Rozdział IX

1.4K 91 4
                                    

Tego samego dnia

- ... i wtedy, on zaczął na mnie krzyczeć. Naprawdę! Byłem pewien, że zaraz mnie spetryfikuje!- wszyscy się śmiejemy. Oczywiście z grzeczności, historie nauczyciela eliksirów są naprawdę nudne i bynajmniej niezbyt zabawne. Czasem mi go żal, miał okropnie nudne życie. A teraz siedzi tu i opowiada na wpół zmyślone historie, zeby nie wyglądać jak totalny idiota. A my musimy go wysluchiwac, tylko po to, by w przyszłości mógł powiedzieć "Ale ja go znam! Był jednym z moich najwybitniejszych uczniów, należał do Klubu Ślimaka!...".

"Jednym z". Ale wiem, że to ja jestem tym najlepszym z najlepszych. W ciągu tej godziny pytał mnie o zdanie co najmniej kilkanaście razy. Nienawidzę przesiadywania tutaj, ale zawsze będę miał z tego jakąś korzyść, prawda?

- Przepraszam Pana, mógłby Pan chwilkę zaczekać? Mam do pana pewne pytanie.- to moja szansa. Może i Slughorn jest idiotą, ale ze względu na wiek na pewno wie dużo więcej ode mnie. No i jestem jego ulubieńcem. Odpowie na każde moje pytanie.

- Oczywiście, oczywiście. O co chciałeś zapytać?

- Bo... byłem w bibliotece, w dziale ksiąg zakazanych. I natrafiłem na bardzo dziwne słowo... nie rozumiem jego znaczenia.

- Jakie to słowo?- patrzył na mnie dziwnie, jakby podejrzliwie.

- To... horkruks.

- Horkruks?!

- Czy mógłby mi pan powiedzieć co ono oznacza?

- Horkruks... ja... Tom, nie wiem, czy powinienem....
To czarna magia, bardzo czarna. Niewielu czarodziejów próbowało stworzyć horkruksy, ale większość tych nielicznych przypadków kończyła się tragicznie...to jest... jak stracenie człowieczeństwa... - prawie płakał.

- Profesorze? - udałem troskę.

- Horkruks to przedmiot, w którym zaklęto cząstke duszy. Ro...roz...rozszczepiono ją, pokrojono na części i włożono do jakiejś rzeczy. To okropne... wielu chciało być nieśmiertelnymi, tworząc horkruksy, ale jakież jest życie bez połowy duszy?

- Taak, ma pan racje, to okropne. Ale jak się tworzy takiego horkruksa?

- Chyba już sam się domyślasz, Tom...

- Trzeba... zabić.
Ale... czy nie byłoby rozsądniej podzielić duszę na 7 części? Wtedy...

- Tom! Nie mozesz o tym w ten sposob myslec! Sam zobacz, jedno zabójstwo jest strasznym okrucieństwem, a co dopiero 7!

- Tak, oczywiście. Ma Pan zupełną rację. Okrutne.

- Mam nadzieję, że to tylko hipotetyczne rozważania. - patrzy na mnie, jakby chciał mnie dokładnie przejrzeć. Ale to mu się nie uda, jeszcze pamiętam lekcję bazyliszka. Ale chyba jest cos, czego nie ukrylem, bo patrzy na mnie... dziwnie, a moze z troską?
- Oczywiście, oczywiście. A zatem, miłego wieczoru. -kłaniam się i wychodzę z pokoju.

Jestem tak pogrążony we własnych myślach, że niezauważam osoby idącej w przeciwnym kierunku do mojego. Już mam się drzeć, kiedy widzę twarz. Twarz dziewczyny, którą potrąciłem.

- Przepraszam, ja tylko... o, witaj, Tom. - posyła mi piękny uśmiech. Merlinie, czy naprawdę uginają się pode mną nogi?
- Nic się nie stało. Cześć, Cornelie. Może odprowadzić Cię do pokoju wspólnego? Jest już późno, w razie czego powiem, że to przeze mnie nie jesteś jeszcze w dormitorium. - puszczam oczko. Chyba zrobiłem to dobrze, bo popatrzyła w podłogę, zawstydzona.
- To bardzo miłe z Twojej strony. To w tamtą stronę.

Szliśmy korytarzem zaledwie kilka sekund, a Cornelie znów się odezwała:
- Tom, przepraszam, że ostatnio tak uciekłam. Czułam się źle, bo nie powinnam być aż taką sierotą, naprawdę...
- Nic się nie stało. Fakt, szkoda, że tak szybko wyszłaś, ale ja bynajmniej się za to nie obrażam! Cornelie...może spotkamy się któregoś dnia? Na spacer, albo coś w tym stylu?
- Mialam pytac o to samo! Co powiesz na jutrzejszy wieczór? Jest sobota.
- Dla mnie idealnie. O szóstej?
- Zgoda.
- A więc, do zobaczenia, Cornelie.
- Do widzenia.
Niechętnie odwracam się od niej, jesteśmy już przy drzwiach do pokoju wspólnego.
- Tom?
- Tak?
- Nie mów na mnie Cornelie. To takie oficjalne... Po prostu Nel.
- Oczywiście, jak sobie życzysz. - uśmiecham się ciepło.

Teraz mogę spokojnie umierać. C
... Nel pozwoliła mi mówić na siebie w skrócie (albo zdrobnieniu?)! I jutro idę z nią na spaaaceeer... no i, oczywiście, wiem, czym są horkruksy. A więc, Salazar gdzieś zostawił po sobie ślad, przedmiot z cząstką duszy... który muszę odnaleźć.

Haay! Wolicie krótsze rozdziały, czy takie są okay? Piszcie w komentarzach! :*

Panna Riddle ||HP|| ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz