Obudziłam się przed świtem. Byłam w znanym mi pomieszczeniu. Byłam w swoim pokoju.
Bolał mnie brzuch. Ciężko oddychałam. Czułam ucisk w klatce.
Spojrzałam w dół. Klatkę piersiową miałam owiniętą bandażem elastycznym z opatrunkiem.
Usłyszałam ciche pochrapywanie. Było ciemno w pokoju, więc nie mogłam nic dostrzec. Jedynie moją uwagę zwróciła sylwetka.
Poruszyła się jakby wyczuła, że się przebudziłam. Sylwetka ruszyła w stronę łóżka w którym leżałam.
Postać stanęła nade mną. I wreszcie w delikatnym świetle mogłam dostrzec twarz intruza. Ten facet coraz bardziej mnie zaskakuje.
Aiden.
-Co tu robisz?
- Ciebie też miło widzieć. Zemdlałaś i straciłaś trochę krwi. Trzeba było ci opatrzyć ranę. Zajęła się tym Camille. Ja tylko zostałem, by na ciebie spoglądać od czasu do czasu.
-Camille? Dlaczego ona?
-Nie pamiętasz? Przecież uratowała twoją babcię. Cam ma dar .. nie wspominaliśmy ci o tym wcześniej, ale niektórzy z nas posiadają także specjalny dar od bóstwa. Działa on jedynie na wojowników boskich takich jak my. Julie? Naprawdę nie pamiętasz co się wydarzyło?
Spojrzał z dziwnym grymasem. Troski? Zakłopotania? Przerażenia?
Ale ja naprawdę nic nie pamiętam. Mam pustkę w głowie.
-Nic nie pamiętam. Mam mętlik w głowie. Przepraszam...A tak poza tym, dlaczego mam owinięty brzuch?
-Julie...Przecież Żniwiarz, który zaatakował cię, Dean, pamiętasz? Zranił cię sztyletem. Zemdlałaś. I przyprowadziliśmy cię tutaj. Ten Żniwiarz...to on zaatakował cię wtedy w parku, szłaś ze szkoły...Jest wysłannikiem boga podziemi.
-Co? W jakim parku? O czym ty mówisz?
-Dziewczyno... przerażasz mnie. Park, napad, pomogliśmy ci z chłopakami bo cię zaatakował...Nie żartuj, ok? Nie najlepszy moment na humorek.
- Człowieku, nie mam pojęcia o co ci chodzi ! Do cholery! Jesteś jakiś inny, czy co? Pieprzysz o jakimś napadzie? Nie pamiętam żadnego napadu!
Widziałam przerażenie w jego oczach. Momentalnie krew odpłynęła mu z twarzy.
- Co jest?
-Nic, odpocznij. Ja muszę załatwić kilka spraw.
Wyszedł z mojego pokoju.
--------------------------------------------------
Usłyszałam w kuchni rozmowy. Postanowiłam sprawdzić z kim babcia rozmawia podniesionym głosem.
Zajrzałam przez drzwi. Nikt mnie nie zauważył. W kuchni stała babcia, Aiden, Kate, Will, Nick i Camille. Rozmawiali na jakiś temat ożywieni.
- Lucine, ona nic nie pamięta. To nie wróży nic dobrego.
- Uspokójcie się, może po prostu uderzyła się w głowę. Kilka razy zemdlała. Pójdę z nią do lekarza.
Odezwała się Camille.
- Nie. To nie jest konieczne. Sprawdzę to. Jeśli jest chora wyczuję to.
Kate ja poparła.
- Tak, to dobry pomysł.
Po długim milczeniu odezwał się Aiden.
- Dziwne... Nic nie pamiętała..a przecież to się działo zaledwie kilka..godzin i dni temu. Powiem szczerze, że mnie przeraziła. Może Hades podwoił starania. Wiemy przecież, że Erynie mogą wpływać na nas. Może to także ich sprawka.
- Den, wiesz przecież, że Hades siedzi i oczekuje, aż Żniwiarz wypełni swoje zadanie. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że jego wojownik jest zamknięty u nas w piwnicy. Niech tak zostanie. Mamy przewagę nad nim. Zanim odkryje to minie kilka dni. Musimy coś wymyślić za ten czas- powiedział Will.
- Nie mogę patrzeć jak ten idiota włącza ją w swoje gierki. Nie pozwolę by ją skrzywdził.
Słowa Aidena mnie zaskoczyły.
-Bracie, wiem, że ci na niej zależy ale musisz trzeźwo myśleć, rozumiesz? Bo inaczej nie pomożesz ani nam ani jej.
Zależy? Na mnie? Czy chodzi o mnie?
Postanowiłam się ujawnić.
Weszłam do pomieszczenia i przywitałam się ze wszystkimi. Mieli dziwnie przerażone miny. Zobaczyli ducha?
- Słyszałam o czym rozmawiacie..
-Przepraszam Julie, nie chciałam, żebyś to słyszała.
-W porządku babciu. Ja..po prostu.. jestem zmęczona i miałam prawo zapomnieć o wypadku w parku, prawda?- spojrzałam na chłopaków. Potaknęli głowami- Poza tym to dla mnie jeszcze nowość, więc nie oczekujcie, że będę skakać od razu z mieczem i zabijać.
-Julie, nie oczekujemy tego od ciebie-powiedziała Camille- po prostu martwimy się i chcemy, żebyś umiała się obronić w konieczności. Zawsze będziemy przy tobie, ale może się zdarzyć wypadek, że będziesz musiała poradzić sobie sama.
-Musisz zacząć lekcję- oznajmiła zdecydowanym tonem, nieznoszącym sprzeciwu, Kate.
Chciałam się odezwać, ale uprzedził mnie Nick. Zaskoczył mnie jego ton. Zwykle cichy i opanowany, teraz niemal rozzłoszczony.
-Dziewczyno, zrób wreszcie coś dla siebie i nas wszystkich i pozwól sobie pomóc. Wiemy, że nie chcesz nas w to wciągać, ale kuźwa jak zauważyłaś, my od dawna jesteśmy w tym po uszy, więc proszę, zrób to i nie każ nam dalej siedzieć w niepewności, chroniąc cię na każdym kroku. Daj nam tą- chociaż minimalną- satysfakcję, że gdy zostawimy cię samą, to dasz radę coś zrobić, a nie tylko za każdym razem się poddawać i czekać na koniec!
Stałam jak wryta. Zresztą nie tylko ja. Wszyscy z rozdziawionymi ustami przyglądali się chłopakowi. Wyglądał na nabuzowanego.
Po chwili wyszedł na zewnątrz trzaskając drzwiami. Camille i Will wybiegli za nim. Rzucili mi smutne spojrzenie.
Zdecydowałam, po słowach Nicka.
-Dobra, jeśli to was uszczęśliwi to zacznijmy te lekcje.
- To nie tylko nas uszczęśliwiasz, tylko samą siebie, kotku- oznajmiła babcia.
![](https://img.wattpad.com/cover/53228518-288-k451933.jpg)
CZYTASZ
Upadła.
ParanormalWydawać by się mogło"temat banalny". Ale czy na pewno ujmująca historia rodzącej się miłości/ akcja, która niejednego przyprawi o szybsze bicie serca, rozpędzona niczym wykolejony wagon / tajemnice- to banał? Wszystko to zawarte w jednej historii...