Rozdział 41.

681 80 5
                                    

Julie

Obudziłam się na twardej, a jednocześnie ciepłej poduszce. Jest w ogóle taka?

Otwarłam zaspane oczy i ku mojemu zaskoczeniu nie była to poduszka. Tylko tors przystojnego bruneta.

Leżał na plecach i obejmował mnie, ja natomiast ułożona byłam z głową na jego piersi.

Rewelacja...

Wyswobodziłam się najdelikatniej jak mogłam z jego objęć. Nie chciałam go obudzić, bo przecież tak...słodko spał.
Dalej odczuwałam ból w wielu miejscach, co zdecydowanie utrudniało mi poruszanie się. Po cichutku podeszłam do szafy i wyjęłam czyste ubrania, a zważywszy, że była 7.00 miałam jakieś niecałe czterdzieści minut na uszykowanie się do szkoły. Musiałam wybrać moją garderobę na dziś, tak, aby ubrania nie krępowały moich i tak już słabych ruchów. Wybrałam  ciemno fioletową sukienkę, czarne botki i do tego tego samego koloru ramoneskę.

Obróciłam się, aby zobaczyć jeszcze na nadal śpiącego chłopaka. Spał w najlepsze. P

Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i rozczesałam włosy. Postanowiłam zostawić je same sobie. Luźne i rozpuszczone. Zrobiła delikatny makijaż. Musiałam zakryć cienie pod oczami i bladą twarz. Nałożyłam trochę podkładu, podkręciłam rzęsy a całość uzupełniłam delikatną różową pomadką.

Wyszłam z łazienki odświeżona i niemalże gotowa. Miałam już budzić Aidena, ale nie spał już, a łóżko było nienagannie zaścielone. Rozejrzałam się po pokoju, ale nigdzie go nie było.

Dostrzegłam małą karteczkę na poduszce. Podniosłam ją i moim oczom ukazało się staranne męskie pismo.

Julie,

Musiałem wyjść i przyszykować się do szkoły, ale spokojnie wrócę po ciebie. Nie gniewaj się, że tak bez pożegnania, ale podejrzewam, że jakbym miał zacząć się z tobą żegnać na te parę minut, to nie starczyłoby czasu. A zważywszy na fakt jak na mnie patrzyłaś, stwierdzam, że muszę się pilnować. Wolałem nie ryzykować. W każdym bądź razie będę po ciebie o 8.40. Bądź gotowa, księżniczko.

Twój Aiden.

Wow! Twój?  Księżniczko? Prawdziwy romantyk się znalazł... słodki romantyczny przystojniak... I rzekomo mój.

Zeszłam na dół. Zjadłam naszykowanego przez babcie tosta. Napiłam się zielonej herbaty i wyszłam z domu.

Na podjeździe stał już Aiden.

Przez moment było niezręcznie. Staliśmy obok siebie. Po chwili jednak chłopak podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło. Uściskałam go mocno. Mocno.

- Ej, bo mnie udusisz- zaśmiał się.

- Mam nadzieje, że jednak nie- puściłam mu oczko.

- Za co to było?

- Dziękuje ci. Za to, że ze mną zostałeś na noc. Za to, że mi wszystko wytłumaczyłeś ...i...za wszystko. Tak, po prostu.

- Wiesz przecież, że nie masz za co dziękować. Zrobiłbym to drugi raz bez wahania, bylebyś tylko była szczęśliwa...Poza tym wyglądasz prześlicznie.

Pocałowałam go w usta słodkim pocałunkiem przeznaczonym tylko dla niego. Oddał go bez cienia wahania.

-------------------------------------------------------

Pierwsze trzy lekcje minęły jak z bata strzelił. Nauczyciele byli dla mnie wyjątkowo wyrozumiali. Babcia wytłumaczyła im, że byłam bardzo chora i, leżałam w szpitalu, co oczywiście nie było prawdą, chyba, że można nazwać dom moich przyjaciół szpitalem. Babcia miała możliwość zapewnienia mi ze szpitala, gdzie pracuje, fałszywe alibi.

Upadła.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz