02

1.8K 129 7
                                    

[ LUKE P.O.V. ]

Kolejny tydzień, nie miałem sił na nic. Nigdy nie myślałem, że brak drugiej osoby może, aż tak bardzo zranić. Zwykły list z przeprosinami. Tyle po niej zostało, pomijając psa i pieniądze na karme. Da się cofnąć czas ? Gdybym obudził się w nocy choć na chwilę, nie uciekłaby, nie miałaby jak. Nie pozwoliłbym jej odejść. Chce mnie ratować, ale może ja nie chce ? Może chce zginąć, w ostateczności gdyby nie udało się nam wygrać z Trevorem, dla niej ? Może ja nie widzę sensu życia bez niej obok ? Jest dla mnie wszystkim. Tylko po co mi te słowa jeżeli i tak odeszła ?

Westchnąłem i wstałem z łóżka. Ruszyłem do pokoju Beau i Jai'a. Chłopcy zorganizowali u siebie kilka komputerów i jakieś inne gówna. Usiadłem na dolnym z piętrowego łóżka. Daniel coś robił na laptopie.

- Przecież ona musi gdzieś być ! Kartą nigdzie nie płaci, jak ja ją mam znaleźć ?

- Właśnie ! - podniosłem się szybko przez co uderzyłem głową o spód górnego łóżka. Złapałem się za czoło. Bolał jak cholera, ale nevermind.

- A ty co ?

- Ona musi przecież  gdzieś mieszkać geniuszu ! Musi się zameldować ! Szukaj meldunku !

- Że wcześniej na to nie wpadłem

- Miesiąca kurwa potrzebowaliśmy.  To było oczywiste. Nadajemy się na hilwe !

Skip szybko zaczął coś wpisywać na klawiaturze.

- Mamy przesrane. Musze krajami jechać - byłem załamany. Przecież tych krajów jest w cholere ! Zanim to wszystko sie przeskanuje miną wieki ! - wróciłem do wcześniejszej pozycji i przetarłem twarz.

- Czujecie ? - powiedział Jai krzywiąc się.

- Który się nie myje ? - wszystkie oczy były skierowane na mnie.

- Nie mam sił na cokolwiek. Odwalcie się.

- Znowu chcesz "wet dream" ?

- Ja pierdole - skomentowałem i ruszyłem do łazienki. Westchnąłem zamykając drzwi. Ta łazienka. Odkręciłem kurek z gorącą wodą i zrzuciłem z siebie ubrania. Wszedłem pod wodę i na półce zauważyłem żel pod prysznic dziewczyny. Otwarłem go, pachniał nią albo ona nim. Obojętne mi to było. Ważne, że miałem wtedy chociaż to głupie wrażenie, że ona tu jest. To głupie, ale umyłem się jej żelem. Zapach truskawek był wszędzie, a ja na własne życzenie pękałem w środku. Uderzyłem z pięści mocno o ścianę, oparłem się o przeciwległą i zjechałem po niej w dół. Zacząłem płakać, ta bezsilność mnie przerosła. Przecież poradzilibyśmy sobie z tym tutaj. Chłopaki i ja z gorszych sytacji potrafiliśmy się wyplątać. Mogła zostać. Byłoby trudno, ale tylko jakiś czas.

Usłyszałem pukanie. Zasiedziałem się. Szybko spłukałem pianę z ciała, a raczej jej resztki i zakryłem się ręcznikiem wychodząc z pomieszczenia.

- Czego ?

- Stary ograniczyliśmy obszar do zachodniej części Ameryki.

- Ile ja siedziałem kurwa pod tym prysznicem ?!

- Długo - rzucił James wracając do pokoju moich braci. Był ślad. Wreszcie coś po tak długim czasie. Szybko zerwałem się z miejsca i biegiem, po drodze gubiąc ręcznik, ruszyłem do pokoju. Szybko złapałem plecak i zacząłem pakować czystą bieliznę, pare bluzek i parę spodni. Schowałem jeszcze laptop, paszport i byłem gotowy. Muszę być gotowy na wszystko, a nadmiar bagażu tylko mi mógł przeszkadzać. Nie wiedziałem jak przemycić broń. Nigdy jeszcze na lotnisku tego nie robiłem. Postanowiłem, że załatwię ją od kolegi z USA. Tylko jakie miasto wybrać ? Miami ? Los Angeles ? Tego wyboru dokonam na lotnisku. Ubrałem czarne rurki podwijając je na dole, do tego bluzke moro i brązową bluzę, no i czarne vansy. Zarzuciłem na głowę snapback i byłem w 5 minut gotowy.  Przykucnąłem przy łóżku by wyciągnąć spod niego pudełko. Miałem tam schowane swoje cenne rzeczy opchne to u Teddy'ego, będę mieć na bilet i tydzień w hotelu. Awaryjne warunki dwa tygodnie w hostelu z jakimiś oblechami w pokoju. Byłem gotowy.

- Luke... co ty wyprawiasz ? - Beau stał jak wryty i patrzył na mnie zdziwiony.

- Jade do Corin - Schowałem kilka rzeczy do przedniej kieszeni plecaka i szybko ją zapiąłem.

- Po pierwsze : nie wiesz gdzie jest, po drugie : jeśli Trevor cie nakryje wkopiesz waszą dwójkę i będziecie sami z tym wszystkim, po trzecie : jak chcesz jechać to tylko z nami.

- Idź się lecz - skomentowałem krótko i wyminąłem go w drzwiach.

- Stój ! - brat złapał mnie za przedramie skutecznie zatrzymując - Sam nie pojedziesz !

- Bo co ?

- Bo sam jej kurwa nie obronisz ! Mówie ci to juź drugi raz !

- To jedźcie ze mną - wzruszyłem ramionami i oparłem się o ścianę. Brat chwilę patrzył na mnie.

- Ty nie żartujesz. Chłopcy ! Zbieramy się !

- Gdzie ? - Dan wychylił się zza framugi drzwi, a tuż za nim reszta.

- Lecimy do Ameryki. Musimy znaleźć Corin

x x x x x x x x x x

Drugi rozdział też nie zbyt długi, ale za to więcej akcji. Pisany na telefonie za co bardzo przepraszam, ale 2 tygodnie czekaliście i stwierdziłam, że nie mam serca was dłużej trzymać w niepewności.

Akcja pod prysznicem była inspirowana teledyskiem "Faydee- Can't let go", który nagle stał się sławny -,-" nie żebym narzekała, ale teraz pojawia się pełno sezonowców bo Jai bez koszulki ;/

Podoba wam się takie opisywanie perspektyw na zmiane ?

Dziękuję za tak liczne odwiedziny, gwiazdki i komentarze, mam nadzieję, że nie zawiodłam was i te liczby będą wzrastać w miarę równo ;)

Do napisania ! xoxo

Love is a sacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz