Z perspektywy Jamesa
Patrzyłam jak przez twarz Małej Mi przelewają się różne uczucia - złość, strach, zrozumienie, duma? Owszem, byłem w Mrocznym Zakonie. I jestem z tego dumny. Razem z Łapą przyszliśmy prosić Lorda o pomoc. Ja chciałem, żeby pomógł mi sprzątnąć kilka osób, a Łapa chciał szpiegów dla swojej rodziny. Voldi uznał, że jesteśmy "utalentowani" i że przydamy mu się w jego armii. I to mówił sam Tom Riddle!- Ale... Ale jak...? - Lily najwidoczniej próbowała zrozumieć tok mojego myślenia, ale nawet ja go nie rozumiem.
- Lily, wiedziałem, że jesteś w Mrocznym Zakonie. Nie mogłem nic powiedzieć, bo twój wujek mi zabronił. Rozmawiam teraz o tym z tobą nielegalnie, bo nie mam pozwolenia. - wytłumaczyłem, a ona pokiwała głową.
- Nie martw się. Jeśli on się dowie, to wstawię się za tobą - powiedziała spokojnym tonem. Klasnąłem i zatarłem ręce.
- Dziękuje - powiedziałem cicho. - Lily... ?
Uważnie otaksowała moją twarz swoimi zielonymi oczami.
- Tak?
- Bo ja dawno chciałem ci to powiedzieć, ale po raz pierwszy w życiu nie umiałem dobrać słów - powiedziała, odwracając wzrok, żeby mnie nie rozpraszała. Usłyszałem cichy trzask łamanej gałązki. Odwróciliśmy głowy w tamtą stronę. Przybiegł... Wielki, czarny pies, trzymający w pysku gałąź z licznymi rozgałęzieniami (co). Przehasał za moimi plecami, drapiąc mnie kijem. Lily się zaśmiała.
- Nawet zwierzęta cię nie lubią, Potter.
Uśmiechnąłem się, a potem chwyciłem się teatralne za serce.
- Evans... Zraniłaś moje serduszko. A to nie pies, tylko Black! - wskazałem na psa, który drapał się za uchem w niedużej odległości od nas. Utłukę go kiedyś.
- Syriusz! Do nogi! - warknąłem na kundla. Pies podbiegł do mnie, polizał dziewczynę w dłoń i zaczął domagać się drapania po grzbiecie, co Mała Mi uczyniła. Wyszczerzył na mnie kły.
- Na mnie? Kły? Braciszku, przesadzasz - mruknąłem, a on zmienił się w człowieka i usiadł koło nas.
- Możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co to jest ? - zdjął zaklęcie maskujące i oczom ukazały się cudowne wąsy i napis na czole. Zacząłem nie opanowanie chichotać, a Lily zaczęła mu majstrować tam zaklęciami.
- To.. To jest piękny przekaz artystyczny - wycharczałem, pokładając się na leśnej ściółce. Lily od niechcenia machnęła różdżką. Nic nie poczułem, więc usiadłem po turecku z drzewem za plecami. Lily i Syriusz płakali ze śmiechu. Obejrzałem się w dół. Wszystko okey. Sprawdziłem okulary - całe, bez żadnych kształtów. Pomacałem się po głowie i zacząłem wrzeszczeć - miałem jelenie rogi. Może nie powinienem się rak unosić, no ale - mam rogi! Klęknąlem na obie kolanka przed Lily i złożyłem ręce jak do modlitwy.
- Lily moja, która stoisz nade mną, niech trwoży imię twoje. Niech boją się wszyscy, jako w Hogwarcie tako i w życiu. Całusa mojego poprzedniego daj mi dzisiaj i odpuść mi moje winy, jako i ja odpuszczam ci twoje fochy. I nie uwódź mnie do Toma, ale mnie zbaw od rogów, amen.
Przez dłuższą chwilę na polanie panowała cisza. A potem cała nasza trójka zaczęła tarzać się po ziemi. Ryczeliśmy ze śmiechu.
Jakieś piętnaście godzin później, gdy w końcu się uspokoiliśmy, usiadłem koło Liliki i położyłem rękę na jej ramieniu. Zamiast odsunąć się ode mnie i warknąć jakąś ciętą ripostęx wtuliła się, opierając się o mnie.
- Opadła szczęka, co Black? - uśmiechnąłem się złośliwie.
- Owszem. Rogaczu - zachichotał - jak ci się to udało?
O dziwo odezwała się Lily :
- Ludzie się przyciągają i czuje się po prostu to, kto ci jest przeznaczony.
Cholera, ale ją kocham.
CZYTASZ
Mała Mi, pokochaj mnie.. | Huncwoci [ZAKOŃCZONE]
FanfictionŁAK, KŁAB I KŁEWETKA. OSTRZEGAM. WIEM, ŻE TO OPKO JEST DO CHRZANU, ALE, KURCZE PIÓRO, MAM SENTYMENT. :) Opowiadanie o Huncwotach. Znajdziecie tu : Zawadiackiego i zakochanego James'a Potter'a Ironicznego i lojalnego Syriusza Black'a Mądrego i zaczyt...