Rozdział XII

527 64 9
                                    

Nie przyzwyczajajcie się. Dodaje dwa rozdziały bo się nudzę. Nie wiem, kiedy będIe następny.

Z perspektywy James'a

Umarnąłem. Tak po prostu. Wychyliłem się delikatnie zza Syriusza i zawał. Black odwrócił się do mnie z białą twarzą (cóż za irionia) i przytulił się do mnie. Też się w niego wtuliłem, bo normalnie ... Huu...

Do Wielkiej Sali weszła łyżka i długopis. Wielkie na dwa metry, podskakiwały. Łapa ma wielkiego fisia na punkcie łyżek, a ja boję się cholernie długopisów. Poczuliśmy na sobie wzrok całej wielkiej sali, gdy łyżka i długopis pokazały na nas palcami i krzyknęły głębokimi głosami :

-WY!

Razem z Syrim skuliliśmy się. Może nie będzie nas widać?

~~~~~~~~~
Z perspektywy Lily

Cała Wielka Sala się z nich śmiała. Przybiłam z Dorcas piątkę. Chichotalyśmy cicho, widząc jak Syriusz blednie, a Potter się za nim chowa.

- Gratuluję - usłyszałam cicho w swoim uchu. Odwróciłam się i zobaczylam uśmiechnięta Calissie.

- Dzięki, Cal - powiedziałam i przytuliłyśmy się. Wyswobodziłam się z przytulenia i ponownie wbiłam wzrok w dwóch naczelnych Huncwotów. Siedzieli skuleni, a wtedy ich fobie wzięły je w ramiona i zaczęły kołysać jak matki kołyszą dzieci do snu. Zawyłam ze śmiechu, chyba najgłośniej ze wszystkich w Wielkiej Sali.

- Dość, DOŚĆ! - usłyszałam krzyk profesor McGonnagall ( za cholerę, nie pamiętam jak się pisali jej nazwisko dop. Autorki). Wzdrygnęłam się i szybciutko przetransmutowałam łyżkę i długopis do ich normalnych wielkości. Podbiegłam do Syriusz i Pottera. Temu pierwszemu pomogłam wstać, podciągając go do góry, a gdy James wyciągnął do mnie rękę, to pokazałam mu język. Uśmiechnął się do mnie huncwocko i szybko wstał.

- No to jesteśmy kwita - powiedział z bananem na twarzy.

- To już koniec - powiedział wesoło Syriusz, któremu zrzedła mina - Prawda?

Ha! Oni się mnie boją! Oblizałam usta.

- Moożee... - mruknęłam tajemniczo.

Mała Mi, pokochaj mnie.. | Huncwoci [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz