Julie
Byłam podłamana przez kolejne kilka dni.
Brat Allyson chciał mnie...zgwałcić!
Czułam wszędzie jego obleśne usta i dotyk.
Wszyscy patrzyli na mnie z troską. Wspierali mnie. Co dziwne nawet Allyson siadała od tamtej pory z nami. Chodziły pogłoski, że podobno pokłóciła się ze swoimi byłymi już przyjaciółkami, o to, że nie ma dla nich czasu i stała się totalnie walnięta.
Prawda była taka, że te pustaki nie dostrzegały w niej prawdziwie naturalnej dziewczyny z dobrym...no powiedzmy...sercem, a nawet dobrej kandydatkinna kumpele.
Siedzieliśmy właśnie w Starbucksie. Była pora wieczorna, więc nie było tłumów w porównaniu z południem czy rankiem. Odpłynęłam myślami do minionego czasu. Żniwiarze, Ashton, babcia tego było za wiele.
- Ej, Julie! Hola! Kontaktujesz jeszcze?- zapytała mnie Camille.
- Julie, jestem w ciąży- oznajmiła Kate.
Dopiero po tym oprzytomniałam.
- Co?!
- No nareszcie...żartowałam tylko. No co tak patrzycie na mnie, nie macie poczucia humoru jak ja?
- Co jest?- szepnął Aiden.
- Jestem zmęczona tylko. Potrzebuję porządnej dawki kofeiny- wstałam i poszłam do lady zamówić kawę.- Chcecie coś?- krzyknęłam jeszcze.
- Możesz mi wziąć muffinkę z malinami?- zapytała Allyson.
- Jasne, komuś jeszcze coś?
Kiedy nie było żadnych propozycji ruszyłam do lady. Złożyłam zamówienie i czekałam z babeczką na swój napój.
Wróciłam po kilku minutach do stolika.
- Co tam szepczecie?
- Rozmawialiśmy właśnie o ostatnich zdarzeniach...
Spięłam się.
-Przecież rozmawialiśmy już o tym...
-Tak, tak, ale..
- Żadnych "ale". Koniec kropka. Skończmy ten temat i zacznijmy nareszcie żyć jak normalni ludzie.
- Juls, zrozum, że my nie jesteśmy normal...- Kate na szczęście złapała się za język w odpowiednim momencie. Spojrzała na Allyson.
- Co? Czym nie jesteśmy? Dokończ.
- Niczym, chodziło mi że my nie jesteśmy tacy jak inni. No bo, przecież jesteśmy wyjątkowi prawda?- zaśmiała się nerwowo.
Dziewczyna obdarzyła ją dziwnym, chyba nawet niezbyt ufnym spojrzeniem.
- No co?
- Nic. Tylko ciekawi mnie skąd Aiden miał tyle siły, że złamał mojemu przyrodniemu, zaznaczam przyrodniemu, bratu nos, szczękę, uszkodził mu łuk brwiowy, żebra i złamał obojczyk. I ta szybkość. Imponujące.
- No co ty Ally, nie słyszałaś o naszym kapitanie? O jego szybkości i sile. Trenuje na siłce prawie codziennie, to pewnie dlatego. Normalka. Nic nadzwyczajnego, chociaż to prawda, że różni się od innych chłopaków.- włączyła się siostra Dena.
- Ej- uszczypnął ją Will.
- Oczywiście oprócz ciebie William- czarnowłosa dziewczyna pocałowała go, na co mruknął, co było niezwłocznym dowodem, że za pocałunek wybaczył jej wszystko co powiedziała- oczywiście Lucas też jest całkiem...że tak powiem w waszej lidze.
- Oczywiście. Nie ma ku temu żadnych wątpliwości, złotko.
Will żartobliwie przydusił go, za to określenie jego dziewczyny.
W efekcie siedzieliśmy tam jeszcze trochę czasu i rozjechaliśmy się do domów. Miałam swoje auto, świeżutko odebrane z warsztatu, choć mój chłopak uparł się, żebyśmy jechali razem. Oczywiście postawiłam na swoim, ponieważ musiałabym fatygować go żeby zrobił podwójną drogę, a tak sama mogłam dojechać i wszyscy byliby szczęśliwi. Ale nie on rzecz jasna.
Pożegnaliśmy się przy autach i odjechaliśmy. Cam, Will i Kate pojechali jednym, Lucas i Aiden kolejnym, natomiast ja odwiozłam Allyson.
Już miałam odjechać, kiedy samochód Aidena zabarykadował mi drogę. Uchyliłam okno, chcą wiedzieć jaki był powód tej dziwacznej sytuacji. Wysiadł z auta.
- Co zapomniałeś?
- Ciebie.
- Mnie?
- Tak, ślicznotko. Zapomniałem o tobie. A teraz bądź tak miła, wysiądź z auta i oddaj mi kluczyki.
Allyson także patrzyła zdezorientowana.
- Ale..
- Żadnych" ale", pamiętasz?
Kurde, ten uśmiech. Posiekałabym za niego. Rozbrajał mnie na miejscu. Wywoływał to, co dziewczyna chciałaby czuć przy swoim chłopaku.
Uległam. Wysiadłam niepewnie z auta i podałam mu kluczyki.
- Lucas- zawołał go Aiden.- Podobno miałeś gdzieś zabrać Allyson, prawda?
- Mnie?- szepnęła zaczerwieniona ruda dziewczyna.
- Tak, ale...- Lucas wydawał się zdenerwowany.
- Masz ku temu okazje. Zabieram Julie, a ty- rzucił mu klucze od mojego auta i wzrokiem dał znak kumplowi- wykorzystaj ten czas jak najlepiej. Jutro odbiorę auto, bo późno wrócimy. Powodzenia, stary- poklepał go po ramieniu.
- Jasne. Miłej zabawy.
Lucas wsiadł do mojego Audi, uśmiechnął się do zdezorientowanej dziewczyny, coś jej powiedział i odjechał. Tym samym, zostawiając mnie bez mojego samochodu, ale za to z kimś, za kogo oddałabym wszystko.
- Ale o co chodzi? Aiden, co ty znowu kombinujesz, hm?
- Postanowiłem poprawić swojej księżniczce humor. Nie mogę patrzeć na ciebie, "taką". Jesteś przygnębiona, nieobecna. A ja jako twój jedyny i niepowtarzalny, ponadto niegrzeczny- błysnął białymi zębami- chłopak, zrobię wszystko, żeby to zmienić. Więc zamknij się i choć raz mnie posłuchaj.
Nieoczekiwanie z chytrym uśmieszkiem, przepięknym zresztą, podszedł do mnie i obejmując w pasie, przerzucił przez ramię. Wierzgałam nogami, żeby mnie puścił, ale jego ciepłe ramiona przyciągały mnie do siebie.
Oczarował mnie jego piękny, intensywny zapach. Jego własny idealny zapach zmieszany z męskimi perfumami. Miałam ochotę właśnie w tym momencie rzucić się na niego i zrobić...
Koniec! Co za głupie myśli?!
Wystarczyło mi już samo to, że wisiałam w jego ramionach wdychając tą idealną woń.
- To jest porwanie- szepnął mi do ucha. Poczułam dreszcze.
Co ten chłopak, znów wymyślił ?! Pomyślałam.
![](https://img.wattpad.com/cover/53228518-288-k451933.jpg)
CZYTASZ
Upadła.
ParanormalWydawać by się mogło"temat banalny". Ale czy na pewno ujmująca historia rodzącej się miłości/ akcja, która niejednego przyprawi o szybsze bicie serca, rozpędzona niczym wykolejony wagon / tajemnice- to banał? Wszystko to zawarte w jednej historii...