Rok wcześniej...

250 27 6
                                    

-Cara, mówiłem Ci, że jeżeli nie chcesz upaść, to musisz...

-No przecież wiem, ale to nie takie proste w praktyce!- krzyknęłam.

-Więc dlaczego chcesz zmieniać broń? Przecież z łukiem szło Ci świetnie, córeczko. - powiedział tata.

-Tato już Ci powiedziałam - nie będę siedzieć i strzelać sobie bezpiecznie z daleka, gdy inni walczą normalnie i ryzykują swoje życie.

-Ale oni są dorośli, a ty masz 16 lat...

-Obiad! - i tym mama zakończyła naszą kłótnie, którą mianowicie przeprowadzamy po raz setny w ciągu miesiąca. Po prostu świetnie.

Wchodząc do kuchni poczułam piękny zapach pieczeni... mmm. Annie Black wie co to znaczy gotowanie, zwłaszcza jeśli chodzi o pieczeń. Tata przeszedł obok mnie i ucałował mamę w policzek. Podeszłam do półek i zaczęłam wyciągać zastawę na obiad, gdy ni stąd ni zowąd tak zagrzmiało, że upuściłam prawie wszystko co trzymałam.

-No proszę taka dorosła, a burzy się boi. - naśmiewał się ojciec.

Przewróciłam tylko oczami i wróciłam do wykładania talerzy. Tom, mój wspaniały tata nie potrafi powstrzymać się od sarkastycznych komentarzy na mój temat. Dla niego zawsze jestem z porcelany i nie powinnam w ogóle wychodzić z domu, bo ktoś mnie porwie, zje, zabije lub Bóg wie co. Kocham go, ale czasem strasznie mnie irytuje.

Gdy zasiedliśmy do posiłku poczułam, że coś jest nie tak. Było jakoś za cicho, każdy patrzył w swoje talerze.

-Coś się znowu stało?- zapytałam.

-Dali nam znać, że znów było poruszenie wśród zombi, nie wiemy o co chodzi, ale musimy jechać na weekend za miasto i sprawdzić co się dzieje. - powiedział na jednym wdechu.

-Żartujecie sobie ze mnie?! Nie ma was praktycznie w ogóle w domu! Są przecież inni mogą się zająć tym równie tak samo dobrze jak i wy. - odparłam wkurzona.

-Skarbie, wiesz, że musimy jechać zebrać próbki... - odrzekła mama.

Moi rodzice jako jedyni w Chicago są naukowcami wiedzącymi o tych bez mózgach z gnijącym ciałem...

-Mamo inni Łowcy zawsze się na was powołują, a sami siedzą i nic nie robią. To nie jest fair! Pozwól mi chociaż jechać z wami, mogłabym...

-Dość! Nie zamierzam znowu o tym z Tobą dyskutować Caro! - ryknął tata.

-Jestem tak samo wyszkolona jak inni, powinnam się uczyć również w terenie, co mi da cały czas strzelanie z łuku i wymachiwanie siekierą do kukieł? Nie pamiętasz już jak to sam się uczyłeś??

-Marsz do pokoju, ja zdania nie zmienię. - powiedziawszy to opuścił wzrok na swój talerz i zaczął jeść.

Zdenerwowana wybiegłam z kuchni i pognałam do sali treningowej. Musze się wyżyć. Nienawidzę ich czasem. Zachowują się jakbym wciąż miała 5 lat i ciągle nie ma ich w domu, po co im w ogóle córka?

Wzięłam swoją siekierę i zaczęłam nią rzucać w ruchome hologramy, potem poszłam trochę pobiegać na bieżni i od razu adrenalina mi opadła. Nadal byłam zła, ale co mam zrobić? I tak zamiast strzelać z łuku przerzuciłam się na coś bardziej kontaktowego - myślałam, że to zmusi mojego ojca do wpuszczenia mnie w teren, ale nie. Trenuję codziennie odkąd skończyłam 13 lat... ale dalej jestem ich porcelanowym aniołkiem.

Po prostu super. Piątek wieczór 22:00, a ja leże w swoim pokoju i czytam... Jestem osobą raczej skrytą, mój pokój dosłownie tonie w literaturze. Byłabym bardziej otwarta na towarzystwo, ale los chciał bym została Łowcą jak moi rodzice, więc skoro mam okłamywać przyjaciół co do tego czym się zajmuje lub gdzie wciąż znikam... nie warto - to boli już to raz przerabiałam. Można powiedzieć, że książki dają mi ucieczkę od codzienności i problemów z tym związanych. Wiecie ile razy chciałam choć raz po prostu, no nie wiem pogadać o chłopakach, wyjść do kina, albo... na randkę? Wiecznie tylko zombi, Łowcy, wyjazd, książki, trening. Ciekawe życie...

***

W sobotę obudziłam się o 14:32 - normalka. Wszyscy się dziwią jak ja mogę tyle spać, ale właściwie to sama nie wiem. Jak się ma tak wiele czasu co ja, spaniem możesz zabić wszystko - nawet czas. Poszłam sobie zrobić śniadanie, oczywiście rodziców już nie było. Oglądałam właśnie jakieś kreskówki, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Ale kto to mógł być? Przecież rodzice wyjechali... Podeszłam cicho do drzwi, otworzyłam je i moim oczom ukazał się przyjaciel mojego tata - Harry.

-Cześć Harry, co Cię tu sprowadza? - zapytałam z uśmiechem.

-Witaj Caro... ja przyszedłem Ci o czymś powiedzieć. - powiedział jakoś dziwnie, jak nie on.

-Wchodź, coś się stało?

-Chodzi o twoich rodziców.

O nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIE!

-Co z nimi? - próbowałam nie dopuszczać do siebie myśli, że oni...

-Nie żyją.


//Cześć! Słuchajcie to moje pierwsze opowiadanie, z góry przepraszam za wszystkie błędy!! Jeszcze nie wiem jak będzie z długością rozdziałów i czy ogólnie komukolwiek przypadnie do gustu moje opowiadanie, ale cóż. Pozdrawiam i do następnego rozdziału! Napiszcie w komentarzach, co jak na razie sądzicie! - RockGirl//

Zjadły Ci mózg?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz