04

1.5K 122 9
                                    

[ LUKE P.O.V.]

Lotnisko. Kolejne godziny spędzone w cholernym tłoku zdala od Cors. Kolejne godziny niepewności. Czy musiało minąć, aż tyle czasu żeby trafić na tak istotny trop ? Cholera ! Jesteśmy pieprzonymi debilami. Od tego trzeba było zacząć lub chociaż namierzenia jej numeru telefonu. To były pierwsze najważniejsze rzeczy do sprawdzenia to nie. Wzięliśmy się za namierzanie pluskwy, którą znaleźliśmy dzień później na wysypisku. Debilni my jechaliśmy za śmieciarką. Eh. Nic dodać, nic ująć.

Poprawiłem plecak i podszedłem z chłopakami do kasy. Blondynka może 5 lat starsza od nas przywitała nas z uśmiechem. Nie interesowałem się zbytnio tym co do nas mówiła, więc Beau przejął pałeczkę. Bardziej myślałem o tym co teraz może się dziać z moją Corin. Lecieliśmy do Miami na ślepo. Ona mogła być przecież w każdym mieście na wybrzeżu, nawet jeśli wiedzielibyśmy jakie miasto, to przecież one są gigantyczne, a rozmiary ich osiedli dołowały. Dziewczyna miała pieniędzy jak lodu, mogła zamieszkać wszędzie. Jeśli znalazła dom to było łatwiej, jeśli mieszkanie to byliśmy w czarnej dupie. Mieszkań jest dwa razy tyle co domów. Jęknąłem przecierając twarz.

- Lu ? - poczułem mocniejsze szturchnięcie w ramię.

- Czego ?

- Paszport daj, a nie gapisz się od 10 minut w ścianę.

- Już, już - wyciągnąłem z kieszeni plecaka papiery, podałem bratu i spojrzałem na to co dzieje się obok mnie. Chłopcy kupili bilety na najbliższy lot, który miał być dopiero za 2 godziny. Co ja z sobą przez ten czas zrobię żeby nie zwariować do końca ? Usiadłem na pobliskich krzesełkach i odblokowałem telefon. Włączyłem aplikację, z której korzystałem kiedyś codziennie. Phi ! Byłem od niej uzależniony. Świat bez Twittera nie istniał. Do momentu kiedy dziewczyna nie wyjechała. Spojrzałem na interakcje i było ich pełno. Większość wiadomości wyglądała tak : "Kiedy nst filmik ? Kocham cie ! Ruchaj mnie !". To, że robiłem z siebie zawsze tego zboczonego i obrzydliwego nie oznacza, że trzeba mi takie chore rzeczy pisać. Filmiki. Dawno niczego nie nagraliśmy, tęskniłem za tamtymi czasami, za kręceniem i montowaniem filmów. Kiedy wszystko wróci do normy my wrócimy do "Janoskians". Kliknąłem wyszukiwarkę i wszedłem na profil Corin. Zmieniła profilowe i dodała dwa tweety. Szybko zjechałem w dół i zobaczyłem zdjęcie, gdzie stała przed jakimś sklepem muzycznym. Zmieniła się. Miała czarne włosy i mocniejszy makijaż. Jednak to była moja Corin. Spojrzałem na zdjęcie i nazwę sklepu. Totalny brak inwencji twórczej przy wymyślaniu nazwy. "Music Shop" kurwa nie domyśliłbym się po podwójnym napisaniu zdań w logo. Nie ważne. Kurwa ! Ważne !

- Skip znajdź listę wszystkich sklepów "music shop".

- A jakaś nazwa sklepu ?

- To była nazwa inteligencie.

- Ehh... - zanurzył się w komputerze na 15 minut - nie będzie łatwo. Ta sieciówka ma około 20 sklepów na całym wybrzeżu - A co jeśli Corin jednak nie mieszka tak jak myślimy tylko gdzieś indziej ? - w dodatku sklepy są od siebie w cholere daleko z tego co widze - leżymy. Wkurwiony wstałem i ruszyłem do tutejszej kawiarnii kupując zwykłe cappucino. Jarajcie się kupuje kawe w Starbucks, chodzę w butach Vans i mam plecak z Nike. Tak bardzo typiarsko. Usiadłem przy jednym ze stolików i założyłem słuchawki, puszczając głośniej w nich muzykę chcąc zaznać w tym całym szaleństwie choć trochę samotności - oczywiście biorąc pod uwagę chłopców i tych wszystkich ludzi. Niebyło mi to dane. Nieliczni jeszcze pamiętali o Janoskians przecież.

Poczułem lekkie klepnięcie w ramię. Zsunąłem słuchawki na szyję i spojrzałem w kierunku osoby przerywającej mój trans.

- Luke Brooks ? - krótko ścięta blondynka stała nade mną uśmiechając się i przyciskując do piersi telefon.

Love is a sacrificeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz