Rozdział XV

4.9K 417 32
                                    

Zeszłam na dół co nie było zbyt dobrym pomysłem..

Jane próbowała zadźgadź Jeffa a towarzystwo na kanapie patrzyło i klaskalo jak te cioty.

- Ej, ej, ej. Spokój! - Podeszłam i rozdzieliłam Jane i Jeffa na co Jeff zareagował głośnym śmiechem.

- I z czego się śmiejesz? - Popatrzyłqm na niego jak na kompletnego idiote.

- Z ciebie. - Odpowiedzial i przestał się śmiać a ja odwróciłam wzrok.
- Macie zamiar jeszcze bardziej doprowadzić Slendy'ego do depresji?

Wszyscy spojrzeli na mnie jakoś dziwnie.
- No co?

- Jesteś już w Proxy? - Spytał Painter. (Pierwszy raz widzę gościa)

- No... jestem. - Podwinęłam rękaw i pokazałam znak.

- W takim razie teraz ty idziesz rozwieszac karteczki! - Powiedział Toby dając mi stertę pomazanych karteczek i taśmę.

- Po co mam to robić? - Powiedziałam patrząc na te karki. - To nie wy macie mi mówić co mam robić.. poza tym po cholere mam rozwieszac tę karteczki?

- Myślisz, że ja wiem? - zaśmiał się Toby (debil) - Ale Slender każe tak robić, więc trzeba.

- Dobrze.. - Westchnęłam, wzięłam kartki i wyszłam.
Chodziłam po lesie szukając dobrych drzew do zawieszenia TEGO.

Po dwudziestu minitach włóczenia się w te i wewte roświesiłam to byle gdzie, żeby poprostu było.
Wróciłam do domu gdzieś około 22, może przed tą godziną, ale wróćmy do tematu. Gdy tylko weszłam do "domu" Slendy kazał mi szybko spierdzielać na górę i się zamknąć na cztery spusty. Nie wiedziałam o co chodzi, nie powiedział. Był za bardzo speszony, mimo to posłusznie wykonałam polecenie.
Wyszłam do pokoju, zamknęłam się i usiadłam na łóżku.
Gdy minęła 22:00 usłyszałam czyjś śmiech na dole..
Ta.. Slendy.. już chyba wiem o co ci chodziło..
Włączyłam sobie muzykę.
Co z tego, że jest po 22:00 a na dole grasuje grupa psychopatycznych, rządnych krwi morderców.
Ciekawosc znowu wzięła górę, uchyliłam drzwi.. stała tam....

Las mordercówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz