Ćwiczenia

2.3K 179 53
                                    

Nareszcie jest. Więc chwila wyjaśnienia: mam fazę na GoT stąd taki a nie inny rozdział (universum moje, ale R.R. Martin mnie zainspirował); Obce słowa brane w większości z z języka irlandzkiego (google tłumacz); Większość rozdziału powstało już w czerwcu, ale osobiste sprawy, a potem upały mnie zabiły; Gdybym znowu tyle zwlekała, proszę mnie katować na priv z szybszym pisaniem; Chciałam naprawdę poćwiczyć coś innego (a ff są do tego najlepsze) stąd taka tematyka.

Dziękuję za komentarze i miły odzew od was. Bardzo motywuje i człowiekowi chce się pisać dalej (naprawdę chciałabym dodawać rozdziały szybciej, nie wiem co jest ze mną nie tak).



— Cuchnie tu.

Brak odpowiedzi.

— Za morzem jest o wiele lepiej, nawet w lochach. Jest czyściej, mniej śmierdzi.

Cisza.

— Kilka razy odwiedziłem Carcerem, nasze główne więzienie w stolicy. Zdarzyło się, że sam byłem więźniem. Oczywiście nie jestem degeneratem, gdybyś się obawiał. Wręcz przeciwnie — starałem się ich łapać. Po prostu czasami miałem odmienne zdanie od Arca Archa: nie pochwalili moich metod.

Brak reakcji.

— Czy nie zechciałbyś mnie rozkuć? Gdyby ta przepaska zniknęła z moich oczu, także byłbym zobowiązany.

— Dlaczego po prostu nie zamilkniesz? — zapytał, zaraz dodając: — Skąd wiesz, że jestem sam?

— Och, czyli jednak mówisz. Myślałem przez chwilę, że odcięli ci język. Po tej stronie Aequor to chyba zwyczajne rozwiązanie spraw — bardziej oznajmił, niż zapytał, nie przestając się przy tym uśmiechać. Strażnik nawet nie drgnął, tylko wpatrywał się z zaciekawieniem w schwytanego. — Milczenie jest nudne. Skoro mamy ze sobą spędzić trochę czasu, powinniśmy się poznać. I nie obrażaj mnie tak oczywistymi pytaniami.

— Słyszysz jeden oddech.

— To byłoby zbyt proste. Słyszę jedno bicie serca. — Podniósł się z ziemi i zbliżył do krat. — Wiem wiele rzeczy. Moja wiedza jest jedną z powodów, dla których twoi pobratymcy zawiązali mi oczy. Myślą, że posiadam ją dzięki widzeniu, lecz wzrok to tylko jeden ze zmysłów. — Ściszył głos: — Zerkasz na mnie, co jakiś czas. Nie boisz się mnie, co nie jest do końca mądre, nie upewniasz się także czy nadal tu siedzę, bo przecież nie mam jak uciec. Więc dlaczego? Interesuję cię. Masz pytania, a ja mam na nie odpowiedzi. Dodatkowe zabezpieczenia w postaci opaski i łańcuchów są dla mnie jedynie niewygodne. Pozbądź się ich i porozmawiajmy.

— Dużo mówisz.

— Wyjątkowo.

— Nie powinienem tego robić — powiedział bez większego przekonania. — To zakazane. Mogą mnie za to wychłostać. Nawet ściąć. Odwróć się.

Powstrzymując się od rozbawionego prychnięcia, zrobił, co mu polecono. Strażnik bez zawahania ściągnął przez kraty kajdany z nadgarstków więźnia, po chwili pozbywając się także jego przepaski. Odrzucił niechciane rzeczy na bok, patrząc, jak nieznajomy przesuwa delikatnie palcami po zaczerwienionych miejscach na skórze.

— Lepiej?

— Zdecydowanie. Dziękuję ci. Moje ręce są cenne, nie chciałbym ich w żaden sposób uszkodzić. Jeszcze mi się przydadzą. A jak z twoimi ramieniem?

— Chyba nie ma większego sensu pytać skąd, o nim wiesz. — Uśmiechnął się do siebie, nie spuszczając wzroku z pleców schwytanego. — Wszystko z nim w porządku, o ile akurat nie pada.

Zdobyć Johna WatsonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz