Rozdział 29.

727 83 7
                                        

Kretynka! Kretynka! Kretynka!

Zostawiłam go tam samego. Nie był zły, był raczej zaskoczony. Sprawdziłam czy nie jest ranny. Na szczęście nie był. I uciekłam.

Nie mogłam jeszcze wrócić do domu. Musiałam gdzieś się ukryć i pomyśleć.

Pobiegłam na plażę. Usiadłam na piasku. I schowałam głowę między nogi.

Co ja właściwie zrobiłam? Ja nie wiem...jak to wytłumaczyć. To chore. Z moich dłoni ...popłynęła jakaś...moc?

Ha Ha, pieprzona czarownica się znalazła! I wyżyłam swoją złość na chłopaku.

Dobra, wkurzył mnie, ale, nie chciałam mu zaszkodzić. 

Było zimno, bardzo zimno. Fale uderzały o brzeg. Dostawałam kataru od mroźnego morskiego powietrza. Nie zdałam sobie sprawy, że płaczę, dopóty nie poczułam zimna na policzku.

Poczułam na ramionach czyjąś bluzę. Pachniała fenomenalnie. Znałam ten męski zapach pomieszany z  oszałamiającymi męskimi perfumami. Aiden usiadł obok mnie. Ubrałam jego czarne nakrycie, które mnie otuliło. Bluza była ciepła i pięknie pachniała. Nim.

- Dziękuję- mruknęłam.

- Julie...

Potok słów wyszedł z moich ust.

- Przepraszam Cię, nie wiem jak to się stało! Naprawdę ! Nie chciałam cię skrzywdzić. Miałeś rację, jestem kretynką. Nie wiem nawet jak to się stało... Mogłam cię zabić... Ja pierdziele- ukryłam twarz w dłoniach- co to było?

- Julie, nie przejmuj się. Nic mi nie jest. To, co zrobiłaś....-wziął wdech- to najprawdopodobniej...obudziła się w tobie moc Ateny. U każdej córy Domu Ateńskiego pojawia się ona w inny sposób.

Widocznie wyglądałam jakbym miała się znów rozpłakać, bo dodał:

- Widocznie, trzeba cię nieźle wkurzyć, żebyś pokazała pazurki- kurde, znów ten seksowny uśmieszek.

- A teraz powiesz mi co robiłaś pod szkołą?

- Aiden... Miałaś się spotkać z kimś, ale to już nieważne.

- Powiedziałaś, że wszystko zepsułem.

Widocznie musiały zaboleć go moje słowa. Miałam wyrzuty sumienia, że tak na niego naskoczyłam, ale on też nie był bez winy.

- Miałam spotkać się z mężczyzną, który wiedział go zabił moją rodzinę...i Nicka.

- Sama? O tej porze? Oszalałaś?

- Nie będę z tobą rozmawiała, jeśli nadal będziesz się tak unosił...

- Dobra, przepraszam...mów proszę.

-  Miałam pojawić się sama. Taki był warunek. Nikomu nie mówiłam...bo...bałam się! Co miałam zrobić? Pozwolić kolejnej osobie, na której mi zależy zginąć?!- wzięłam wdech- Czekałam na niego. I wtedy dostałam SMS, że przyszedłeś za mną. Nie wiedziałam o niczym, więc postanowiłam to sprawdzić. I wtedy...

Zaczął się śmiać.

- Udawałaś, że nie żyjesz...Tak!

- Oj zamknij się- odsunęłam się od niego.

Nikt się nie odzywał. Chłopak zaskoczył mnie.

- Juls, przepraszam.

- Za co? A tak, zapomniałam...za wszystko!

- Za udawanie obojętności, za wzbudzanie w tobie zazdrości, za ...tak, w sumie za wszystko!

- No nie wiem czy zdołam ci to wszystko wybaczyć. Za dużo tego- przekomarzałam się.

- Przestań, nie chciałem cię zranić.

- Za późno...

- Przepraszam. Nie wiem co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła i się nie gniewała. Złość piękności szkodzi.

Czy Aiden Deris właśnie oświadczył, że jestem piękna!? Nie wierzę...Zemdleję...

- Bardzo śmieszne.

- Co? -Spojrzał jak na wariatkę.- Nie wierzysz, że uważam cię za piękną dziewczynę.

Kiwnęłam głową ze śmiechem.

- Wątpię, sądząc po twoim zachowaniu. Traktowałeś mnie raczej jak...trędowatą.

- Julie, to nie tak....przeciwnie. Cholernie mi się podobasz. Jesteś w każdym calu idealna. Piękna, mądra, sympatyczna. Nigdy nie myślałem o tobie inaczej. I nie pozwoliłbym, żeby ktoś tak myślał.

Siedziałam jak mumia. Zaskoczył mnie. Nie byłam w stanie wydusić słowa, więc kontynuował.

- Traktowałaś mnie jak powietrze. Byłem tak strasznie zazdrosny.

Przerwałam mu w końcu.

- Aiden? Ty Zazdrosny? Hahahha przestań proszę.

- Co cię tak śmieszy?

- Nie mogę uwierzyć, ze taki przystojniak jak ty, jest zazdrosny o dziewczynę. Myślałam, że to dziewczyny są zazdrosne o ciebie.

- No w twoim wypadku to chyba nie wyszło..

- Skąd wiesz?- palnęłam bez namysłu.

Podniósł nagle wzrok..

- A co byłaś?

- Nie!- widziałam zawód w jego oczach- Może...ale nie bierz tego do siebie...dupku.

- Jak mnie nazwałaś ?

- Dupek.

- Powtórz, dziewczynko.

Dziewczynko ? Masz za swoje.

- D-U-P-E-K !

Szybkim ruchem powalił mnie na ziemię i zaczął łaskotać.

- Przestań- śmiałam się  wniebogłosy. Miałam straszne łaskotki. Po prostu nie mogłam oddychać.

- Przeproś ...

- Nigd...Dobra, przepraszam, przepraszam, ale przestań już! Błagam !

 Przestał doprowadzać mnie do skraju łez. Tym razem tych w  pozytywnym znaczeniu.

Znaleźliśmy się w dziwnej pozycji. Leżałam na plecach, podczas gdy on kucał nade mną i trzymał swoje ręce na moich biodrach.

To co mi powiedział..Wyjaśnił mi wszystko...

Doprowadziło tylko do tego, co zrobiłam chwilkę potem.

Podniosłam głowę i zbliżyłam swoje usta do jego. Oddał  pocałunek bez wahania . Był cudowny. Pociągający. Jakbyśmy byli stęsknieni swoich ust. I jeszcze jego bluza na moich ramionach. Jego zapach.

Oszalałam! Zdecydowanie, oszalałam na jego punkcie.

















Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz