Rozdział X

6K 458 129
                                    

Słońce zaszło, było gdzieś ok. godziny 21:00. Szłam przez las ignorując zimne powiewy wiatru. Pomimo tego iż miałam na sobie jedynie bluzkę z krótkim rękawem i cienką, czarną bluzę nie było mi zimno. No może trochę. Zawsze lubiłam gdy moje włosy powiewają na chłodnym, wiosennym wietrze.
Westchnęłam ciężko.

- Będziesz musiała się tu jednak zadomowić - Usłyszałam KOLEJNY obcy głos z dupy wzięty. Odwróciłam się. Tsa.. Laughing Jack.. Nie lubię typa.

- Z clownami nie gadam. Z resztą, nie mam ochoty na rozmowę z kimkolwiek tu - odwróciłam się do niego plecami.

- Nie przesadzaj kochana. Nie jestem tylko clownem - Odpowiedzial L.Jack wyjmując dosłownie znikąd paczkę landrynek

- Chcesz?

Popatrzyłam na niego, potem na paczkę. Zmarszczylam brwi - Nie, nie chcę. Skąd mogę wiedzieć, że nie dodałes tam czegoś?

- Niby czego?

- No nie wiem. Środków nasennych?

Przewrócił oczami.

- Chcę ci tylko powiedzieć, że lepiej tam wróć przed 22:00.

- Gdzie? Tam? Do willi? Chyba cię coś boli, nie wrócę tam! Chcę do domu!

- Do domu już nie wrócisz koch..

- Nie mów do mnie "kochana"! - Przerwałam mu lekko zdenerwowana. Nie lubię tego clowna.

- Dobra, dobra, Nie bulwersuj się tak tylko chodź - Złapał mnie za ramię.

- Gdzie znowu? - Zanim się zorientowałam byliśmy już w willi. Slender przygotowywał kolacje a wszyscy siedzieli przy stole.

- Nie musisz dziękować. - Uśmiechnął się złowrogo L.Jack.

- Mówiłam, nie chcę tu wracać.

- Może chociaż zjesz? Slendy robi dobre naleśniki.

- Lubię naleśniki.. Dobra.. zostanę. NARAZIE.

- To siadaj. - Jack podszedł do Stołu siadając na "swoim miejscu".
Patrzyłam zdezorientowana na duży stół stojący na środku kuchni. Wolne miejsca były tylko przy Offendym. Nie dziwię się że nikt nie chciał tam usiąść.. Cóż, lajf is brutal. Usiadłam obok niego.

- Witaj piękna panno. - usłyszałam głos tuż przy swoim uchu.

Odsunęłam się trochę. -Cześć Offendy..

Wyjął różę. -Piękna róża, dla pięknej pani.

Skrzywilam się. - Dziękuję, ale jej nie wezmę.

- A dlaczegóż to? Idealnie pasuje do twoich pięknych włosów. - Zaczął miziać mnie po głowie. Odsunęłam się bardziej.

- Kto ci pozwolił dotykać moich włosów zboczeńcu?

- Sam sobie pozwoliłem. - Offender wyszczerzył zęby i położył rękę na moim udzie.

- Offendy.. - Odezwał się Trender. - Straszysz nam tylko gości. - Uderzył Offendera książką w głowę. - A teraz a kysz do siebie!

- Nie jesteś moją matką kujonie. -Odpowiedzial zboczeniec.

-A kto tu jest starszy? Ja. No właśnie. Więc idź już do siebie.

- "A kto tu jest starszy? " - Papugował Trendera Offender.

Gdzie dwóch się biję, tam trzeci korzysta. Wstalam i niezauważalnie, niczym ninja weszłam schodami na górę i podążyłam w stronę "swojego pokoju". Oczywiście zabierając ze sobą naleśniki.

Las mordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz