Rozdział 12

127 21 7
                                    

Leżę i wpatruję się w sufit już od jakiejś godziny, ale dalej nie wymyśliłam jak mam stąd uciec. Wstałam zrezygnowana i postanowiłam się rozejrzeć po pokoju, czy jest tu coś przydatnego. Otworzyłam szafę i moim oczom ukazało się tyle dziewczęcych sukienek, że zaśmiałam się na ten widok. Jeżeli myślą, że wyjdę w czymś takim, to chyba są chorzy. Przeglądałam jeszcze półki i znalazłam parę zestawów bielizny i na całe szczęście normalne ciuchy. Miałam się właśnie przebrać, gdy moją uwagę zwróciły drzwi obok szafy - z początku nie zwróciłam na nie uwagi, ponieważ zasłaniał mi je mebel. Otworzyłam je i moim oczom ukazała się gigantyczna łazienka. Przewróciłam oczami na ten widok i chciałam się rozebrać by wziąć prysznic, gdy pomyślałam, że mogą tu być kamery.

Po jakiś 30 minutach dokładnego przeszukiwania łazienki, zamknęłam drzwi na zamek i wzięłam prysznic. Woda rozluźniła moje napięte mięśnie i odprężyła w minimalny sposób. Umyłam dokładnie włosy i wyszorowałam się cała - wspaniale nie było czuć już tego całego brudu na sobie. Wróciłam do pokoju zawinięta w ręcznik i ubrałam czarną bieliznę, a na to legginsy ze zwykłą bluzą, kilka rozmiarów za dużą. Ubrałam do tego moje trampki z wczoraj, trochę je wcześniej myjąc, ponieważ były całe w błocie. Wróciłam do łazienki, uczesałam włosy i spięłam je w luźnego koka.

Chodziłam po pokoju szukając jakiejkolwiek rzeczy, która byłaby przydatna w ucieczce, albo choćby w obronie. Chodziłam przez jakieś 40 minut po pokoju, ale nic nie znalazłam - nawet wieszaki miały zaokrąglone końce. Westchnęłam zirytowana i położyłam się na łóżku. Mój spokój jednak nie trwał długo, ponieważ usłyszałam to wnerwiające piknięcie. Do pokoju wszedł wyszczerzony Samuel i zaczął uważnie lustrować mnie wzrokiem, co mnie wkurzyło.

-Czego? - warknęłam.

Jego uśmiech momentalnie zniknął.

-Zważaj na słowa. - odpowiedział gniewnie. -Nie podobają Ci się sukienki?

-Po co przyszedłeś? - zapytałam z lekkim westchnięciem, ignorując jego wcześniejsze pytanie.

-Czas pobrać gen, skarbie. - odparł.

-W porządku. - powiedziałam i wstałam.

Sam zrobił zdziwioną minę na widok mojej reakcji, a raczej jej brak - nie dam Ci tej satysfakcji.

-Ale zaraz po tym, masz odwieźć Jess do domu. - powiedziałam głosem nieznoszącym sprzeciwu.

-Wiem, przecież Ci obiecałem, że tak zrobię. - odparł zirytowany.

Chłopak przytrzymał mi drzwi i kiwnął głową, abym wyszła, co też zrobiłam. Ledwo przekroczyłam próg pokoju, a ten już trzymał mój nadgarstek w stalowym uścisku.

-Co, chciałeś się potrzymać za rączkę? - szydziłam.

Spojrzał na mnie lodowatym spojrzeniem i przyspieszył kroku. Miał dłuższe nogi ode mnie, więc trudno mi było zanim nadążyć.

Weszliśmy do jakiegoś białego pokoju, gdzie nie było praktycznie nic oprócz czegoś na kształt fotela ginekologicznego, krzesła i jakiegoś stolika z narzędziami. Zmarszczyłam brwi na ten widok, gdy do pomieszczenia wszedł jakiś facet - na moje oko miał z 50 lat.

-Witaj, jestem Doktor Rush. - powiedział i podał mi rękę, której nie uścisnęłam.

Nie odpowiedziałam mu, na co ten zrobił dziwną minę. Myślałeś, że będę cała w skowronkach na widok tej sali tortur? - pomyślałam.

-Okej przejdźmy do badań. Sam? - spojrzał na chłopaka i wymownie popatrzył w stronę drzwi.

-Nie mogę popatrzeć? - powiedział i zlustrował mnie wzrokiem. O co mu chodzi?

Zjadły Ci mózg?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz