Z perspektywy Remusa
Miło było zobaczyć, jak to Lily i Rogacz dobrze się bawią w swoim towarzystwie. Na samą myśl, unoszą mi się do góry kąciki ust. Dobrze by było, gdyby nareszcie ze sobą byli. Widzę, że James rani Małą Mi, mimo, że mu na niej zależy, tylko dlaczego ona mu nie powie, że chce się z nim umówić? Hmm..
Rozmyślałem już od szóstej rano, ale teraz kiedy jest za piętnaście ósma, a ja jestem po śniadaniu, postanowiłem, że pójdę na eliksiry, które miałem jako pierwsze. Już naciskałem na klamkę, gdy poczułem ciężar na plecach, a nogi się pode mną ugięły. Runąłem na podłogę z głuchym łaskotem. Obróciłem się tak, żeby spojrzeć na mojego oprawcę.
- Łapa - syknąłem do leżącego na mnie przyjaciela. Wyczułem od niego obezwładniający zapach dżinu, toniku i czekolady. Ta słodko-gorzka woń, podrażniła przyjemnie mój nos. A zresztą.. - Syriusz, kac, nie kac, ale za piętnaście minut zaczynają się eliksiry, na które, nie wiem jak ty, zamierzam przyjść.
Długowłosy całkowicie i totalnie mnie zignorował. Delikatnie go z siebie zepchnąłem i wstałem, otrzepując szatę. Jako Prefekt Naczelny, nie powinienem wyglądać jakbym dopiero co wstał z łóżka. Po dość burzliwej nocy...
Podszedłem do drzwi i popchnąłem je, a wtedy jakaś obślizgła substancja pokryła moje włosy, ubranie i ogólnie całego mnie. Policzyłem do dziesięciu. Potem od dziesięciu do jednego. Potem tak samo po francusku i szwedzku.
- Ha! - usłyszałem głośny krzyk Rogacza. Merlinie, trzymaj mnie, bo rzucę w niego truchłem, zwanym Blackiem. - taka kara spotyka za odbijanie dziewczyny!
Zatańczył coś pokroju makareny z wywijaniem rękami nad głową, tak, że wyglądał jak małpa. Ścisnąłem sobie nasadę nosa i pochyliłem głowę lekko w dół.
- Wytłumacz mi, którą dziewczynę ci niby odbiłem? - zapytałem lekko zirytowanym tonem.
- No jak to? Lily przecież! - wykrzyknął. Szybko rzuciłem na siebie zaklęcie czyszczące i ruszyłem na eliksiry.
- Lily chyba na mózg padło... Co ona w nim widzi... - złorzecząc pod nosem, przemierzałem korytarze Hogwartu. Jakim cudem ona jest zakochana w takim kretynie, który nazywa się moim przyjacielem. Grr.
- Przepraszam za spóźnienie, panie profesorze, ale James lubi robić ludziom dobrej woli psikusy o nie dobrej porze - powiedziałem przepraszającym tonem do opiekuna domu Salazara.
- Dobrze, panie Lupin. Rozumiem - odpowiedział spokojnid. - Czy pana przyjaciele raczą się tu dzisiaj zjawić?
- Chyba nie. Oboje chyba cały dzień nie będą dyspozycyjni - odparłem, siadając koło Lily. Profesor Slughorn westchnął.
- No dobrze. To w takim razie dziś zajmiemy się Wywarem Tojadowym ... - zaczął prowadzić swój wykład profesor.
- Czyżby wczorajsza popijawa im zaszkodziła? - szepnęła złośliwie Lily.
- Tak jakby. Black się w ogóle na mnie rzucił. A Rogacz wysmarował mnie jakimś śluzem - odpszepnąłem. Merlinie, dlaczego otaczają mnie ludzie niesprawni umysłowo?
CZYTASZ
Mała Mi, pokochaj mnie.. | Huncwoci [ZAKOŃCZONE]
Fiksi PenggemarŁAK, KŁAB I KŁEWETKA. OSTRZEGAM. WIEM, ŻE TO OPKO JEST DO CHRZANU, ALE, KURCZE PIÓRO, MAM SENTYMENT. :) Opowiadanie o Huncwotach. Znajdziecie tu : Zawadiackiego i zakochanego James'a Potter'a Ironicznego i lojalnego Syriusza Black'a Mądrego i zaczyt...