Rozdział 11

144 21 3
                                    

Chryste, moja głowa... Jęknęłam i próbowałam jej dotknąć, ale coś blokowało moje ruchy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam biały sufit. Próbowałam wstać, ale nie mogłam. Zdezorientowana rozejrzałam się po pomieszczeniu - byłam we względnie normalnym pokoju, mogłabym rzec, że w luksusowym. Był tutaj telewizor, kanapa, łóżko, szafa, stolik, a nawet lodówka, ale co najdziwniejsze... byłam przywiązana do łóżka - co do cholery?

Moje rozmyślania przerwało dziwne piknięcie, po którym otworzyły się drzwi, a w ich progu stanął... Samuel. Wspomnienia wczorajszego wieczoru, zalały niczym tsunami mój mózg.

-Witaj Śpiąca Królewno. - powiedział i przysunął sobie krzesło bliżej miejsca, gdzie leżałam. - Zastanawiałem się kiedy się obudzisz.

-Sam, co to ma znaczyć? - próbowałam zachować spokój.

Ten tylko spojrzał na mnie i zaśmiał się okropnie.

O co chodzi? Gdzie się podział ten miły chłopak, z którym wczoraj tańczyłam?

O Boże... - Jess.

-Gdzie jest Jessica? - powiedziałam i starałam się podnieść, ale dalej tkwiłam w pozycji wyjściowej.

Samuel tylko uśmiechnął się, a w jego oczach było widać dziką satysfakcję.

-A jak myślisz? - zapytał.

-Głuchy byłeś jak pytałam? - spytałam gniewnie i to był mój błąd.

Sam wstał w ułamku sekundy i był centymetry ode mnie.

-Zachowuj się grzecznie, a nic się jej nie stanie, skarbie. - na to zdrobnienie, aż mnie cofnęło.

-No, więc jest tutaj, a dokładniej za ścianą. - odpowiedział z uśmiechem.

-Co jej zrobiłeś? - byłam coraz bardziej wściekła.

-Ja jej nic nie zrobiłem. - powiedział z błyskiem w oku. - Ale nie przyszedłem tu rozmawiać o twojej przyjaciółeczce. - pochylił się w moją stronę. - Jak myślisz gdzie jesteś?

No i to było pytanie miesiąca. Starałam się na chwile zapomnieć o Jess i zacząć myśleć racjonalnie. Biorąc pod uwagę, że leżę brudna we wczorajszych ciuchach, przykuta do łóżka - chyba dobrze nie jest. Spojrzałam w oczy chłopakowi i nic nie powiedziałam.

-Co zabrakło Ci języka w gębie? Zwykle nie możesz się zamknąć. - powiedział.

-Nie wiem. - powiedziałam przez zęby.

-Wiesz kim jestem? - zapytał spokojnie.

-Hmm... jesteś chłopcem, masz 17 lat, na imię Samuel, blondyn...

Nie dane mi było dokończyć, ponieważ Sam tak mocno zacisnął rękę na mojej szczęce, że do oczu napłynęły mi łzy.

-Jeszcze raz zaczniesz stroić sobie ze mnie żarty, a zobaczymy ile zniesie Twoja przyjaciółka. - odparł i puścił mnie.

To zamknęło mi usta. Przyznam, że bałam się tego faceta i to cholernie. Patrzył na mnie przez chwilę po czym kontynuował swoje wywody.

-Więc... jesteś w jednej z kwater Mścicieli z Denver. - powiedział i popełnił swój pierwszy błąd. Skoro z Denver to musiałam być niedaleko od domu - co za idiota.

-A ja jestem wam tutaj potrzebna, bo...

-Jeszcze pytasz? To, że jesteś Łowcą jest powodem głównym twojego pobytu tutaj. Nie zabiliśmy cię, ponieważ jesteś nam potrzebna. - powiedział.

Zjadły Ci mózg?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz