09

1.1K 107 5
                                    

[ Luke P.O.V. ]

Spojrzałem na braci i przyjaciół. Patrzyli na mnie oczekując na jakąkolwiek nową informację czy choćby słowo. Nie potrafiłem się odezwać ani słowem. Nic. Miałem w głowie pustkę. Rzuciła słuchawką. Powiedziała tylko "coś". Nie dziwie się, w końcu ją o to poprosiłem. Była w szoku, unikała kontaktu z nami dla naszego "bezpieczeństwa". Ona sądziła, że to dobry pomysł, ale ona była w niebezpieczeństwie.

- Luke powiedziała ci coś ? Kurwa ! On ją znalazł mów coś.

- Rzuciła słuchawką jak tylko mnie usłyszała ... - patrzyłem tępo w jedno miejsce. Usłyszałem od niej jedno słowo i rozłączyła się. Nie chciała ze mną rozmawiać, a może chciała i Trev ją znalazł ? Zmusił do powiedzenia tego co powiedziała Beau ? Może ją przetrzymuje, katuje i zmusza do nawet nie chce myśleć czego.

Ruszyłem do swoich rzeczy i po upewnieniu się czy jest wszystko wróciłem do salonu.

- Jest w LA. Jedziecie ze mną ? - zacząłem ubierać buty czekając na ich odpowiedź.

- Luke jutro... - Jai zaczął.

- Cały dzień na dupie siedzicie, a ja jeżdżę po mieście i jej szukam ! Nie będę siedzieć jak wy i czekać, aż Corin coś się stanie i nic nie będziemy mogli już zrobić ! - zabrałem plecak i w niezawiązanym bucie wyszedłem z domu przyjaciela kierując się na autostradę, pieniędzy miałem coraz mniej więc musiałem zaoszczędzić choćby na dotarciu. Autostop. Najtaniej i najlepiej. 10 minut drogi i doszłem do tego przeklętego miejsca. Czemu przeklęte ? Ciągle idąc prosto z wystawionym kciukiem traciłem siły w dodatku przez 2 godziny nic nie łapałem do momentu kiedy jakaś kobieta zatrzymała się dla mnie na poboczu. Podbiegłem i nachyliłem się do okna.

- Jedzie może pani do Los Angeles ?

- Niestety nie. Kolejny marzyciel - zaśmiała się.

- Ehh nie. Jade do dziewczyny - spuściłem głowę - Dziękuję, że zatrzymała się pani. Życzę szerokiej drogi - uśmiechnąłem się do kobiety, a ta po chwili odjechała. Zostałem sam, a na autostradzie było coraz mniej aut. Dochodziła 10 p.m., a ja dalej kroczyłem przed siebie. Po prawej od jakiegoś czasu widziałem hostel z barem. Zacząłem bić się z myślami. Nie wiedziałem czy opłaca się zatrzymać czy lepiej poświęcić się i iść dalej. Byłem głodny i zmęczony. Napewno wstąpię tam by zjeść coś ciepłego i kupić jakąś wodę i coś do jedzenia na drogę. Na wejściu można było zauważyć, że bar przeżucił się na nocną zmianę. Mało osób no i barman zaczął swój no life time z telefonem. Jakbym siebie widział. Podszedłem do baru, zamówiłem frytki z udkiem kurczaka i dużą szklanką wody. Dwie butelki wody na drogę i jakieś gotowe kanapki. Zacząłem już wierzyć, że ktoś kto będzie jechać do LA mnie podwiezie. Zjadłem zamówienie i wcześniej korzystając z toalety ruszyłem w dalszą część drogi.

Kiedy zaczęło świtać minąłem znak "Witamy w Los Angeles". Byłem już blisko. Teraz tylko znaleźć sklep, w którym pracuje Cors. Wyciągłem z kieszeni telefon i wykręciłem numer Ronniego. Przyjaciela, który miał nas przenocować.

- Halo ? - usłyszałem zaspany głos.

- Ronnie tu Luke. Mógłbyś podjechać po mnie ?

- Luke obudziłeś mnie...

- Całą noc cisnę z buta z Miami do LA. Padam. No weź pomóż wiem, że już będę u ciebie nocować, ale serio...

- Jesteś totalnie i kompletnie pojebany. Nie łatwiej było jechać busem ?

- Hajsy. Chciałem zaoszczędzić.

- Ide kupić ci mózg. Idź do najbliższego Mc'a i czekaj tam na mnie. Już jadę - rozłączyłem się.

***

- Powiesz mi gdzie masz mózg ?

- Nie rozumiem o co ci chodzi.

- Być oszczędnym, a iść całą noc z buta to dwie różne rzeczy. Mogłeś zadzwonić przecież. Tak trudno ?

- Tak. Ronnie przestań - oparłem rękę o czoło - Nie chciałem marnować pieniędzy, a reszta wolała siedzieć na dupie i czekać. Nie będę czekać. Już jestem blisko, rozumiesz ? Cors jest na wyciągnięcie ręki.

- Jedna noc lub kilkanaście dolców cię nie zbawi - spojrzałem na niego.

- Żartujesz prawda ?

- Jak najbardziej nie.

- Mam mało kasy, a Trevor ją podobno znalazł. Nie chce czekać.

- Jedną noc ?

- Ronnie, proszę cię...

- Jak chcesz ...

***

- Widziałeś kiedyś ten sklep ? - powiedziałem w połowie ziewając. Byłem zupełnie padnięty. Psychiczne szukałbym ją przez najbliższe godziny, ale fizycznie byłem tak zmęczony, że oczy już w mcdonaldzie samoczynnie się zamykały. Byłem już na skraju wyczerpania.

- Luke połóż się. Proszę.

- Muszę ją znaleźć.

- Jak wylądujesz w szpitalu to jej nie znajdziesz tak szybko.

- Ehh... może masz rację - przetarłem dłońmi twarz i rozejrzałem się wokół. Mój wzrok zatrzymał się na kanapie.

- Do gościnnego Luke. Musisz wyspać się porządnie - machnąłem ręką i ruszyłem za nim. W pokoju rzuciłem się  na łóżko i w kilka sekund zasnąłem.

x x x x x x x x x x x

Tak trochę przegięłam. 2 tygodnie bez rozdziału i w dodatku dodaje takie gówno -,-"" postaram się napisać dzisiaj dla was w ramach przeprosin jeszcze jeden. Nic nie obiecuję, ale mam pomysł i zobaczymy czy wyobraźnia i bateria w telefonie pozwolą mi na napisanie ;)

Dedyk otrzymuje : 00penguin00 ;) (dodam później kiedy mama wpuści mnie na laptop gdyż komputer jest u kolegi w naprawie )

Mam niebieskie oczy ;) Niestety bozia nie dała mi takiego pięknego odcienia jak ma Taylor Swift czy Perrie Edwards. Moje są takie szarawo niebieskie jednak bardziej niebieskie niż szare. Tak przynajmniej wszyscy (nawet babka w urzędzie ) tak mówią.

Co do następnego dedyku. Zróbmy tak, że jeśli najlepsza odpowiedź padnie przed dodaniem następnego rozdziału to dwa dedyki otrzyma ta osoba ;)

Kolejny raz zapytam was na temat opowiadania. Jak myślicie ? W którym rozdziale pierwszy raz w tej części Corin i Luke się spotkają ? Chodzi mi o takie spotkanie z rozmową ;)

To chyba wszystko co miałam do napisania. Więc... do napisania misie <3

Love is a sacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz