Sherlock opuścił swoją sypialnię punktualnie o siódmej (nie spał już od dwóch godzin). Zasiadł w swoim fotelu, odrzucając marny kryminał w kąt salonu. Próbował zaznaczyć i poprawić wszystkie błędy w lekturze, niestety okazało się to niemożliwe — cała powieść była jedną, wielką pomyłką. Złączył palce pod brodą, starając się nie oszaleć zdobycie Johna, nuda, cisza, brak sprawy, uwiedzenie Johna. Nuda, cholerna nuda i obłęd.
Chciał się napić herbaty, ale John jeszcze spał (doktor naprawdę tracił na odpoczynek zbyt wiele czasu). Sherlock spojrzał w kierunku kuchni. Jego wzrok spoczął na szafce, gdzie znajdowały się zioła, następnie na czajniku. Ściągnął brwi, odchylił do tyłu i nie ruszył się z miejsca przez kolejne pół godziny — postanowił poczekać. John robił najlepszą herbatę.
Wyciągnął z kieszeni szlafroka telefon, wystukując niepewnie wiadomość.
Dzień dobry. - SH
Znużony bawił się strunami skrzypiec; maltretował bezdusznie instrument, kiedy John pojawił się w drzwiach salonu. Trzymał w dłoni komórkę, uśmiechając się szeroko. Nadal w starej kraciastej pidżamie, z rozwichrzonymi pisakowymi włosami i zaspanym ciepłym spojrzeniem. Sherlock mimowolnie uniósł kąciki ust, widząc w tym stanie przyjaciela. Lubił go najbardziej rano szczególnie, teraz kiedy koszmary nawiedzały go coraz rzadziej.
— Dzień dobry. Herbaty?
— Mhm... — mruknął. Nie chciał się przyznać, że czekał właśnie na to pytanie.
***
— To siostra ofiary, znała jej nawyki i postanowiła je wykorzystać — powiedział detektyw, nie patrząc na zdziwionego Lestrade'a i innych — Już tłumaczę, przecież nie oczekuję od was logicznego myślenia, macie lepsze rzeczy do roboty — prychnął. — Jej paznokcie oraz język mają na sobie ślady farby. Oblizywała brudne palce, nie mając czasu na mycie rąk. Nigdy nic jej nie zaszkodziło, w końcu niewiele chemikaliów dostawało się do jej organizmu. Malowała od zawsze, miała wrodzony talent, cały jej świat krążył wokół sztuki. Tłuste włosy, ubrania sprzed dekady — nie dbała o wygląd. Dzwoniła do niej tylko matka, brak przyjaciół. W torbie znajdują się same katalogi dotyczące malarstwa. Była dobra w tym, co robiła, podpisała ostatnio kontrakt, kopia znajduje się w jednej z gazet. Podobnie jak czek przeznaczony dla siostry. Spora kwota, zapewne kobieta jest bezrobotna. Ćpa i jest chemiczką — to nie jest robota amatora. Dodała do farby truciznę, wiedząc, że ta nie straci swojej konsystencji. Dlaczego to zrobiła? Z zazdrości. Ostatni SMS jest od niej, pełen żalu, zawiści i innych bzdur. Ofiara wspinała się na szczyt, dziewczynie właściciela galerii się to nie podobało. Nuda.
— Skąd wiesz, że są parą.
— On ćpa razem z nią, to oczywiste — warknął rozdrażniony. — Macie do czynienia z takimi na co dzień, jak możecie tego nie widzieć? Zaczęła się z nim spotykać, tylko po to, by bez problemu podłożyć truciznę. Podłożyła także jego włosy na fartuch zamordowanej. Właściciel na pytanie, jak dobrze zna ofiarę, speszył się. Z nią nie mógł sypiać, więc to siostra.
— Niesamowite. — Detektyw zerknął na rozpromienionego Johna. — Jak zwykle jesteś niezastąpiony.
— W takim razie sprawa rozwiązana, pojedziemy po podejrzaną.
— Szukajcie jej u rodziców, żebra pieniądze na wyjazd. Chce uciec.
Greg nie podziękował, kiwnął tylko głową w geście wdzięczności, po czym wyszedł z galerii, zabierając ze sobą policjantów. Zostało zaledwie kilku specjalistów, zbierających dowody. Anderson patrzył z czystą niechęcią na Holmesa, będąc na tyle mądrym, aby się nie odzywać.
CZYTASZ
Zdobyć Johna Watsona
FanfictionSherlock wie, że John go kiedyś opuści, więc postawia coś z tym zrobić, konkretniej: pragnie zdobyć Johna. Zdobycie żołnierza nie jest trudne, a jednocześnie bardzo jest, ponieważ Sherlock zaczyna się gubić we wzorach matematycznych, języku i świeci...