po kabinie. Dlaczego byli takimi cholernymi pesymistami ? Co szkodziło im spojrzeć na sytuację z boku ? Tak bardzo mnie denerwowali tym, że nie zauważali faktu, że ta sytuacja w końcu dała mi światło na to jaki był mój ojciec. Odnalazłam mamę, która była "martwa". Mogłam w końcu ocknąć się z tej zakłamanej bańki beztroskiego życia z "ojcem idealnym". Oszukiwał mnie choć widział jak cierpię. Nie miał serca, był bez uczuć, myślał jedynie o sobie.
Gdy ciągle stałam po strumieniem prawie gorącej cieczy, a piana spłynęła ze mnie już dawno poczułam mimimalnie ochłodzenie pomieszczenia i dźwięk zamykającego się zamka.- Cholera. Chciałam być sama - szklane drzwi rozsunęły się, a w talii poczułam lodowaty dotyk.
- Przepraszam - złożył delikatny pocałunek na moim karku. Przyciągnął mnie delikatnie do siebie i przytulił. Chłopak miał ciągle w sobie tę cząstkę dziecka. Kiedy zrobił coś źle odczekiwał chwilę i przybiegał by przeprosić i przytulić. Potem wkraczała jego dorosła część. Chciał spróbować każdego chwytu bym mu wybaczyła, co w tym momencie równało się, oczywiście w początkowej fazie, całowaniem mojej szyji. Delikatnie obrócił mnie do siebie przodem i przenosił pocałunki w górę szyji, poprzez linię szczęki kończąc namiętnym pocałunkiem i przygryzaniem mojej dolnej wargi. Jego ręce sunęły w górę i dół pośladków przez co oparłam się powoli o ścianę. Dobrze znałam jego plany, a ja miałam swoje i jego pomagały mi bardzo. Kiedy zrobił kroki w moim kierunku wskoczyłam na niego splatając nogi w kostach na wysokości jego bioder. Nie czekałam kiedy wbił się we mnie swoją męskością, a z moich ust wydostał się jęk mieszanu z imieniem ukochanego.