Byłem bardzo zdenerwowany przed spotkaniem z Hope. Szczerze przyznam, że bałem się cholernie...bałem się tego, że nie przyjdzie, że zmieni zdanie. Dlaczego? Nie mam pojęcia...po prostu to jedyna osoba na której mi tak cholernie zależy...Przeczesałem palcami włosy zastanawiając się nad tym czy coś jeszcze poprawić w moim wyglądzie. Spojrzałem na siebie. Czarne vansy, czarne rurki i biały T-shirt...hmm chyba wszystko jest okej
-Kochanie szykuj się szybciej- powiedziała moja mama wchodząc do łazienki
-Która jest?- spytałem nerwowo szukając telefonu
-15.48- odparła moja rodzicielka. Na te słowa biegiem ruszyłem w stronę drzwi dając jej przelotnego całusa w policzek. Do kawiarni mam około 15 minut drogi ale nie chciałem się spóźnić na pierwsze spotkanie dlatego też zacząłem biec. Na całe szczęście kondycja to coś czym mogę się pochwalić dlatego też w Starbucks'ie byłem pięć minut przed czasem. Zająłem nam stolik przy oknie co chwila nerwowo zerkając na zegarek. Minuty mijały, a jej nie było. Wiedziałem, wystawiła mnie...nie przyjdzie...w sumie to mogłem się tego spodziewać. Ostatni raz spojrzałem na wyświetlacz mojego telefonu. Zegarek wskazywał 16.47. Gdy już miałem ruszyć do wyjścia do kawiarni weszła ONA. Ubrana była w zwiewną białą sukienkę. Nerwowo rozglądała się po pomieszczeniu. Wstałem i gdy zwróciła głowę w moim kierunku zacząłem subtelnie machać na znak, że ja to ja. Hope uśmiechnęła się po czym ruszyła w moim kierunku spuszczając głowę w dół. Gdy podeszła do stolika powiedziałem:
-Hej miło cię w końcu spotkać- już miałem ją przytulić, gdy na jej twarzy zobaczyłem fioletowego siniaka i łzy w oczach...
Powróciłam!
tak wiem, że rozdziały miały być regularnie i to moja wina ale po prostu mam tak dużo nauki, że się nie wyrabiam
mam nadzieję, ze rozdział wam się spodoba i mnie nie zabijecie za końcówkę..
kocham was!
namelesstysza