Tak pogrywasz? Więc, zgodnie z życzeniem jaśnie pani, sam znajdę ducha. Nawet jeśli oznaczałoby to przewędrowanie całego zamku samotnie.
Idę którymś z wielu korytarzy Hogwartu zastanawiając się, gdzie może też być Helena Ravenclaw. Ignorując mały korytarzyk prowadzący w prawo, dalej prę na przód. Nagle kątem oka dostrzegam ruch. Czy to może być?... Nie tracąc czasu, zawracam i skręcam. Chyba nie mogłem mieć większego szczęścia. Oto przede mną stoi (a raczej wisi w powietrzu) Szara Dama, we własnej osobie. Jest odwrócona tyłem, jednak nie mam wątpliwości, że jest (była?) piękną kobietą. Długie, ciemne fale kaskadą spływają po jej plecach aż do bioder.
- Czego chcesz? - odwraca się gwałtownie. Zaskakuje mnie jej pytanie. Nie sądziłem, że jest świadoma mojej obecności.
- Witaj, Milady. - kłaniam się nisko. Muszę być jak najbardziej uprzejmy, inaczej mi nie zaufa. Czas znów przybrać ten szarmancki ton i olśniewający uśmiech.
- Czego chcesz? - powtarza bardziej zirytowana. Ale nie może mnie to wytrącić z równowagi. Przynajmniej nie z zewnątrz.
- Słyszałem, że jesteś kobietą niewiarygodnie mądrą... - pauza. Schlebia jej to, bardzo dobrze. - i potrzebuję Twojej pomocy. Tylko Ty jesteś w stanie mi cokolwiek poradzić.
- Nie mam zbyt wiele czasu, pośpiesz się.
- A więc... znałaś Salazara Slytherina prawda, pani? W bibliotece natknąłem się na pewną książkę... to była jego książka. Wspominał o pewnej rzeczy, którą ukrył tak, by tylko osoba inteligentna mogła to odnaleźć. Ale, choć przewertowałem książkę kilka razy, nie znalazłem żadnych wskazówek. Czy możesz mi jakoś pomóc? Mam tę książeczkę ze sobą...
- Najłatwiej ukryć coś na wierzchu. - uśmiecha się tajemniczo, a jednocześnie jakby w tym uśmiechu chciała mi przekazać to, co było ukryte za słowami. I już jej nie ma.
***
Prawie biegnę do damskiej łazienki, mam gdzieś, czy ktoś tam jest, czy nie. Mam gotowe rozwiązanie, wiem, gdzie jest horkruks, wiem czym jest horkruks! Leży niezauważony w kieszeni moich spodni!
Otwieram drzwi i pewnie wkraczam do środka. Po chwili zauważam, że oprócz mnie w pomieszczeniu jest jakaś dziewczyna. Moja pewność siebie trochę maleje, jednak nie wystarczająco, bym się wycofał. Wyciągam różdżkę i... zaraz, ona mnie nawet nie zauważyła. Odkłada jakąś pustą fiolkę na zlew i uporczywie wpatruje się w lustro, jakby na coś czekała. Mam wrażenie, że skądś ją znam ... ah, to chyba ta sama pierwszoklasistka, która przekazała Nelie wiadomość o naszym nieszczęsnym spotkaniu.
Intryguje mnie jej zachowanie. Nie ma w jej spojrzeniu niepewności, jakby odprawiała ten rytuał już setki razy. Wybałuszam oczy ze zdumienia. To co się dzieję, zupełnie mnie zatyka, jest po prostu chore, nierealne...
Dziewczyna zaczyna rosnąć na moich oczach. Wydłużają jej się nogi, ręce, rosną piersi. Jeszcze kilka drobnych zmian i przed sobą widzę...
Cornelie.
Dziewczyna odwraca się i mnie zauważa. Oczy robią jej się okrągłe z przerażenia. Oczy, oczy... jak mogłem tego wcześniej nie skojarzyć? One są fioletowe. Takiej barwy tęczówki nie spotyka się na co dzień. A widziałem ją wcześniej, właśnie w oczach pierwszoklasistki.
- Kim ty jesteś? - pytam twardo. Sam zdumiewam się tonem mojego głosu, nie ma w nim już ani odrobiny słodyczy, której zawsze dodawałem w rozmowach z nią.
- Posłuchaj, Tom, wszystko Ci wytłumaczę...
- KIM TY JESTEŚ, PODŁA ŻMIJO, DO CHOLERY JASNEJ?!
Ona się zaraz rozpłacze. Ale mam to w dupie. W kim ja się zakochałem?!
- To było nierozsądne mówić Ci o wszystkim wcześniej... uspokój się, proszę... gdybym nie zmieniała wyglądu, nie mogłabym się do Ciebie zbliżyć...
- Zbliżyć?! Boże, o czym ty mówisz... - nie pamiętam, kiedy ostatnio użyłem tego mugolskiego zwrotu.
- Usiądź.
Słucham cichego rozkazu. Nie jestem w stanie zrobić nic więcej.
- Musiałam Cię poznać. Musiałam się z Tobą zaprzyjaźnić. Zauważyłeś, że nasze spotkania trwały maksymalnie 1,5 godziny? Eliksir.
I wiesz... tu nie chodziło tylko o mnie, tylko o coś dużo większego. Ważą się losy świata, Tom. Miałam Ci pokazać, co to jest zaufanie, przyjaźń, miłość...
- Miłość? - prycham z rozgoryczeniem. Nie, wcale mnie nie odrzuciła jeszcze parę godzin temu.
- Tak, Tom, miłość. Tylko, że Ty ją źle odebrałeś... - pauzuje. Jakby zbierała się w sobie, żeby powiedzieć coś ważnego. Ta pauza mrozi mi krew w żyłach.
- Tom, naprawdę mam 11 lat, nazywam się Lena Riddle. Jesteśmy rodzeństwem.
BUM, tego się nie spodziewaliście :D Muszę z przykrością stwierdzić, że ta część opowiadania skończy się... za 2 rozdziały? Chyba tak.
Musicie się zastanowić, czy będzie wam wygodniej czytać kolejną część tutaj, czy w oddzielnej książce.
Odpowiedzi piszcie koniecznie w komentarzach!
Kolejny rozdział za 7 gwiazdek, liczę na was misiaki!!! <3 <3
CZYTASZ
Panna Riddle ||HP|| ✓
Fiksi PenggemarSzkolne czasy Toma Riddle'a. Prawdopodobnie wszyscy już wiemy, jak wyglądało jego tamtejsze życie... ale czy na pewno? Czy może nikt nie zapomniał o pewnych epizodach z życia Czarnego Pana? "Pannę Riddle" można nazwać inną, bądź dopełnioną histor...